„Siła trucizny” autorstwa Marii Y. Snyder to pierwsza część trylogii „Twierdza Magów”, drugą – „Dotyk magii” ujrzymy w księgarniach w maju tego roku, a trzecią – „Prawda ognia” w październiku, co uważam za dość szybkie tempo wydawnictwa w porównaniu z na przykład częstotliwością ukazywania się kolejnych tomów serii zaczętych przez wydawnictwo Amber, ale nie mam zamiaru porównywać na czyjąś niekorzyść (przemilczmy fakt, że już to zrobiłam). Wydawnictwo Mira raczej specjalizuje się w wydawaniu powieści obyczajowych i romansów, ale gdy się poszuka znajdzie się takie fantastyczne perełki jak właśnie „Siła trucizny”. Czy jej siła jest na tyle duża aby przyciągnąć spore grono czytelników?
Yelena ma na koncie zabójstwo. Nie ważne jest to, ze zabiła w samoobronie, prawo państwa w którym żyje jasno głosi, że karą za zabójstwo innego człowieka jest nic innego jak śmierć zabójcy. Jednakże Yelena dostaje drugą szansę. Oczywiście nie zostanie wypuszczona na wolność, ale uwolniona z celi będzie służyła charyzmatycznemu Valkowi jako testerka żywności. Jednak taka wolność, to praktycznie rzecz biorąc wcale nie jest wolność. Dziewczyna bowiem zostaje otruta trucizną pod nazwą Motyli Pył i codziennie musi zażywać odtrutkę aby nie umrzeć. Jak w takim razie ma uciec? Staje się to niewykonalne… W dodatku dowiaduje się, że kryje się w niej potężna magiczna moc, którą będzie musiała okiełznać, inaczej mogłaby się wymknąć spod kontroli, a to tylko naruszyłoby naturalny porządek świata, czyli narobiło wiele złego. Jednak jeśli Yelena zdoła zapanować nad tym czym została obdarzona… „Grozić” jej będzie zostanie jednym z najpotężniejszych magów wszechświata. Czy dziewczynie uda się uciec? Uzyska odtrutkę na Motyli Pył? Czy znajdzie w pałacu komendanta sprzymierzeńca czy wszyscy okażą się oszustami?
Narracja tejże książki jest prowadzona z punktu widzenia Yeleny – głównej bohaterki, jednakże wcale się tego nie odczuwało co chyba jest plusem chociaż ja sama nigdy nie potrafię tego stwierdzić, czasem lubię narrację pierwszoosobową, czasem nie, a w tym przypadku jakoś specjalnie mnie nie wzruszyła, ale też nie była czymś irytującym. Po prostu… w porządku.
Co do bohaterów, to tutaj będę musiała trochę ponarzekać, bo nie wiedzieć czemu, ale w sumie nikt do mnie nie trafił. No, za wyjątkiem Valka, ale jeden bohater na tle jakichś dziesięciu z których nikogo nie mogliśmy poznać specjalnie dobrze, to mało. Jeszcze Janco był w porządku, ale tak naprawdę, skończyłam książkę już jakiś czas temu i niewiele o nim pamiętam. Pamiętam za to, że przez długi czas irytowała mnie Yelena swoją… banalnością? Tak, chyba tak. Nie było to uczucie towarzyszące mi przy czytaniu książki cały czas, ale w niektórych momentach szczególnie, jednak nie przeszkadzało to nie wiadomo jak bardzo ogólnej przyjemności płynącej z czytania tej książki. Jeszcze oczywiście muszę ponarzekać na imiona, które były jak na mój gust strasznie wymyślne… Chyba jednak wolę te banalniejsze od Brazzela, Yeleny, Reyanda czy Mogkana ;) No i też, w pierwszych 300-stu (!!) stronach brakowało mi zdecydowanie wątku romantycznego, którego nie było prawie wcale, pojawił się dopiero pod sam koniec i bazując na zakończeniu „Siły trucizny”, w następnych częściach jeśli się rozwinie to raczej niewiele, choć mam szczerą nadzieję, że się mylę, bo dwójka głównych bohaterów stanowi naprawdę ciekawą parę i chciałabym wiedzieć jak to się u nich rozwinie ; )
Jeśli zaś chodzi o oprawę graficzną to tu należą się brawa. Okładki towarzyszące tej serii są oryginalnymi z czego bardzo się ciesze, bo doskonale wpasowują się w klimat tej książki i coś czuję, że na półce wszystkie trzy będą się prezentować znakomicie, a kto nie lubi estetycznych trylogii w swojej prywatnej biblioteczce : )? W środku rozdziały oznaczone są bardzo prosto, bez żadnych „ubarwień” i grafik, a szkoda. Dodatkowo jeszcze wydawnictwo jak zawsze w swoich książkach umieściło parę stron reklamujących lutowe zapowiedzi, tę serię i daty premier następnych części oraz serię P.C. Cast a także Geny Showalter. Kto wie, może osoba, która serii „Patholon” nie czytała dzięki tej książce by ją poznała, czego żałować by się chyba nie dało : )
Podsumowując, „Siła trucizny” nie jest nie wiadomo jakim „wow” na rynku wydawniczym, ale też daleko jej do oklepanych powieści innych wydawnictw, jakie teraz już na szczęście robią się coraz mniej „modne”. Mimo niedociągnięć, spędziłam przy niej naprawdę miłe chwile i polecam fanom pozycji fantastycznych, bo wypadałoby powieść pani Snyder poznać. W mojej ocenie 7/10.
Oryginalny tytuł: Poison Stude
Nr. Tomu w serii: I
Wydawnictwo: Mira
Data wydania:
Liczna stron: 384
Cena detaliczna: 34,99