Inspektor van Graaf recenzja

Inspektor Van Graaf

Autor: @Archideus ·5 minut
2010-07-25
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Kto z nas nie oglądał lub przynajmniej nie słyszał o poruczniku Columbo. Dla tych nielicznych, którym jakoś ta serialowa postać mimo wszystko nie kojarzy się z czymkolwiek, prócz odkrywcą ameryki, to podpowiem, że porucznik Columbo jest postacią z serialu amerykańskiego z lat 70-tych i 80-tych , a zasłynął z niezwykle bystrego umysłu, który pomagał mu rozwiązać najbardziej wyrafinowane zbrodnie. Jego znakiem rozpoznawczym był stary prochowiec, równie stary i dezelowany samochód, i namiętnie palone cygara. Jego siłą było to, że przed przestępcą zawsze udawał niezgułę i niedorajdę, wiecznie zapominalskiego oficera policji, a niechlujny ubiór i wspomniany prochowiec tylko potęgowały to wrażenie. A zbytnia pewność siebie przestępcy i wrażenie, że ma przewagę, zazwyczaj bywały dla niego zgubne. Z racji takiej wizji postaci, serial obfitował w różne zabawne sytuacje i dialogi, które fanom znane są do dziś, ale które były tylko smaczkiem i nie burzyły mrocznej całości popełnianych zbrodni.

Polski Columbo

A dlaczego o Columbo wspominam? A no dlatego, że Van Graaf jest do Columbo zupełnie niepodobny (prócz IQ równego chyba 300). No chyba że jeszcze w tej jednej kwestii – od czasów Columbo dawno się tak przy zagadkach kryminalnych dobrze nie bawiłem (zarówno jeśli chodzi o humor jak i pracę szarych komórek). I to jest to, co zwróciło moją uwagę i obudziło wspomnienia, dlaczego co tydzień siadałem przed ekranem i z wypiekami na twarzy patrzyłem jak za pomocą logicznego myślenia, a przy tym dobrze się bawiąc, można przejrzeć nawet najbardziej wymyślne zbrodnicze plany. Choć sam Van Graaf może humorem nie tryska (i raczej ze swoją inteligencją arogancko się obnosi, niż pokornie ukrywa), to autor zadbał, żeby dialogowo i narracyjnie wstawić sporą dawkę dobrego humoru. To dla mnie jest największy plus, i dlatego tę wypowiedź od niego zaczynam. Warto po tę książkę sięgnąć choćby tylko po to, żeby zobaczyć, jak w sprytny sposób z kryminału można zrobić całkiem fajną powieść, którą docenią zarówno pasjonaci zagadek jak i po prostu szukający dawki rozrywki na poziomie.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to jest ona jak dla mnie bardzo logiczna i przemyślana, akcja dzieje się szybko, a sami bohaterowie, choć nie są jakoś specjalnie przesadnie rozbudowani pod względem charakterakteorlogicznym, to jest tych informacji w sam raz, żeby od razu wiedzieć z kim mamy do czynienia (lekko zarozumiały geniusz detektyw; fajtłapowaty, prowincjonalny policjant; skromna kelnerka marząca o wielkiej miłości i jej „zawsze chętna” koleżanka etc.). Ale takie stereotypowe przedstawienie postaci wcale nie przeszkadza w odbiorze, a momentami wręcz go ułatwia, gdyż czytelnik może samemu próbować się zabawić w detektywa i odkryć frajdę, jaką niesie logiczne myślenie, po kolei próbując zgadnąć – kto zabił i dlaczego.

Sopot w 24 godziny

Plus dla autora należy się także za samą zbrodnię – choć rozwiązanie wydaje się trochę banalne, po głębszym zastanowieniu, to w pierwszej chwili jest zaskakujące, ale rzeczywiście prawdopodobne, kiedy wróci się po śladach i przeanalizuje jeszcze raz tropy. Autor całą akcję umieścił w jednym z sopockich hoteli, a całość zamyka się w 24 godzinach, gdyż tyle na rozwiązanie ma główny bohater (z powodów ciut dla mnie naciąganych). Konstrukcja, gdzie mamy wszystkich podejrzanych pod ręką, ograniczony czas na odnalezienie przestępcy i akurat przypadkowo znajdującego się na miejscu detektywa przypomina mi aż nadto powieść A. Christie „Morderstwo w Orient Expressie”. Takie (świadome lub nie) nawiązanie do tej klasyki kryminału (albo może wykorzystanie raczej klasycznego pomysłu i konstrukcji) było z pewnością dobrym posunięciem – dla czytających kryminały po raz pierwszy bardzo ułatwia to nadążanie za akcją, a dla miłośników kryminałów – ciekawym pomysłem wykorzystującym równie ciekawy schemat, przenoszącym je na polskie realia.

Jak oni kochają

Nieco niezrozumiały jak dla mnie (a raczej niepotrzebny w tym wypadku) jest tutaj wątek romansowy głównego protegowanego. Jak dla mnie wciśnięty zupełnie na siłę i nie znajdujący żadnego uzasadnienia w fabule (no dobrze, jest jedno, ale też bardzo na siłę). Może autor chciał pokazać, że Graaf to nie tylko taki wyjątkowo uzdolniony detektyw, który posługuje się zawsze rozumem, ale w sumie normalny facet, który też ma czasami dość, chciałby odpocząć i oprócz świata morderstw żyć czasami w tym świecie normalnym, z ukochaną u boku. Ale ja osobiście tego nie kupiłem – odniosłem wrażenie, choć relacje głównego bohatera i jego lubej są opisane i zrobione poprawnie, że autor postanowił dopisać je w ostatnim momencie, żeby jego bohater był bardziej poprawny politycznie, albo na życzenie wydawcy, który być może chciał, żeby do ewentualnego grona odbiorców, dorzucić także fanów Harlequinów. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem…. Ale dla takich rozwiązań jestem na NIE.
Jedyne czego tak naprawdę można by się przyczepić w tej książce jest, moim skromnym zdaniem, kwestia bynajmniej nie samej treści się tycząca. Otóż kwestią tą jest zbyt jak dla mnie wygórowana cena, jaką przyjdzie czytelnikowi za tę powieść płacić. 29,90 zł za troszkę ponad 120 stron to zdecydowanie za dużo. Ja sam w swojej kolekcji posiadam tytuły za cenę zbliżoną, a niejednokrotnie trzy do czterech razy większej objętości (i równie dobre, a nieraz i lepsze pod względem treści – żeby nie było, że kieruję się liczbą stronic przy ocenie danego tytułu). I choć Van Graaf to książka dobra, to nie za wszelką cenę – i na pewno nie za cenę 30 zł. 15-20 wydaje się przyzwoitą ceną i nie wiem zupełnie, czemu wydawca aż tak wysoko ustawił poprzeczkę – jedyne logiczne wyjaśnienie jakie przychodzi mi na myśl jest takie, że uwzględniwszy, że książka jest wydawana w ramach całej serii, Polskiej Kolekcji Kryminałów, to liczono tu po prostu na jak największe wydojenie „krówek”, które kupują kolekcję od początku i choć normalnie takiej książki przy takiej cenie by nie kupili, to przecież kupili już tyle, że teraz szkoda rezygnować już zainwestowanych pieniędzy, więc kasę wyłożą, żeby ładnie na półce wyglądała, bo jak to tak, żeby była dziura.

Podsumowując

Tak więc podsumowując, jeśli szukacie dobrego kryminału na wakacje i znajdziecie tę książkę gdzieś w sieci (choćby na Allegro) w przedziale 15-20 zł, to kupujcie bez zastanowienia. W przeciwnym wypadku zaczekajcie aż pojawi się gdzieś w waszej lokalnej bibliotece lub pożyczcie od znajomych. Tak czy siak, jeśli lubisz kryminały, warto po tę pozycję sięgnąć ( a na pewno rozważyć w planach na wakacje).
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Inspektor van Graaf
Inspektor van Graaf
Adam Ubertowski

Współczesny Sopot, zbrodnia, romans i bardzo ekstrawagancki detektyw w XI tomie Polskiej Kolekcji Kryminalnej! Doktor Figlon, wybitny specjalista w dziedzinie metateorii, za namową przyjaciela, inspe...

Komentarze
Inspektor van Graaf
Inspektor van Graaf
Adam Ubertowski
Współczesny Sopot, zbrodnia, romans i bardzo ekstrawagancki detektyw w XI tomie Polskiej Kolekcji Kryminalnej! Doktor Figlon, wybitny specjalista w dziedzinie metateorii, za namową przyjaciela, inspe...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Archideus

Żona Tygrysa
"Żona tygrysa"

„Żona Tygrysa”. Na wstępie zasmucę fanów boksu zawodowego – „Żona Tygrysa” bynajmniej nie jest biografią żony polsko-niemieckiego pięściarza, Dariusza „Tygrysa” Michalcz...

Recenzja książki Żona Tygrysa
Diabelskie nasienie
Apage!

Kiedy pierwszy raz przeczytałem tytuł książki: „Diabelskie nasienie. Zakonnice zmieniły nasze życie w piekło” , odniosłem wrażenie, że tak właśnie mógłby się nazywać prog...

Recenzja książki Diabelskie nasienie

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka