Ostatnio nie mam zupełnie czasu na czytanie tylko dla własnej przyjemności i relaksu ani tym bardziej na czytanie opasłych tomów. Coś jednak czytać muszę, żeby do reszty nie zwariować – z konieczności jest to więc podręcznik. I tak zamieszczone w nim fragmenty Prometeusza skowanego zachęciły mnie do poznania całej tragedii.
Cóż mogę powiedzieć? Dobrze jest wyjść poza ramy obrazów utrwalonych w pamięci, ponieważ czasem stanowią one tylko pewien element układanki. Prometeusza przedstawia się jako stwórcę człowieka, dobroczyńcę ludzkości, nauczyciela wielu rzemiosł. Tego, który zbuntował się przeciw bogom na rzecz ludzi. Ajschylos oczywiście na tym się opiera, ale zwraca uwagę na inne jeszcze sprawy.
W rozmowie z chórem Prometeusz mówi wprost: to ja uratowałem człowieka przed świadomością jego tragicznego losu, to ja – czyniąc jego egzystencję łatwiejszą – dałem mu nadzieję, dzięki której w ogóle może żyć: Przeze mnie człek nie widzi, co za los go czeka (…). / Nadzieję zaszczepiłem ślepą w jego łonie. To najważniejsze, co we własnym mniemaniu uczynił Prometeusz – zaciemnił człowiekowi obraz, pozwolił mu żyć w ułudzie.
Zakładając nawet dobre intencje Prometeusza wobec człowieka, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że przede wszystkim podkreśla on swoje zasługi i że własna chwała też jest dla niego bardzo istotna. Zrobiłem to, zrobiłem tamto. Gdyby nie ja, kim i gdzie byś był, człowieku. Zlitowałem się nad tobą, lecz dla mnie nie było litości. Spodziewałem się kary, ale nie takiej. To lekkie użalanie się nad sobą nawet w ostatnich słowach tragedii nie prowadzi wcale do tego, że Prometeusz ugina kark przed Zeusem, choć starają się go do takiej postawy przekonać i Okeanos, i Hermes – a Hefajstos bardzo Prometeuszowi współczuje. Wychodzą tu na jaw pretensje Prometeusza do najwyższego z bogów o to, że jego rządy naznaczone są okrucieństwem – i pretensje do siebie, że w swoim czasie poparł właśnie Zeusa, a nie Kronosa. Wątkiem uzupełniającym, bo związanym z niechlubnymi postępkami Zeusa jest historia Io zamienionej w jałówkę, której Prometeusz przepowiada przyszłość.
Tytan trwa z uniesioną butnie głową, jest nieustępliwy, zawzięty, nie idzie na układy, nie waha się Zeusa obrazić. Rozumny, kto swój rozum wczas zataić umie – radzi Okeanos. Ale Prometeusz (jak pisał o nim Jan Parandowski – mądry tytan) przecież swój rozum ma i jest zbyt dumny, by spokornieć. Nadciąga nawałnica, skały Kaukazu zaczynają się kruszyć, kurtyna opada… A nie, w teatrze greckim nie było kurtyny.
Klasyka – oprócz tego, że jest z wyższej półki – jest też trochę jak dom. Bezpieczna i znajoma. Na swój sposób oswojona, a jednak wciąż inspirująca. Warto.