Tajemnica Coca-coli to książka napisana przez Michała Matlengiewicza, która swoją premierę miała 12. kwietnia 2021. Została wydana nakładem wydawnictwa Novae Res. Miała być to zabawna opowieść z wątkiem młodzieżowym. Czy udało się osiągnąć zamierzony efekt?
Były żarty...
Jedne lepsze, drugie gorsze (zdecydowanie więcej tych drugich). Główny bohater to nastoletni Ray, którego życie to pasmo nieszczęść. Zaczyna się od felernego wydarzenia na szkolnej potańcówce, w wyniku którego niemal pół szkoły widzi go nago, a zdjęcia jego bladych pośladków trafiają do Internetu. Czytelnik może współczuć chłopakowi, ale ta sytuacja ma tylko dwie funkcje — najpierw rozbawić, potem ewentualnie wzbudzić współczucie. Nie ma żadnego rozwiązania tej sprawy. Czy osoby odpowiedzialne za upublicznienie intymnych zdjęć bez jego zgody zostały zdemaskowane i ukarane? Nie. Czy w książce w odpowiedni sposób powiedziano, że takie działania są krzywdzące i nie powinno się ich podejmować? Nie wydaje mi się... A to tylko wierzchołek góry lodowej. Tekst jest usiany takimi wpadkami, nieliczne z nich mogę zaliczyć do udanych momentów humorystycznych, ale zdecydowana większość to kiepskich lotów żarty bez morału.
...główny bohater to jeden z nich...
Kreacja Raya z zamierzenia miała być karykaturalna, przerysowana. Niestety, wyszedł on na osobę, która nie umie poprawnie zachować się w społeczeństwie, jest niezaradna i w wielu momentach po prostu przygłupia. Chłopak nie uczy się na błędach, nie ma swojego zdania i jest ślepo zapatrzony w to, co przyniesie mu pieniądze (których sam długo nie jest w stanie zdobyć). Narracja pierwszoosobowa pozwala nam wgryźć się w myśli Raya, a są one pełne przekonań zakrawających o tzw. toxic masculinity (płakanie jest dla bab, powinienem się zachowywać jak mężczyzna itd.) i momentami homofobiczne (np. gdy widzi koleżankę ubraną w «jak sam mówi» „sukienkę koloru mango”, jego pierwszą myślą jest „Czy ja jestem gejem?”, co zamiast być zabawną wstawką, jedynie kultywuje krzywdzące stereotypy).
...to samo z akcją
Tak naprawdę to nie jestem pewna o czym jest książka, którą właśnie przeczytałam. Niesamowicie krótkie rozdziały wydają się być o wszystkim i o niczym. Za dużo wątków, które są słabo rozwinięte i za dużo przypadków, które są tak odrealnione, że aż na samą myśl boli głowa. Szczegół, o którym mowa z tyłu okładki, wprowadzony jest do powieści około 25 stron przed zakończeniem, co zakrawa o nielubiany przez wielu czytelników spojler. Samo zakończenie... Nawet nie wiem czy mogę powiedzieć, że mnie zaskoczyło. Na pewno zdziwiło mnie to, w którym momencie nastąpiło i jak bardzo zostało pozbawione sensu w odniesieniu do reszty fabuły.
Podsumowując — Tajemnica Coca-coli, to lektura, co do której nie miałam zbyt wysokich oczekiwań, ale i tak mnie rozczarowała. Widniejący na ostatniej stronie napis „Cdn...” napawa mnie lękiem. Nie zamierzam sięgać po (ewentualny) tom drugi, ale aż boję się pomyśleć, co autor może nam w nim zaserwować. Zdecydowanie nie polecam tej książki.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl