Chyba znowu wszechobecne ochy i achy zrobiły swoje. Niby się nie nastawiałam, ale jednak... podświadomie liczyłam na coś naprawdę świetnego! Czy się zawiodłam? Nie tyle zawiodłam, ale też nie jestem do końca usatysfakcjonowana. Szczerze mówiąc, jestem trochę rozdarta. Ale od początku...
Test na miłość to moje pierwsze spotkanie z autorką. Nie miałam okazji czytać jeszcze "Więcej niż pocałunek", chociaż ta książka znajduje się na mojej (nieskończonej) liście do przeczytania. Słysząc tak wiele dobrego o pierwszej książce, kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź Testu na miłość, od razu zapragnęłam ją mieć i przeczytać! Już sama okładka, tak bardzo pozytywna, przyzywała mnie do siebie ;)
Khai- chłopiec, teraz już mężczyzna, inny niż większość ludzi. Kiedy wszyscy płakali, on nie potrafił. Nie czuł tego smutku. A kiedy nie rozpaczasz po śmierci przyjaciela, to znaczy, że jesteś złym człowiekiem? Że Twoje serce jest z kamienia?
Tak trudno zrozumieć i zaakceptować nam inność.
My (Esme), Wietnamka, pracowała jako pokojówka i sprzątaczka, przez co część osób patrzyła na nią z góry, uważała za gorszą. Jednak autorka szybko pokazuje, że to nie status społeczny stanowi wartość człowieka.
Pewnego dnia Esme dostaje niecodzienną propozycję. Ma polecieć do Stanów i poślubić mieszkającego tam Khaia. Jednak to nie pomysł chłopaka, ten wręcz przeciwnie, nie ma zamiaru się wiązać! To matka, w trosce o jego szczęście, chce go zeswatać i na żonę dla syna wybrała właśnie Esme.
Dziewczyna ma całe lato na to aby go uwieść.
Po przylocie jest totalnie zagubiona, widać, że oboje są z dwóch różnych światów.
Przyznaję, że początkowo cały pomysł na fabułę totalnie mnie rozwalił. Natomiast Esme mnie irytowała, udając czasem kogoś kim nie była i hmm, rządząc się w nowym domu. Naszego bohatera zresztą również irytowała ;) od początku mocno pociągała go fizycznie, jednak poza tym wprowadziła chaos do jego życia, który ciężko było mu zaakceptować.
Chłopak sam nie wiedział kiedy w jakiś sposób stała się dla niego ważna. Nie potrafił zrozumieć jej zachowania, jej potrzeb, a jednak czuł...coś. Nie rozumiał swoich emocji, był przekonany, że nie jest w stanie kochać, a jednocześnie był gotów zrobić dla niej wszystko, chronić ją. W wielu sytuacjach nie wiedział jak się zachować, nie było jednak tajemnicą, że miał autyzm.
Strasznie irytowało mnie to, że Esme niczego mu nie ułatwiała, rzucała fochami, zamiast spróbować porozmawiać. Może nie była wykształcona, ale powinna rozumieć dużo więcej! I chociaż rozumiem, jaki Khai potrafił przypadkiem sprawiać ból, frustrowało mnie zachowanie Esme! Miałam ochotę krzyczeć z tej frustracji!
Miłość to nie słowa! Co zabawne, widziałam tę miłość ze strony chłopaka, emanował nią całym sobą! Pokazywał to na dziesiątki sposobów! Tymczasem Esme, która potrafiła powiedzieć "kocham Cię"... nie wiem, ja tego nie czułam. I właśnie dlatego jestem tak rozdarta. Ogromnie podoba mi się wykreowanie postaci Khaia. Natomiast Esme po prostu za bardzo nie polubiłam.
Mimo wszystko, książkę czyta się naprawdę przyjemnie, a końcówka jest szczególnie urocza :)