Debiut Julity Sarneckiej „Capo” był dla mnie sporym zaskoczeniem. Pamiętam jak dziś, jak wiele emocji przysporzyła mi relacja Vincenta i Klary. I jak to wszystko było genialnie opisane. Dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji Sekretów mafii. Nie ukrywam, że miałam też lekkie obawy, czy Żołnierz mafii utrzyma poziom Capo. I wiecie co? Muszę chyba zmienić myślenie, bo ono do niczego dobrego nie prowadzi! :P Ta ksiązka była tak genialna, że ja naprawdę zaczynam się bać co przyniosą kolejne historie autorki. Jest ona na idealnej drodze, jeśli chodzi o zostawienie w mojej głowie kaca książkowego!
Nasz główny bohater Misha, to albinos, który pomimo swojej odmienności, stał się żołnierzem mafijnej rodziny Santini. Prawa ręka Vincenta i jednocześnie najwierniejszy jego przyjaciel. Ich znajomość sięga samego dzieciństwa, kiedy to jeden stanął w obronie drugiego. Czy tej przyjaźni nic nie będzie w stanie złamać? Kiedy w życiu Mishy, pojawia się Eilis, mężczyzna będzie starał się z całej siły ją od siebie odepchnąć, żeby nie narażać jej na niebezpieczeństwo, bowiem jego praca…no cóż, nie ma co się oszukiwać, do bezpiecznych nie należy, a wrogowie tylko czekają, aby znaleźć jakikolwiek słaby punkt żołnierza…
„Wiesz, co najbardziej zbliża ludzi do siebie? Nie te dobre chwile, w których wszystko układa się po twojej myśli, tylko te najbardziej kropne i ohydne. Kiedy choć raz wejdzieś do mroku, trudno będzie Ci się z niego wydostać.”
Jeśli zastanawiacie się, czy kontynuacja jest równie dobra co jej poprzedniczka, to od razu Wam powiem, że nie jest. Jest o wiele lepsza! Sama fabuła już od pierwszych stron wciąga niemiłosiernie, przez co tej książki nie da się odłożyć! A jak już rzeczywiście trzeba, to myśli same wędrują do Mishy i do Eilis. Ale nie tylko! Autorka dodatkowo wrzuciła do tej książki tyle spraw mafijnych, że ani przez minutę nie będziecie czuli się znudzeni. Jak w jedynce było sporo opisów, które co poniektórych mogły trochę razić, tak tutaj są one mocno „zmniejszone” i przez cały czas coś się dzieje. Nie brakuje też zwrotów akcji, które mnie skutecznie przyspieszały bicie serca. Autorka tak motała tymi bohaterami, że ja sama do końca nie wiedziałam, co wydarzy się dalej. A przy samym końcu to już całkiem zwątpiłam :P
Oprócz Mishy i Eilis, mamy tu też oczywiście Vincenta i Klarę, którzy co jakiś czas będą się nam przewijać w całej historii. Zresztą jakby mogło być inaczej, skoro wszyscy są ze sobą poniekąd ze sobą powiązani. Bardzo podobało mi się wprowadzenie do książki postaci Maksima, który skutecznie nadtruł co poniektórym krwi. Sama nie wiem kogo bardziej teraz lubię – czy Mishe, czy nowego bohatera … :P jedno jest pewne, każdy z nich ma w sobie to coś! A Eilis? Ta to dopiero miała szalone pomysły i mnóstwo cierpliwości ;)
Cała historia, oprócz wydarzeń, które dzieją się obecnie, ma też wstawki z dzieciństwa głównego bohatera. Czyli co tak naprawdę wydarzyło się w jego dzieciństwie, że stał się tym kim jest teraz. Te rozdziały bardzo mi się podobały i nie pogardziłabym gdyby było ich też więcej ;) „Żołnierz mafii” to książka, którą polecam Wam całym serduchem! Styl pisania autorki jest tak przyjemny, że w połączeniu z tą niesamowitą historią, przysporzy Wam paru godzin wspaniałej rozrywki i wzbudzi w Was ogromną ilość emocji. A zakończenie… no cóż… nie będę przeklinać… po prostu poczekam…jakoś ;)
„To, czego pragniemy, nie zawsze pokrywa się z tym, co musimy.”