„Bezduszna” – Gail Carriger wyd. Prószyński i S-ka rok: 2011 str. 318 Ocena: 5/6 Przyznać się muszę, że na tę książkę polowałam od chwili jej premiery w Polsce. Wiele z moich zabiegów, które miały na celu zdobycie tej książki skończyło się fiaskiem. Na szczęście nie wszystkie. Gdy „Bezduszna” Gail Carriger w końcu znalazła się w moim domu nie mogłam się doczekać aż ją przeczytam. Postawiłam ją więc niemal na początku rzędu książek do przeczytania. Niestety nasze wspólne początki nie należą do najlepszych. Dawno mi się nie zdarzyło, bym tak długo czytała jedną książkę. I to bynajmniej nie z jej winy. Wskutek niedomagania mojego własnego organizmu i weekendowego wypadu do przyjaciół, spotkanie z Bezduszną zakończyło się dopiero po pięciu dobach. Gdy Alexia Tarabotti miała sześć lat, od agenta BUR-u (Biura Ultranaturalnych Rzeczy) dowiedziała się, że jest istotą nadludzką, w związku z czym nie posiada duszy. Dziewczynka niezwłocznie udała się do biblioteki ojca, z pochodzenia Włocha, by przestudiować wszystkie możliwe dzieła dotyczące istoty owej brakującej jej duszy. Z czasem udało się jej dowiedzieć, na czym zasadniczo polega wspomniana bezduszność. I tak – ni mniej, ni więcej – okazało się, że jest ona swoistym remedium na nadprzyrodzoność, czyli wampiryzm, wilkołaczyzm czy inne paranormalne zjawisko. Dwie dekady później, podczas balu organizowanego przez księżną Snodgrove, Alexia zostaje zaatakowana przez wampira. Nie byłoby w tym nic dziwnego (w końcu nie od dziś wiadomo, że wampiry atakują ludzi w celu pożywienia się), gdyby nie to, że wszystkie ponadnaturalne stworzenia zaraz po pomyślnej przemianie, są informowane o jej istnieniu, a co za tym idzie i zagrożeniu płynącym z bliskiego kontaktu z nią. Alexia nie ma wyjścia i przy pomocy drewnianej szpilki do włosów unicestwia napastnika. Na miejscu niezwłocznie zjawiają się agenci BUR-u, z lordem Macconem, alfą watahy wilkołaków na czele i rozpoczynają śledztwo, mające na celu określić, czym motywowane były przedziwne działania napastnika. Jak potoczy się śledztwo? Czy agentom uda się powiązać ze sobą szereg dziwnych zdarzeń mających miejsce w XIX wiecznej Anglii? Gdzie znikają nikomu niepodlegający samotnicy i tułacze? Czy kiedykolwiek zostaną odnalezieni? Skąd biorą się nikomu nieznane młode wampiry? Czy to możliwe, by nikt ich nie stworzył w sposób „naturalny”? Czy jedna nadludzka istota jest w stanie pomóc dziesiątkom nadprzyrodzonych? Tego i wielu innych interesujących rzeczy dotyczących epoki wiktoriańskiej, dowiecie się podczas lektury Bezdusznej, będącej paranormalnym romansem kryminalnym. Mnie osobiście lektura tej powieści sprawiła niesamowitą radość. Ani odrobinę się na niej nie zawiodłam. Każde przeczytane zdanie sprawiło mi nieprawdopodobną przyjemność. To niezwykłe, bo ostatnimi czasy, wszystkie najbardziej wyczekiwane przeze mnie książki, okazywały się porażkami, lub nie dorównywały poziomem do opinii, którą obrosły. Pani Carriger stworzyła niezwykłą powieść, daleką od tego, co w chwili obecnej zalewa rynek literacki. Pełna jest zjawisk, których w żadnej innej, paranormalnej książce, nie znajdziemy. Autorka w bardzo przyjemny i konkretny sposób ukazała zależności panujące w wampirzych ulach i wilkołaczych watahach, co dodatkowo podniosło walory opisywanej powieści. Na uwagę zasługują również takie elementy jak zastosowany język (właściwy opisywanej epoce), pięknie opisane stroje i obyczaje panujące w tamtych czasach. Książkę polecić mogę śmiało szerokiemu gronu czytelników, do których zaliczam miłośników romansów, pasjonatów zjawisk i książek paranormalnych oraz, a może przede wszystkim, osobom zaczytującym się w dobrze skonstruowanych kryminałach.