Brytyjska rodzina królewska interesuje mnie od dawna, stąd każda książka, choćby lekko powiązana z royalsami, prędzej czy później trafi na moją półkę. Tak też było w przypadku "W służbie królowej", która zainteresowała mnie tym, że opowieść o tej najsłynniejszej rodzinie królewskiej jest tu snuta z perspektywy guwernantki księżniczki Elżbiety (późniejszej królowej Elżbiety). Historia Marion Crawford jest o tyle ciekawa, że była guwernantka królowej była bohaterką pewnego skandalu, ale o tym za chwilę...
Napisać powieść, której bohaterami są postacie, które żyły naprawdę, jest bardzo trudno. Trzeba bowiem zaopatrzyć się w dużą dawkę delikatności, pozbyć się plotkarskich zapędów i postarać się przedstawić je w miarę obiektywnie, ale uważając przy tym, żeby za bardzo nie urazić ich, czy ich potomków ;). I to chyba starała się zrobić pani Tessa Arlen. "W służbie królowej" śledzi losy postaci będących od zawsze na świeczniku - księżniczki, a potem królowej Elżbiety i rodziny królewskiej - z perspektywy osoby, która była bardzo jej bliska. Marion Crawford towarzyszy swoim podopiecznym i ich rodzinie w czasach czasem trudnych, ale na pewno ważnych dla Korony, a czytelnik razem z nią.
Książka zaczyna się od momentu podjęcia przez pannę Crawford pracy guwernantki księżniczek Elżbiety i Małgorzaty z Yorku. Następnie mamy przeskoki w czasie i widzimy oczami Crawfie (jak nazywały ją młode uczennice) abdykację Edwarda VIII, potem II wojnę światową, aby następnie śledzić początki związku księżniczki Elżbiety i jej ukochanego księcia Filipa z Grecji. Cała opowieść snuta jest za pomocą narracji pierwszoosobowej, właśnie z perspektywy tej skromnej, szkockiej guwernantki, przez co nie widzimy wszystkiego, a jedynie to, co ona, a dodatkowo mamy wgląd w jej myśli i jej życie.
Marion nie wie wszystkiego, często snuje własne przypuszczenia co do tego, co widziała czy słyszała, częściej jest obserwatorką niż pełnoprawną uczestniczką wydarzeń z życia brytyjskiej rodziny królewskiej. Ma też swoje życie poza pracą, co możemy śledzić pomiędzy pałacowymi wątkami. Jest to dużą zaletą, bowiem w ten sposób czytelnik jest bliżej tej opowieści, ale przy tym nie mając podpowiedzi wszechwiedzącego narratora, wie tyle co Marion.
Sporo uwagi autorka poświęca młodej księżniczce Elżbiecie i jej związkowi z Filipem, podkreślając jakie przeszkody musieli pokonać zakochani, żeby się pobrać, a także wskazując na to, jakim wielkim sprzymierzeńcem była dla tej pary Crawfie. Ponadto, mamy w tej książce też kilka słów o zależnościach i pałacowe intrygach, a także, a może przede wszystkim widzimy różnych trudności, z jakimi sama Marion musiała się borykać. Bo i ona jest tu główną bohaterką, mimo iż prezentowana jest głównie przez pryzmat pracy, jakiej poświęciła większą część życia.
Widać, że autorka przygotowała się do napisania tej powieści całkiem dobrze, bowiem opisała zawiłości pałacowego życia bardzo wiarygodnie - na pewno poczytała sporo na temat rodziny królewskiej - ale też zadbała o klimat czasów, w jakich rozgrywa się akcja książki. Mamy tu więc trochę o powojennych trudnościach, z jakimi musieli się borykać Anglicy, autorka przemyca też nastroje społeczne tamtych czasów - budowanie pewnej stabilizacji, zmiany w rządzie, dyskusje na temat imperializmu etc.
Autorka w posłowiu przyznaje, że chciała tą książką zrehabilitować Marion Crawford. Dlaczego? Być może nie wszyscy wiedzą, że ta postać stała się bohaterką pewnego skandalu - otóż podobno bez wiedzy swoich, wtedy już byłych pracodawców, opublikowała, najpierw serię artykułów o małych księżniczkach, a następnie książkę ze wspomnieniami ze swojej pracy jako guwernantka. Czy jej się udało wytłumaczyć postępowanie bohaterki? Myślę, że tak, chociaż pokazała też naiwność królewskiej guwernantki. Można jednak zrozumieć Crawfie - poświęciła sporą część życia swoim podopiecznym, była zawsze po ich stronie, co niestety nie zostało jej odpowiednio odpłacone, zarówno pod względem materialnym, jak też nie doczekała się takiej zwykłej, ludzkiej wdzięczności.
"W służbie królowej" to dość interesująca historia napisana w prostym stylu, czasem ckliwie, czasem naiwnie, ale na tyle lekko, że czyta się ją dobrze i całkiem szybko. Nie ma tu może dynamicznej akcji, a spore przeskoki w czasie mogą trochę irytować, jest to jednak całkiem przyjemna powieść biograficzna, nie idealna, nie zapadająca w pamięć, ale zapewniająca odpowiednią dawkę rozrywki i zachęcająca do poznania bliżej historii królewskiej guwernantki, której za dobroć i poświęcenie odpłacono wzgardą. Polecam ją fankom królewskich klimatów i spokojnych obyczajówek.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl