Autor spędził sporo czasu - jako badacz, korespondent i doradca wojskowy - na terenach, gdzie rozgrywa się akcja powieści i to się czuje podczas lektury. Do ciekawszych elementów książki zaliczę opisy natury, przedstawienie sposobów polowania, czy łowienia ryb, oraz w ogóle tradycyjnego trybu życia i zwyczajów Samojedów - rodzimej ludności syberyjskiej. Sympatia autora dla niej już w pierwszym rozdziale skontrastowana jest mocno z jego (i jej) niechęcią wobec opresyjnej i samowolnej carskiej administracji i w ogóle wobec Rosjan, których określa się w książce mongolskim określeniem "urusów". Akcja natomiast jest - niestety - dość komiksowa: już w pierwszej scenie nie uwierzyłem, gdy młody Samojed Wotkuł podciąga na linie przerzuconej przez gałąź drzewa ubitego łosia tak, że ten nie dotyka ziemi - dorosłe łosie ważą do 800 kg.... Podobnie jest z sylwetką głównego bohatera, katorżnika Władysława Lisa (nomen-omen: Ossendowski sam pieczętował się herbem Lis). Ten, uczestnik powstania listopadowego 1831 roku, który powraca do polskości tylko dzięki Polce, Juliannie z Truszkowskich, w której się zakochał i która została jego żoną, zostaje zesłany na Syberię do Narymu, najbardziej (kiedyś) na północ wysuniętego osiedla pomiędzy rzekami Ob i Jenisej. Żona towarzyszy mu w zesłaniu. Oboje, angażując się w szerzenie oświaty (nauka czytania dla dzieci i dorosłych) i sprawując opiekę lekarską nad miejscową ludnością (sprowadzając fachową literaturę medyczną pani Lisowa - bez żadnych studiów i praktyki - jest lepszą lekarką niż cesarski medyk, szef rosyjskiej służby zdrowia... No, czy to nie jest cud?!) z miejsca zyskują jej sympatię i pomoc. Ale w czym tkwi ich komiksowość? Nie mają po prostu żadnych słabości, chwil zwątpienia czy niepewności - same pozytywne cechy. We wszystkim są lepsi od innych - we wszystkim! Władysław, potężny chłop, jednym ciosem powala najtęższych zawadiaków i największe niedźwiedzie, i, nie znając zupełnie warunków miejscowych, w ciągu jednego roku staje się nie tylko zręczniejszy w połowach ryb i w polowaniu od nich, ale też rewolucjonizuje uprawę roli, zaradza pomorowi ryb, w jednej chwili zmienia zwyczaje istniejące od 500 lat... Po prostu heros. Polski Hermes. To budzi niedowierzanie i podejrzenia, że mamy do czynienia z postacią typu Kapitan Ameryka, tyle tylko, że w jakimś polskim, syberyjskim wydaniu. Nie twierdzę, że nie było na Syberii wspaniałych Polaków, którzy działali podobnie, ale w postaciach małżeństwa Lisów skupiają się najszlachetniejsze cechy zesłańca. I tylko te. I ta natychmiastowa wierność i oddanie wszystkich miejscowych. No, możliwe, ale nie uwierzyłem... W powieści widać też europejskie poczucie wyższości autora wobec ludności tubylczej (typowe jeszcze do lat 60-tych nawet w antropologii), co dziś już trochę razi. Rzuca się też w oczy wyjątkowa zajadłość myśliwych, żeby tylko jak najwięcej utłuc zwierząt dla skór na handel (całe mięso zostawiane jest na miejscu - nie rozumiem, jak Samojedzi godzą to z wiarą w Numę - Wielkiego Ducha tajgi, którego należało przeprosić za zabijanie jego stworzeń a usprawiedliwieniem była wyłącznie konieczność. Tu zachowują się oni po prostu tak, jak amerykańscy traperzy. Co do Polski i jej losu, to warte zauważenia jest przekonanie bohatera, iż do klęski powstania walnie przyczyniło się polityczne skłócenie Polaków i najlepszym programem naprawy, jego zdaniem, jest praca (organiczna) i porzucenie wszelkich niesnasek oraz waśni politycznych, które osłabiają naród. Książka była pisana w 1935 roku, więc może to było również jakieś (pozytywne i pozytywistyczne) posłanie Ossendowskiego do jego współczesnych.
Na końcu książki znajduje się słowniczek obcych słów (rosyjskich, niemieckich a także "syberyjskich") użytych w książce. Nie wiem, czy to pomysł wcześniejszego, przedwojennego wydania, czy może tego powojennego z 1946, a kto wie, może samego autora, ale wygląda dość anachronicznie i nędznie. Wyjaśniane są tam m.in. słowa typu tajga ("syberyjska odmiana dzikiego lasu"), tundra, pardon, selekcja, czy "damm" ("przekleństwo angielskich marynarzy, odpowiada naszemu wykrzyknikowi: 'do licha'"). Znaczenia większości z nich domyślamy się z kontekstu. Nie twierdzę, że słowniczek jest całkiem niepotrzebny, ale absurdalne jest jego wykonanie: niektóre słowa znalazły się tam niepotrzebnie, inne wyjaśnione są zbyt zdawkowo, więc niedostatecznie, no i nikt nie wie przed przeczytaniem, że książka posiada jakikolwiek słowniczek (szkoda, że nie są to przypisy pod tekstem).
Notatki>> małachaj, oblepicha, maroszka, jagody " kniażeniki" "grużdzi", zakrom, ryby: chajruz, "pyżjan", "szczokur", nelma, moksun, tajmień, "wonz";Nerczyńska katorga, zamor, śliże, baron Toll, generał Benkendorf, czeski lekarz Jungman, doktor Gruber, Johann Helfrich Jüngken, sor, rzeki: Ałgim, Sym, Tym/Nelemka, Wydczes, Usakir?, Keć, Komalcis; tundra Dużej Bałki, Samojedzi -Sameednam (synowie tej ziemi), Samojedzi tymsko-karakońscy (pp. chodzi o tjumeńsko-karakolskich); zagroda dla ryb: kleć, pluchy; czapki: kis, malci, pime, czyże; kożuch "sok", pas "ni", kołpak skórzany "nesowo"; "tarach" (z ormiańskiego: ropa; ros. гной) - gnilec, szkorbut - leczony wywarem z garbnika i listków borówek, sokiem z żurawin i "czeremszy" - dzikiej cebuli (tzn. czosnku niedźwiedziego); synapizm -okłady z olejkiem gorczycy; najd - ognisko z 2 złożonych pni jak tu:. Rozpacz wygnania bohater przenosi na naturę (absurd) (s.146-147): skontrastowana tęsknotą do "spokojnych, oświeconych, słonecznych wielkich zbiorowościach ludzkich" (s.149)..., Wotkuł dmie w "kręty róg bawoli" (jak Wojski?! - skąd bawoły na Syberii?), gwiazdy "Stożary", wnyki-"słopcy", stępice na rysie; nastem - warstwa cienkiego lodu, zybun (bagno). Dźwięki: kaczki krachtają, głuszce puchają, pardwy kokcielą..."Na przykopę z wierciochem - na Wisłę z niewodem", Speranski (?) walczy z łapownictwem, dr. Haaze?, osada Petropawłowskij Ostrog (?).
“Mocni ludzie” to kontynuacja “Trębacza cesarskiego”: @Link. Władysław Lis za udział w powstaniu listopadowym zostaje zesłany na Syberię. Wyrusza z nim świeżo poślubiona żona Julianna. Książka opowi...
“Mocni ludzie” to kontynuacja “Trębacza cesarskiego”: @Link. Władysław Lis za udział w powstaniu listopadowym zostaje zesłany na Syberię. Wyrusza z nim świeżo poślubiona żona Julianna. Książka opowi...
„Stłumiwszy w sobie oddech, który troską płynie, Westchnąć w ciszy za wszystkich, co prześladowani, Za tych, co uwięzieni i którzy wygnani. Za tych, co leżą teraz na deskach cierpienia Z otwartym...
@aniabruchal89
Pozostałe recenzje @tsantsara
Skoro człowiek trawi, to czy trawa człowieczy?
Twoje ciało jest niewyobrażalnie mądre. Nie planowałem czytać książek dla dzieci, ale na tę wpadłem w akcji czytaj.pl jak, nie przymierzając, pies na cudzą kupę podczas...
Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...