Po przeczytaniu dwóch pierwszych książek cyklu spodziewałam się, że kolejna niczym mnie nie zaskoczy. Carter powiela w każdej z nich świat oparty na zaserwowanym w "Krucyfiksie" schemacie. Oczywiście genialny zmysł wytrawnego śledczego do zadań najtrudniejszych z łatwością manewruje między detalami sprawy, nawet gdy nie ma możliwości zebrania dokładnych dowodów DNA, czy choćby prześledzenia wniosków z autopsji.
Zapewne w każdej książce poświęconej Hunterowi, ten będzie wykonywał idealnie swoją mission impossible z równie zawrotną szybkością i przebiegłością, w mig odczytując pobudki przestępcy. Zmieniać się będą jedynie ofiary, bo i reszta świata policyjnego, jak i tego mniej praworządnego jest obecna przy okazji ponownie powoływana do życia (choćby sławny D-King).
Właściwie to uderza mnie jedno. Skoro Robert Hunter jest człowiekiem o ponadprzeciętnym ilorazie (w końcu w wielu 23 lat zrobił doktorat, a jego praca stałą się biblią w dziedzinie kryminologii), poliglotą umiejącym czytać z ruchu warg, psychologiem potrafiącym w dwie minuty określić charakter człowieka po jego sposobie bycia oraz świetnie rozpracowującym motywy działań przestępców, to naprawdę dziwię się, że Autor na fabułę trwoni ok 400 stron. Może gdyby pozwolił choćby jego partnerowi być w minimalnym stopniu tak dobrym, to wspólne działanie ułatwiłoby szybsze zdemaskowanie zbrodniarzy i ten geniusz by się na coś zdał? A jeszcze lepiej, gdyby cześć inicjatywy należąca do Huntera mogła stać się siłą pani kapitan. Inaczej za chwilę w roli śledczego będę widzieć Batmana, który nakrywa płaszczem całe miasto i zamiast prowadzić śledztwo wymierza bezpośrednie ciosy. Myślę, że kreacja głównego bohatera zabija powoli projekt. Detektyw panoszy się w całej rozpiętości fabuły, że trudno skupić się na poczynaniach samego mordercy. Obecnie Garcia jest tylko kwiatkiem do kożucha. Widocznie wszystko co miał do powiedzenia na jego temat autor wyprodukował w "Krucyfiksie", a teraz zrzuca go na margines, jako zbędny balast.
Carter pisze zaskakująco sprawnie, posługując się krótkimi 2-3 stronicowymi rozdzialikami, co skutecznie napędza akcję, dając w odbiorze migawki z placu boju. Jednak podchodząc do kolejnego tytułu wiemy, że niewiele nas tu zaskoczy, prócz nowego opisu zbrodni, nieco innego charakteru popełnianych przestępstw oraz motywów działania sprawcy. Za to domyślamy się kierunku działań policji, toku prowadzenia śledztwa, a nawet możemy zacząć odgadywać, co Hunter powie. Niestety, powielane schematy powodują obniżenie naszego zaangażowania w treść. Jeśli przeczytaliśmy więcej niż jedną pozycję z cyklu, to przy kolejnej większość kart stoi przed nami odkrytych, jeszcze zanim dotrzemy do istotnych miejsc w fabule. Prawdopodobnie trzeba sobie robić większe przerwy czasowe pomiędzy kolejnymi odcinkami, bo inaczej ten serial przestanie nas zupełnie wciągać.
Niestety, wszystko tu się tak idealnie składa, że zaczyna wiać nudą, a i czasem można się uśmiechnąć przy kolejnych krokach prowadzących śledztwo. Rozumiem, że to Los Angeles, miasto magii i świateł, które żyje pełnią przez 24 godziny, ale dzięki tej powieści bardziej realistyczne wydają się popisy w wykonaniu znanych z komiksów superbohaterów niż detektyw z "Nocnego prześladowcy".