Patrzyłam na tę książkę wzrokiem dosyć podejrzliwym, bo moje pierwsze podejście do twórczości tej autorki zakończyło się negatywnie. Jej pierwszą książką, którą przeczytałam, a raczej - która próbowałam przeczytać, był "Zakazany świat". Lektura ta z żadnej strony mnie nie wciągnęła, dlatego po pewnym czasie, gdy już naprawdę nie mogłam tego znieść, odłożyłam książkę na półkę. Dlatego cieszę się, że z "Isolą" było inaczej. Zupełnie inaczej, bo książka ta okazała się kawałkiem całkiem zgrabnej historii.
Przypominała mi ona aż do bólu kryminał Agathy Christie, "Dziesięciu Murzynków". Szczęście, że nie była to kropka w kropkę ta sama historia, choć podobizna była ogromna. Dwunastu ludzi zostaje zaproszonych na bezludną wyspę, będąc cały czas pod czujnym okiem kamer. Pomyślałam wtedy, że może na tym koniec, jednak tak nie było. Później pojawiają się pseudo-morderstwa (pseudo, bo morderstwa to wcale nie były), jeden zabójca na tle wszystkich zgromadzonych ludzi. Po pewnym czasie zaczęłam powoli zapominać o tym podobieństwie, choć jego cień cały czas towarzyszył mi podczas zapoznawania się z czytaną przeze mnie historią.
Nie jest to książka wybitnie porywająca, choć z całą pewnością nadaje się na miłe spędzenie czasu. Na temat stylu autorki zbyt wypowiedzieć się nie mogę, bo, prawdę mówiąc, za bardzo nie ma o czym. Wystarczy chyba napisać, że jest na tyle dobry, by przyjemnie spędzić czas i wystarczająco się wciągnąć. Perełek żadnych nie wyłapałam, niestety, barwnych opisów również. Trochę czułam się tak, jakbym czytała tę książkę przez mgłę. Nie odbierałam żadnych wrażeń, nic mnie nie poruszyło, nic mną nie wstrząsnęło. Czytałam tę książkę beznamiętnie, choć z przyjemnością. Dziwna mieszanka. Plusem jest to, że do końca nie wiedziałam, kto jest domniemanym "mordercą". Autorka zaskoczyła mnie również na końcu. Zaskoczenie na tle zaskoczenia - ciekawe.
O bohaterach wiadomo niewiele, tylko te podstawowe rzeczy. Najwięcej oczywiście dowiadujemy się o głównej bohaterce, która miała naprawdę nieciekawe życie. Wychowana przez rodziców-narkomanów, pochodzi z faweli w Rio, gdzie spędziła trudne, pełne cierpienia dzieciństwo. Zwykle podczas czytania jakiejś książki już w trakcie zapoznawania się z historią można wyłapać dodatkowe cechy charakteru, przedstawiające daną postać, nawet nie tą główną. Tutaj jest z tym trochę ciężko. Miałam takie uczucie, jakby autorka specjalnie zatajała przede mną to wszystko, bo trudniej było jej ukryć tożsamość "mordercy". Albo to po prostu mój błąd, bo przyznaję, że nie czytałam tej książki z przesadnym entuzjazmem.
Nic więcej na temat tej książki napisać nie mogę, bo w zasadzie... nie mam co. Dobra, ciekawa historia, nadająca się na miłe spędzenie czasu. I tyle. Żadnych większych zachwytów. Mimo mojego sceptycznego podejścia, przyznam, że jestem troszkę zawiedziona.