Książka "Straż", o czym świadczyła wakacyjna, facebookowa akcja motywująca do czytania, po wydaniu poszła w zapomnienie, przez zmasowany atak wydawanych w tamtym okresie paranormali, ale ci, którzy głębiej poszukali natknęli się i na tą książkę, grubośc ich zachęciła, kupili... i doszli do tego samego wniosku co ja ... że to paranormale a nie "Straż" powinny odejść w zapomnienie! Powieść Marianne Curley to zdecydowanie coś nowego, łączącego w sobie cechy fantastyki z książką młodzieżową, jednak ze znacznym naciskiem na to pierwsze. Historia jaką sprezentowała nam autorka, na pewno długo zostanie w mojej pamięci i jestem praktycznie rzecz biorąc pewna, że w waszej też!
Ethan, odkąd był małym chłopcem i zamordowana została jego siostra, służył Straży, i teraz, po wielu latach w końcu chciał dostać to jedno, jedyne wyjątkowe odznaczenie o jakim marzy się każdemu Strażnikowi - skrzydła. Jednak nie wszystko idzie po jego myśli. Ważniejsi od niego, rzeczywiście dają chłopcu wyraźnie do zrozumienia, że mają do niego zaufanie jednak okazują to trochę inaczej niż chłopakowi się zamarzyło. Powierzają mu bowien Uczennicę - młodszą siostrę swojego byłego najlepszego przyjaciela Matta - Isabel. Ethan będzie musiał razem ze swoim przewodnikiem, a także przyjacielem, Akarianem, wprowadzić Isabel w świat Strażników Veridianu, ale sprawę komplikuje fakt, że rodzina Isabel nie może się o niczym dowiedzieć, oraz, że Matt, brat dziewczyny nie patrzy przychylnym okiem na "projekt z historii" który wykonuje ona partnerując byłemu przyjacielowi. Czy pokonując wszystkie przeciwności Isabel stanie się odpowiednią Strażniczką? Czy Ethanowi uda się zwycięzko wyjść z kłopotów w jakie się wpakował? Czy będzie godny otrzymania mocy lotu? Czy w świecie, w którym trwa odwieczna walka między Porządkiem a Chaosem znajdzie się miejsce na uczucie? No i najważniejsze - gdzie tak naprawdę mieszka Akarian?
Ostatnie pytanie oczywiście powinno być traktowane z przmróżeniem oka. Po prostu szafirowowłosy Akarian niesamowicie mnie intrygował i automatycznie jestem strasznie ciekawa gdzie spędza całe dnie, bo na ten temat był bardzo tajemniczy, nie tylko na ten co prawda, ale to się nazywa uczepić jakiegoś szczegółu, jakkolwiek nieznaczący by był (chociaż kto wie - może właśnie to będzie miało ogromny wpływ na rozwinięcie fabuły?). No i jeśli o nim mówimy to warto wspomnieć, że następna część tej trylogii – „Mrok” częściowo opowiadana właśnie z perspektywy mentora Ethana, z czego się ogromnie cieszę oczywiście.
W książce mamy do czynienia z narracją pierwszoosoową, jednakże rozdziały są przeplatane na te z perspektywy Isabel, aby lepiej się zapoznać z jej sytuacją, bratem oraz ogólnie nią i jej uczuciami, oraz z perspektywy Ethana, jakby „bardziej głównego” bohatera na którym opiera się cała fabuła książki. Żadna narracja nie była jakoś specjalnie irytująca, raczej naturalna i mimo, że takie powieści, mają zazwyczaj narratora „wszechwiedzącego” i „wszechobecnego”, to rozwiązanie najlepiej pasowało do fabuły.
Isabel i Ethan. Ta dwójka bohaterów była w sumie naprawdę ciekawa, ale, mimo, że mentora Ethana, Akariana o którym już oczywiście wcześniej wspomniałam, jakoś specjalnie dużo nie było, to i tak go okropnie polubiłam! Intryguje mnie jeszcze brat Isabel, Matt, i myślę, że dowiemy się conieco o nim w nastepnych częściach. Wątek romantyczny, którego właściwie to nie ma, aczkolwiek jak ktoś, tak jak ja, się uprze, to go dostrzeże, chociaż na pewno znajdziemy go w następnej części, jest… bardzo, ale to bardzo nieprzewidywalny i nawet jeżeli ktoś siągnie po tą książkę tylko dlatego, że chce się przekonać o jakiej nieprzewidywalności mówię, to dobrze. Każda motywacja jest dobra, a przy okazji na pewno urzeknie go histroria Strażników.
Oprawa graficzna tejże serii w Polsce jest zdecydowanie… różna od tych zagranicznych. Tu mamy do czynienia z jasną okładką z blondwłosą, trochę jakby… niewinną postacią i, mimo, że nie jest to dzieło najwyższych lotów, przynajmniej moim zdaniem, bo jest tak jakby za dużo pustego na tej okładce, to na półce bardzo ładnie się prezentuje. Jeśli porównać by do okłądek zagranicznych, to, jak już wspomniałam, różni się ona od nich tym, że te z innych krajów są… przede wszystkim ciemniejsze, a po drugie, cel grafików był pewnie taki, że miały być bardziej nastrojowe, ale ta książka zdecydowanie nie ma nastroju pasujacego do czarnej okładki z kwiatem! Możemy w niej znaleźć humor, cięte dialogi itp., więc mimo wszystko uważam, że nasza okładka jest jak najbardziej udana.
Podsumowując, „Straż” niesłusznie została zapomniana przez ludzi w tym natłoku książek, tak naprawdę do siebie zdumiewająco podobnych, i jest ona lekturą niemalże obowiązkową dla każdego fana lektur związanych z magią, tajemnicą i rewelacyjnymi emocjami towaryszącymi czytaniu. Bardzo się cieszę, że dostałam szansę przeczytania „Straży” i zdecydowanie polecam każdej osobie jako przyjemną lekturę do poduszki chociażby. Oceną w skali od 1 do 10 będzie ni mniej, ni więcej jak ładniutka i tłuściutka dziewiątka.
Orginalny tytuł: The Named
Numer tomu w serii: I
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 04.05.2011r.
Ilość stron: 430
Cena det: 39.90 zł