Dziewczyna, kobieta, inna recenzja

Jak nie pisać o feminizmie i współtworzyć bańkę informacyjną.

Autor: @snaky_reads ·9 minut
2023-07-19
1 komentarz
2 Polubienia
UWAGA! Recenzja zawiera spoilery – ta część jest wyraźnie oddzielona od całości.



„Dziewczyna, kobieta, inna” chodziła za mną od dawna. Nie chciałem jednak wydawać na nią pieniędzy, a w bibliotece kolejka była astronomicznie długa. Ostatnio, z lekkim zaskoczeniem, znalazłem ją na półkach w MBP i postanowiłem w końcu przeczytać. Mam wrażenie, że powieść Bernardine Evaristo należy do tego typu pozycji, które po chwilowym rozgłosie przepadają w otchłani zapomnienia. I to chyba dobrze, bo nie znajduję w niej wiele ciekawych rzeczy.

Z przezorności tę recenzję oznaczam jako spoiler, chcąc uniknąć niepotrzebnych żalów. Chciałbym opisać każdą z historii po trochu. Jest ich 12 i poświęcone są tytułowym kobietom i dziewczynom (i innym :)). Łączą je więzy pokrewieństwa i znajomości, a także silne wątki feministyczne.

____________________

SPOILERY

____________________



Pierwsza historia jest o Ammie – zagorzałej, wręcz radykalnej feministce, prekursorce kobiecego teatru. Co mnie ukuło w jej charakterze, to ogromna buta i arogancja. Nie da się jej przez to polubić. Brak jej pokory, nie potrafi wykrzesać odrobiny zrozumienia dla innych poglądów. Próbuje w bardzo agresywny sposób pokazywać, jak inne przekonania są gorsze od tych jej. Burzy się przeciwko wszystkiemu, co jej się nie podoba. Nie cierpię ludzi, którzy zachowują się, jakby pozjadali wszystkie rozumy.

Co jest charakterystyczne dla tej historii, to też chaos narracyjny. Wielokrotnie się gubiłem, nie wiedziałem, o kim jest w danej chwili mowa. Mimo że z założenia główną bohaterką jest Amma, to jednak opisywane są także losy przyjaciółek, co jest dla mnie niezrozumiałe i zrobione w nieumiejętny sposób. Autorka myśli, że jeśli postawi gwiazdkę na środku strony i nią podzieli tekst na dwie części, to zyska spójność i płynność, ale tak nie jest.

Amma to tak naprawdę agresywna hucpiara (słowo pada w książce, ale ja je rzucam jako negatyw), do której brak mi sympatii. Pokazuje to najdobitniej historia związana ze squatem. To także zobrazowanie silnego podzielenia środowiska feministycznego (feministki białe hetero, feministki białe lesbijki, feministki czarnoskóre). Poza tym feminizm został w historii Ammy przedstawiony jako coś ograniczającego, nie różniącego się niczym od np. tak krytykowanego patriarchatu. To ruch społeczny, który wpędził główną bohaterką w wyrzuty sumienia, ponieważ chęć zostania matką rzekomo kłóciła się z jej przekonaniami.

Druga historia jest o Yazz, córce Ammy. To było jeszcze gorsze… Nie sądziłem, że to możliwe, ale dziewczyna jest bardziej arogancka i nieznośna od matki. Stanowi jakby jej gorsze wcielenie. Krytykuje ją, ale robi podobne, czy nawet gorsze rzeczy. Co mnie bardzo kole w przypadku jej zachowania, to typowy ageizm (czy po polsku wiekizm). Odmawia matce prawa do własnych poglądów, krytykuje ją, szkoli, tresuje, ucisza: „nie tym tonem, mamciu”. Jest niezwykle opresyjna. Oprócz tego chce znaleźć wyższego od siebie mężczyznę i jest to przekonanie, jak sama mówi, niemożliwe do negocjacji. Czy tylko mi się to kłóci z feminizmem, który walczy o równouprawnienie kobiet i mężczyzn, bez względu na wszystko? Historia Yazz powiela też problemy z poprzedniej opowieści. Znowu brakuje tutaj spójności i uporządkowania. Autorka skupia się na kobiecym otoczeniu głównej bohaterki, a nie na niej samej.

Trzecia opowieść dotyczyła Dominique. Tutaj pojawił się kolejny problem, mianowicie na scenę wkroczyło już tak wiele nowych postaci w krótkim czasie, że nie wiedziałem, kto jest kim. Oprócz tego przez większą część historia nie dotyczyła głównej bohaterki, tylko jej partnerki – Nzingi. Historie kobiet mają po kilkadziesiąt stron i autorka nie może pozwolić sobie na nie wiadomo jak długie historyjki poboczne, bo zwyczajnie ta główna nie wybrzmi wystarczająco. I tak właśnie było w tym przypadku. Zaczęło się to zmieniać dopiero w drugiej połowie i wtedy rzeczywiście historia Dominique mnie wciągnęła.

Jeśli chodzi o samą Nzingę, to kolejna okropna postać. Radykalna feministka. Nie cierpię skrajności, a ta bohaterka jest jej główną przedstawicielką.

Tak krytykuję historię Dominique, ale w końcu miała jakiś morał, w odróżnieniu od pierwszych dwóch.

Czwarta historia była istnym objawieniem. Dotarłem do setnej strony i coraz częściej się zastanawiałem, czy przypadkiem nie powinienem książki Evaristo rzucić w diabły. Carole, główna bohaterka, jest osobą wzbudzającą litość, ale i sympatię. To rzeczywiście była opowieść o silnej psychicznie kobiecie, która na co dzień styka się z dyskryminacją ze względu na płeć i marginalizacją. Na jej przykładzie ciekawie pokazany jest też awans społeczno-ekonomiczny.

Piąta poświęcona jest Bummi, czyli matce Carole. To Nigeryjka, która emigrowała do Londynu. Kolejny przykład awansu ekonomicznego. Perspektywa Bummi stawia w nowym świetle Carole. Bardzo ciekawie czytało się o niej oczami matki, która często zupełnie różni się od córki w poglądach i podejściu do życia. Co też warte zaznaczenia, główna bohaterka stykała się z dyskryminacją ze względu na pochodzenie i jest to dosyć dobrze opisane. Podobał mi się także wątek wiary i zgniłej wspólnoty religijnej.

Kolejna część związana jest z LaTishą, dawną znajomą Carole z lat szkolnych. Bardzo dobrze widać zależność pomiędzy ich historiami. Carole ze swojej perspektywy domyślała się, że LaTisha się stoczyła, wpadła w nałogi itd. Tymczasem w tej części poznajemy dokładnie, jak potoczyło się jej życie. LaTisha wzbudza sympatię. Stara się sobie radzić pomimo trudności, dyskryminacji i innych problemów. Pozytywna bohaterka, choć po ciężkich przeżyciach.

Siódma opowieść była o Shirley, czyli nauczycielce Carole. Ta historia jest chyba jedną z moich ulubionych. Dzieje się w latach 80. XX wieku, kiedy kobiety już wywalczyły sobie jakieś prawa, ale patriarchat nadal dobrze się trzyma. Shirley była wychowywana na kurę domową, rodzice synów stawiali ponad córki. W jej historii, z racji że bohaterka jest nauczycielką historii, bardzo dobrze widać upadek systemu edukacji. Kiedy Shirley zaczynała swoją ścieżkę zawodową, miała ogromny zapał, pomagała dzieciakom, których inni nauczyciele podkopywali. Przyszła jednak stopniowa zmiana rządów, niszczenie autonomii szkół, zabieranie nauczycielom wolnej ręki w wielu sprawach, biurokratyzacja. Historia Shirley bardzo dobrze pokazuje, jak osoba z pasją stała się zrezygnowaną i upadłą nauczycielką. Odpowiedzią na zmiany w systemie edukacji był spadek poziomu wiedzy uczniów. Opowieść o życiu Shirley powinni przeczytać politycy, na czele z ministrem edukacji.

Ósma część dotyczy Winsome, matki Shirley. Należy ona do irytującego typu ludzi – rację ma tylko ona, nikt inny. Ciekawa w jej perspektywie jest jedna pikantna historia, która w jakiś sposób odczarowuje starość, więc to na plus. A tak to dosyć przeciętna.

Kolejna, dziewiąta opowieść, jest z perspektywy Penelope, koleżanki z pracy Shirley. Przede wszystkim za dużo było tutaj o jej matce. Autorka nie potrafi dobrze konstruować opowiadań, to już wiem po tych kilku historiach. Sama Penelope była adoptowana, przez co ma pewne problemy z tożsamością. Szuka, czy próbuje szukać, siebie. Chce spełnienia zawodowego, ale też erotycznego. Poznając jej charakter, przyczyny postępowania od środka, autorka odczarowuje jej postać, która dotychczas była pokazana w negatywnym świetle.

Dziesiąta historia opowiada o Megan (później Morgan), która jest prawnuczką Bunii z jedenastej części. To postać dla mnie w jakiś sposób inspirująca. Buntuje się przeciwko stereotypowemu postrzeganiu dziewczynek w jej rodzinie. W końcu udaje jej się odnaleźć siebie oraz miłość.

W przedostatniej historii jest mowa o Hattie (dla przyjaciół Bunii), 93-latce, prababci Morgan. To na pierwszy rzut oka gderliwa staruszka, ale w pewien sposób potrafi wprowadzić do serca czytelnika ciepło. Jest miła, na swój specyficzny sposób. Doceniam jej mądrość i inteligencję. Hattie należy do tego typu osób starszych, które zdają sobie sprawę ze swojego wieku i nadużywają nabytych przywilejów. Tutaj mamy też ciekawe połączenie z całością historii, bo okazuje się, że pierworodna córka Bunii została oddana do adopcji. Czytelnik może, chociaż nie musi – powiązania historii dwunastu kobiet bywają skomplikowane, połączyć tę sytuację z Penelope, bohaterką poprzednich części.

Ostatnia, dwunasta historia, osadzona na przełomie XIX i XX wieku, jest o Grace, matce Hattie. Kobieta miała niezwykle trudne dzieciństwo. Żyła w świecie jeszcze niewyemancypowanym, była sierotą. Jej przykład pokazuje też ewolucję ze zwykłej służącej w panią posiadłości oraz trudy macierzyństwa i depresję poporodową.

Następnie, już poza historiami, był rozdział z przyjęcia po sztuce Ammy. Trochę nie widzę zasadności w jego pojawieniu się. Niepotrzebne przedłużanie książki, nic więcej. Można było to zrobić lepiej, wyjaśnić dokładniej relacje łączące kobiety, a tak to klapa. Plus za epilog i wyjaśnienie wątku z robieniem testu genetycznego w Ancestry.

____________________

KONIEC SPOILERÓW

____________________



Zdaję sobie sprawę z tego, że moja recenzja jest miejscami nieskładna, a na pewno chaotyczna. Zdecydowałem się na opisanie wszystkich historii, bo tworzą one osobne części, które w pewien zawiły sposób się łączą. Mój tekst oddaje więc (moim zdaniem) charakter książki Evaristo.

Czytałem gdzieś opinię, że „Kobieta, dziewczyna, inna” to inteligentna i błyskotliwa dyskusja z istotą feminizmu. Wątpię, ale być może. Jeśli tak, jest to źle wytłumaczona i źle zaserwowana przez autorkę dyskusja. To w jakiś sposób wyjaśniałoby sprawę, ale nie zmienia faktu, że ta książka jest słaba, chaotyczna, z bohaterkami, które trudno polubić.

Bałem się po trzech pierwszych historiach, że autorka pójdzie w jedną, monotematyczną stronę, że wszystkie dwanaście historii będą do siebie podobne, ale na szczęście tak się nie stało. Historie kobiet są niezwykle różnorodne. Pojawiają się i znikają, jakby autorka robiła im zdjęcie, cyk, osoba z fotela odchodzi i szybko przybiega inna. To w pewien sposób fascynujące, ale też męczące.

Żeby nie zaistniały jakiekolwiek nieporozumienia, wg mnie, oczywiście, historie feministyczne są potrzebne. Dobrze, że ta książka została napisana, wydana i przetłumaczona. Za niefortunne jednak uważam kreacje bohaterek, które często czytelnika odtrącają. Nie da sie z nimi znaleźć wspólnego języka na chociaż jednej płaszczyźnie. Można byłoby opisać jedną taką postać, ale nie kilka. Całokształt sprawia wrażenie, jakby „Kobieta, dziewczyna, inna” była książką autorstwa feministki dla radykalnych feministek. Przyczynia się do tworzenia bańki, a nie do szukania dialogu, edukowania uświadamiania. Niebezpiecznie zaostrza granice. Jest to, być może, pozycja nowatorska, ale raczej tylko pod względem tłumaczenia.

Właśnie, tłumaczenia. To najmocniejsza strona powieści. Aga Zano pisze w „Od tłumaczki”, że książka Evaristo jest nieprzekładalna. Podczas czytania rzeczywiście odnosi się wrażenie, że autorka pisała ze słuchu. Język zdradza klasę społeczną, pojawiają się neologizmy, które często trudno przełożyć na polski. Aga Zano dała sobie radę fe-no-me-nal-nie!!! Bardzo mało zostało wyrazów przepisanych żywcem z angielskiego. Język ten różni się w wielu kwestiach od polskiego znacząco. Dowiedziałem się np., że gorącej dyskusji poddawana jest forma „woman” (ang. kobieta), która zbudowana jest z „man”, a więc mężczyzny. Evaristo zdecydowała się na ciekawe rozwiązania. Brak w książce wielkich liter i kropek. Jedno zdanie to jeden akapit. Jest to w pewien sposób oryginalne, ale okropnie męczące. Wielkie litery i znaki interpunkcyjne są po coś. Dają czytelnikowi komfort, zapewniają chwilę przerwy. Tutaj tego brak, stąd powieść jest często męcząca.

Lektura „Dziewczyny, kobiety, innej” była zdecydowanie ciekawym doświadczeniem. I z pewnością jednorazowym. Cieszę się, że przeczytałem, wykreowałem jakąś opinię o książce Evaristo, ale na tym koniec. Nie jestem fanem takiej prozy, widzę w niej wiele błędów. Nie wiem, czy mimo wszystko jest warta przeczytania, przemęczenia tych prawie pięciuset stron. Wątpliwe.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-07-19
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dziewczyna, kobieta, inna
2 wydania
Dziewczyna, kobieta, inna
Bernardine Evaristo
7.9/10

Zwyciężczyni Nagrody Bookera w 2019 roku Książka dekady wg „Sunday Times” i „Guardiana” Książka roku m.in. wg „Time’a”, „Washington Post”, „New Yorkera” i „Kirkus Reviews” Znajdziecie tutaj Wielką Br...

Komentarze
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad rok temu
Świetna recenzja, przeczytałam całą, gdyż nie mam zamiaru czytać tej książki.
× 1
@snaky_reads
@snaky_reads · ponad rok temu
Dziękuję :). Nie polecam, na pewno można znaleźć lepszą literaturę feministyczną.
× 1
Dziewczyna, kobieta, inna
2 wydania
Dziewczyna, kobieta, inna
Bernardine Evaristo
7.9/10
Zwyciężczyni Nagrody Bookera w 2019 roku Książka dekady wg „Sunday Times” i „Guardiana” Książka roku m.in. wg „Time’a”, „Washington Post”, „New Yorkera” i „Kirkus Reviews” Znajdziecie tutaj Wielką Br...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Pewnie zdziwicie się, kiedy napiszę, że nie użyłam ani jednego znacznika, choć już od pierwszych stron pokochałam książkę „Dziewczyna, kobieta, inna”. Tak, nie zaznaczyłam ani jednego fragmentu, choć...

@StartYourDayWithBooks @StartYourDayWithBooks

"Dziewczyna kobieta inna" Bernardine Evaristo. Książka opisująca bardzo trudne tematy 12 kobiet, każda inna,ale jednak taka sama. Łączy je jedno poszukują siebie i chcą godnie żyć. Toksyczne związki,...

@nataliawozniak2812 @nataliawozniak2812

Pozostałe recenzje @snaky_reads

Traktat o łuskaniu fasoli
Niedosyt istnienia

Myśliwski wprowadził powieść poetycko-filozoficzną na zupełnie inny poziom. "Traktat o łuskaniu fasoli" to dla mnie ciekawy powiew świeżości i, przede wszystkim, nowej j...

Recenzja książki Traktat o łuskaniu fasoli
To, co zostało
I znowu ci Amerykanie...

@YouTube Siedzę już 10 minut przed pustym polem tekstowym, w którym miałem pisać recenzję i nie wiem, co robić. "To, co zostało" jest powieścią współczesną napisaną w 20...

Recenzja książki To, co zostało

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka