„Gambit królowej” to książka niezwykła. Nie powinna mnie wciągnąć, nie powinnam być zaintrygowana, zainteresowana i nie powinnam z zapartym tchem śledzić poczynań głównej bohaterki. Nie mam nic wspólnego z szachami, nie gram, nie interesuję się, nie rozumiem, nigdy mnie nie przyciągały i nie miałam ochoty tego zmienić. Aż do teraz. Kiedy zobaczyłam, że powstał serial, poczułam, że chciałabym go obejrzeć. Kiedy uświadomiłam sobie, że serial powstał na podstawie książki, wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć, zanim go obejrzę. Podchodziłam z nieufnością, a przepadłam kompletnie.
Młodziutka Beth, sierota, wychowanka domu dziecka marzy tylko o jednym: chce zostać adoptowana. Wie jednak, że nie ma na to wielkich szans. Nie jest malutkim, milutkim dzieckiem, nie jest ładna, nie ma w sobie tego uroku, które mają inne dzieci. Przez przypadek, schodząc pewnego razu do piwnicy, zastaje woźnego siedzącego nad planszą szachów. Te zaczynają ją przyciągać, bardziej i bardziej. Dzień po dniu gburowaty woźny przekonuje się do tego, że Beth ma talent i niezwykły umysł. Nauczy ją wszystkiego, co sam wie, ale to za mało. Beth ma ogromne ambicje, partia szachów w piwnicy sierocińca już jej nie wystarczają. Jak daleko uda jej się dotrzeć? Czy uda jej się pokonać największych mistrzów?
Wbrew pozorom ta książka traktuje nie tylko o grze w szachy. Beth, tak jak inne dzieci w sierocińcu, jest szpikowana pigułkami uspokajającymi. Taka praktyka pozwala wychowawcom wieść w miarę spokojne życie. Niestety Beth, już jako dziecko, uzależnia się od tym małych zielonych pigułek. Bez nich nie śpi, jest zdenerwowana i ma problemy z koncentracją. W miarę dorastania próbuje również innych używek, chce poznać wszystko. Niemalże przypłaca to swoją karierą. Obserwujemy jej walką ze swoimi słabościami, kibicujemy i trzymamy kciuki. Chcemy, żeby jej się udało. Takiego umysłu nie można przecież zaprzepaścić w oparach alkoholu, papierosów i pigułek. Świat musi poznać Beth i jej niezwykły talent.
„Gambit królowej” to opowieść o pasji, ale również o samotności, strachu, bólu dorastania, sile przyjaźni i męki odrzucenia. To książka, która potrąciła kilka strun w mojej zatwardziałej duszy, sprawiając, że szybko o niej nie zapomnę. Przeczytałam w formie ebooka, ale wiem, że chcę ją mieć na półce swojej biblioteczki.
Na koniec: wielkie brawa dla tłumaczki i dla ogromu pracy, które włożyła, aby stworzyć przystępną, miłą dla oka i duszy lekturę. Jak sama mówi na końcu swojego słowa do czytelnika: „Nadal nie gram w szachy, ale kiedy następnym razem będę przechodziła obok mężczyzn pochylonymi nad szachownicami w parku w Kijowie albo Moskwie, zobaczę znacznie więcej niż do tej pory”.
Ja też…