„Leżał w bardzo śmierdzącym błocie, a na nim siedziało coś wielkiego i groźnego, podobnego do świni bez ryja. Ważyło chyba tonę. Usadowiło się na jego piersi i wydało z siebie straszliwy, przeciągły wrzask.”
Często zastanawiam się jak mocno zmieniają się moje upodobania czytelnicze. Czy gust jest taki sam, czy jednak ulega zmianie? Chyba jest taki sam, ale ja wcześniej nie trafiałam na dobre pozycje z danego gatunku. W efekcie, wszelkiego rodzaju komedie kryminalne, omijałam szerokim łukiem. Co było błędem, wystarczyło odrobinę zagłębić się w twórczość Iwony Banach, żeby zmienić zdanie.
„Niedaleko pada trup od denata” jest trzecią książką na bardzo wysokim poziomie, jaką przeczytałam z tego gatunku literackiego. Największym plusem książki jest ciągła akcja, nawet przez sekundę nie udało mi się znudzić fabułą. Dobry humor, wylewający się ze stron, trochę mydlił moje oczy, jednak nie do końca się temu poddałam, jako potomek Sherlocka Holmesa i detektywa Colombo, w jednym, cały czas wytężałam swój umysł. Od pierwszego rozdziału próbowałam odgadnąć kto morduje pisarzy, jaki ma w tym cel, jaki jest motyw kierujący zbrodniarzem. Sprawa wydawała się łatwa i oczywista, pomyślałam, że w komedii kryminalnej, dobra może być tylko komedia, liczyłam więc na kryminał niskich lotów, czyli taki do odgadnięcia bez większego wysiłku. Miałam szczęście w nieszczęściu. Jak się okazało, w tej książce, dobry jest komedia i dobry jest kryminał. Na koniec opada szczęka, a w trakcie, całe szczęście, poznałam sporo ciekawych bohaterów, wielu z nich podejrzewałam o dokonanie zbrodni. Przedstawię ich pokrótce:
Emilia jest preppersem, czyli osobą przygotowującą się na koniec świata. Jej dom to istna twierdza, gromadzi zapasy, hoduje grzyby i ma strachliwą kozę. Gdy jeden koniec świata nie nadchodzi, to nasza bohaterka z niecierpliwością czeka na kolejny. Zauważyłam, że niektóre jej działa, chociaż dosyć chaotyczne, były by przydatne, w trakcie obecnie panującej pandemii wirusa. Czyli coś w tym magazynowaniu jednak jest? Życie przewraca się do góry nogami, następuje jej mały, osobisty koniec świata, gdy we własnej kuchni czekają na nią zwłoki. Tajemnicze okoliczności śmierci, nie do końca obcej osoby. Może zaskoczenie jest tylko grą, a Emilia maczała swoje palce w zbrodni?
Amelia jest siostrą Emilii, a jej córka Magda, która właśnie rozstała się z chłopakiem, zostaje wysłana na misję ratunkową. Magda ma dotrzymać towarzystwa Emilii, sprawdzić czy wszystko dobrze z rodzinną wariatką. Gdy pojawia się w mieście, pojawia się tam też pierwszy trup. Dziewczyna szuka sensu w życiu, więc angażuje się w rozwiązanie zagadki z całych sił. Sytuacja uczuciowa staje się skomplikowana, priorytety się zmieniają, Magda nagle znajduje się w centrum wydarzeń, czy nie za mocno chce zwrócić na siebie uwagę?
Paweł, pojawiający się dziennikarz, to były chłopak Magdy. Przyjechał do miasteczka pod pretekstem reportażu, jednak w rzeczywistości wierzy, że Magda do niego wróci. Jego uczucia i zachowania są mało klarowne. Widać, że Paweł ma w sobie mnóstwo miłości, jednak podejrzewam, że może kochać jedynie siebie. Kariera zawodowa, zmusza go do wejścia na posesję Emilii, co nie kończy się zbyt dobrze, a nam, ta scena pokazuje prawdziwe oblicze Pawła. Chłopak utknął w psim wychodku, więcej nie zdradzę, ale scena była przekomiczna.
Mikołaj jest policjantem, to jemu w udziale przypadło znalezienie mordercy. Ma analityczny umysł, brak odpowiedzi nie daje mu spokoju. Zawsze wykonywał swoje obowiązki z ogromnym zaangażowaniem, jednak coś się zmieniło. Na horyzoncie pojawiła się Magda, która zaczęła coraz częściej zaprzątać jego myśli. Gdy zaczyna między nimi kiełkować uczucie, dookoła dzieje się zbyt wiele, jest kolejna ofiara, ciotka wariatka i były chłopak na dokładkę. Dla Mikołaja może to być zbyt wiele…
Becia, Lena i Julia to urocze starsze panie z miasteczka. Każda z nich ma bardzo ciekawą historię życia, zdecydowanie różnią się od siebie, jednak połączyła je wiara w demony. Każda z nich posiada certyfikat, ma umiejętności i determinację, pozostało tylko złapać demona, mordercę, na koniec go zabić! Skoro staruszki wpadły na tak złowieszczy pomysł, to może mają na koncie jakieś inne trupy?
W trakcie wielu wydarzeń poznajemy Damiana złodzieja grzybów, Artskiego pisarza z problemem alkoholowym, Andżelikę samotną matkę z hotelu i kilka innych postaci. Każdy w jakimś stopniu angażuje się w rozwikłanie zagadki, jednak morderca dalej jest nieuchwytny. Powstaje nawet pewnego rodzaju portret psychologiczny, jednak ciężko na jego podstawie określić chociażby płeć tego osobnika. Wszyscy znajdujemy się w kropce.
Iwonie Banach, autorce książki, dziękuję najbardziej za zakończenie. Sprawiło mi ogrom radości, tak wspaniale opisane wątki, retrospekcje i wiele emocji, spowodowały mój ogromny zachwyt. Jak już wcześniej wspomniałam, plusem tej opowieści jest wartka akcja, sceny grozy, przeplatane humorystycznymi opisami rządzą się swoimi prawami, mnie rozbawiły do łez. Relacje rodzinne są dosyć skomplikowane, jednak jestem w stanie zrozumieć Magdę. To zdecydowanie moja ulubiona postać, zmagająca się z wymogami nałożonymi przez rodzicielkę, w głębi serca pragnąca od życia czegoś więcej. W jej przypadku ważą się życiowe losy, podjęta decyzja, będzie miała ogromny wpływ na całą przyszłość. Od początku, do końca trzymałam kciuki za sukces oraz dokonanie odpowiedniego wyboru.
Dwa w jednym, to dobra opcja!
Tymczasem,
Katarzyna