„Tłumaczyłam sobie, że miłość fizyczna to nie wszystko. Potem przyszły erotyczne wizje i sny. Tak jakby ignorowana przeze mnie diablica ocknęła się, zorientowała, że jest uwieziona, i szukała wyjścia. Groziła, że się nie podda”
Zanim zaczęłam czytać książkę „Klub pana G.”, doskonale wiedziałam, że mam w swoich rękach erotyk. Każdy, kto czyta tego rodzaju literaturę, doskonale wie, że z romansami ma naprawdę niewiele wspólnego.
Jak to też z erotykami bywa, wszystko skupia się na seksie. Tylko że ta historia to nie tylko seks. To także fabuła – która mi się podobała. Oczywiście, jest kilka rzeczy, które chętnie widziałabym inaczej, jednak patrząc na całokształt, uważam to naprawdę fajna książka.
Wśród recenzji, jakie widziałam, często pojawiał się zarzut nazw, jakich autorka używała do opisywanie narządów płciowych damskich oraz męskich. I choć w pierwszej chwili też byłam zdziwiona, to w książce tak naprawdę dostajemy wyjaśnienie tego, dlaczego bohaterka, a to jej oczami widzimy tę historię, używa takich, a nie innych określeń. Jakby nie patrzeć, była żoną ginekologa. Jeszcze zanim nią została, była redaktorem jego książki, jednocześnie rozmawiając z nim na wszystkie tematy związane z naszymi ciałami. Dlatego, choć może niektórym to przeszkadzało, dla mnie nie było to czymś, co miałoby zaważyć na ocenie książki.
„Klub Pana G.” to historia, która w mojej ocenie wypadła naprawdę dobrze. Autorka ma fajny i lekki styl, doskonale wie jak budować napięcie i zaskoczyć czytelnika. Ja niewątpliwie dałam się kilka razy zrobić w konia.
Gdyby w tej książce było trochę mniej powtórzeń, które znajdziemy w scenach erotycznych, oraz autorka dałaby nam okazję bardziej poznać bohaterów, historia Mileny byłaby dużo lepszą opowieścią.
„Klub Pana G” pomimo kilku niedociągnięć uważam za naprawdę fajną książkę erotyczną. Niestety nadal w niektórych domach uważane jest, że kobieta która „nie pracuje”, bo zajmuje się domem, dziećmi i wszystkimi innymi wieloma rzeczami, powinna być cicha, szara i nie mieć własnych pragnień. Oczywiście nigdy nie popierałam ani nie będę popierać zdrady, jednak w tej historii wiele czynników złożyło się na takie, a nie inne postępowanie bohaterów. Smutne to strasznie, że w dzisiejszych czasach seks nadal jest tematem tabu, osoby, które mają odwagę marzyć o czymś więcej, poza pozycją misjonarską są potępiane i nierozumiane. Niby mamy własną wolę, a nie jedna osoba boi się powiedzieć o tym, czego tak naprawdę pragnie..
Osobiście cieszę się z tego, że takie książki powstają. W końcu nikt, kto nie ma ochoty, nie musi ich czytać. Ja z lektury „Klubu Pana G.” jestem zadowolona. Jeśli więc szukacie naprawdę gorącej historii, to tu, z pewnością ją znajdziecie. Ja jestem niezwykle ciekawa, czy powstanie drugi tom, bo tak naprawdę furtka została otwarta, a samo zakończenie wymagałoby jeszcze kilku wyjaśnień. Kto wie. Pożyjemy, zobaczymy.