„Kroniki czasu Ziemi” to naprawdę intrygująca powieść. Kreacja świata przedstawionego pozwala stwierdzić, że utwór należy do fantastyki. Nietypowo jednak książka ta łączy w sobie elementy science fiction i fantasy. W utworach science fiction najczęściej przenosimy się w przyszłość, ta powieść przenosi nas jednak do bardzo odległej przeszłości. Czy to możliwe, żeby przed milionami lat na Ziemi istniała inna niż człowiek inteligentna rasa, która stworzyła swoją cywilizację? No tak! To właśnie homorianie i ich demokratyczne państwo, Carstwo Ghintarii.
Fabuła jest niezwykle skomplikowana. Od pierwszych rozdziałów pojawia się kilka wątków, które zupełnie się ze sobą nie łączą. Na początku poznajemy arcytriskupa Judhosza i jego nową zarządczynię Judythanię, a kolejny rozdział przenosi nas do współczesności, w której Adam powraca do Polski kraju przodków i pragnie kupić dom w górach. Koniecznie taki stojący w odosobnieniu. Powieść przynosi nam też kilka ciekawych wątków miłosnych, jak np. historia Zolthara i Incarii. Znali się od dzieciństwa i kochali bardzo, jednak dziewczyna z dziwnych i na początku nikomu nieznanych powodów zakończyła ten związek. Równie intrygująca jest historia Ewy i Adama, którzy za pomocą znanego z legend portalu przenoszą się do raju, kraju dwóch słońc, w którym nigdy nie ma nocy. Początkowo wątki te nie mają ze sobą nic wspólnego, ale w miarę czytania czytelnik odkrywa coraz więcej powiązań, a historia wyłaniająca się z powieści staje się coraz bardziej intrygująca. Wszystko to prowadzi do ostatnich rozdziałów, w których całość nabiera sensu.
Obok niezwykłej fabuły zaletą książki jest też jej refleksyjny charakter. Śledząc losy homorian i nieśmiertelnych Wagów przyglądamy się naszej dzisiejszej ludzkiej cywilizacji. A w książce nie brak nawiązań. Dawna upadła rasa stworzyła własne odrębne państwo. Właściwie wszystko było tam inne. Gdy jednak zaczniemy czytać wnikliwie, okaże się, że nie wszystko, a właściwie nic. Idensolety (bransolety identyfikacyjne), wojny, kapłani, zebrania, wysokie rody, przyjęcia, bogowie, związki miłosne, demokracja, rozwój techniki – znamy to wszystko z dzisiejszych czasów. Niektóre opisy wydarzeń są bardzo czytelne i od razu wiadomo o jaką część naszej rzeczywistości chodzi. Dobra powieść science fiction powinna pozwolić czytelnikowi na podróże w czasie i przestrzeni, a jednocześnie stwarzać miejsce do refleksji o teraźniejszości. Tu właśnie tak jest.
„Kroniki czasu Ziemi” to książka, która wymaga skupienia. Niektóre fragmenty czyta się szybko i lekko, jak na przykład wątek fantasy o tajemniczej dziewczynie Citrih próbującej rozwikłać zagadkę swego pochodzenia. Inne fragmenty są trudne. Pozbawione dialogów długie partie narracyjne mogą być dla czytelnika nużące, zwłaszcza, że napisane są dość trudnym i trochę nudnym stylem. Książka wydana została w formacie większym niż przeciętny. Na stronie jest dużo tekstu. Niezwykle białe kartki, drobna czcionka i dużo trudnego tekstu w stylu publicystycznym – czasami naprawdę można się zmęczyć.
Pomimo wszystko powieść mi się podobała. Jest wyjątkowa, bo bardzo oryginalna. Niektóre wątki są niezwykle wciągające, a konstrukcja fabuły, w której wszystko zmierza do końcowego rozdziału, aby się tam ostatecznie wyjaśnić, bardzo mi się podobała. Miłośnicy nietypowych powieści, a także czytelnicy fantastyki różnego typu powinni docenić tę książkę. Ja bardzo polecam.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl