Książka w książce - nieczęsto w literaturze spotykamy się z takim zabiegiem, jaki tutaj zastosował autor. Jest to jednak moim zdaniem chwyt, który zasługuje na uznanie, ponieważ przesądza o sukcesie całej powieści. Kryminał wpleciony w fabułę właściwego kryminału jest dużo lepszy od współcześnie toczącej się akcji, choć powoli się rozkręca.
Zacznijmy od początku. Susan Ryeland, 46-letnia redaktorka, pracująca w małym wydawnictwie otrzymuje maszynopis dziewiątej powieści popularnego pisarza, autora poczytnych kryminałów. Nie spodziewa się, że fikcyjne "Morderstwa w Somerset" będą miały swą kontynuację w rzeczywistości. Wraz z Susan zaczytujemy się w sześciu rozdziałach zgrabnie napisanego kryminału o przygodach detektywa Atticusa Punda, stylizowanego na dzieła najwybitniejszych klasycznych angielskich pisarzy tworzących kryminały, a przede wszystkim Agathy Christie. Siódmego rozdziału brak. Czy to nie ironia losu? Okrutny żart pisarza czy celowe działanie osób trzecich? Susan postanawia wyjaśnić tę zagadkę i rozpoczyna własne śledztwo. W gęstwinie fałszywych tropów i plątaninie postaci odnajdziemy nawiązania do klasyki literatury kryminalnej, rozmontujemy powieść kryminalną na części pierwsze, spoglądając na nią oczyma redaktora.
Pierwsza część książki z początku nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, akcja była zbyt rozwlekła, ale kolejne rozdziały rozwiały to wrażenie. Dopiero końcówka przygód Susan znów z lekka mnie rozczarowała. Jednak czas spędzony z książką nie był stracony. Myślę, że ta pozycja spokojnie powinna spodobać się początkującym adeptom kryminałów, jak i wytrawnym czytelnikom i miłośnikom gatunku. Niebanalna i potrafiąca zaciekawić odbiorcę książka, bardzo ładnie i starannie wydana, będzie też ozdobą domowej biblioteczki.