Irena Małysa jest pedagogiem specjalnym. Kiedyś pracowała w hospicjum domowym dla dzieci, obecnie prowadzi własną firmę. Mieszka w malowniczej miejscowości pod Babią Górą. „W cieniu Babiej Góry” to debiut literacki autorki. Kolejny w tym roku, który bardzo miło mnie zaskoczył.
Barbara Zajda jest policjantką, trochę zmęczoną życiem i pracą. Aby zregenerować siły i przemyśleć niektóre sprawy, kobieta udaje się w rodzinne strony. W Zawoi ma zamiar nie tylko odpocząć, ale też dobrze się bawić na ślubie przyjaciółki, Izy. Przed ślubem kobiety organizują nietypowy wieczór panieński. W tym celu, w towarzystwie koleżanek wyruszają na Babią Górę. Do kobiet dołącza dawna miłość Baśki i były chłopak Izy, Artur. Impreza jest udana, jednak rano Barbara znajduje martwą Izę i postanawia doprowadzić do wyjaśnienia sprawy i ukarania winnego. Czy Artur, który staje się jednym z podejrzanych, ma coś wspólnego ze śmiercią Izy? Co łączy tę sprawę z katastrofą lotniczą z 1969 roku?
2 kwietnia 1969 roku na stoku Policy w okolicach Babiej Góry rozbił się samolot An-24 SP-LTF. Na pokładzie znajdowały się 53 osoby: 47 pasażerów oraz 6 członków załogi. Nikt nie przeżył, a przyczyny katastrofy do dziś nie zostały wyjaśnione. To wydarzenie skłoniło autorkę do napisania powieści, która wprawdzie jest fikcją, jednak nawiązuje do jednej z wielu hipotetycznych przyczyn tragedii. Akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, w czasach współczesnych (2019 rok) i w roku 1969, kiedy miała miejsce wspomniana tragedia. Jestem zachwycona researchem, jaki przeprowadziła autorka, jeśli chodzi o tę katastrofę. Nie tylko podaje w powieści przypuszczalną i brzmiącą prawdopodobnie przyczynę tragedii, ale też oparła tę historię na rozmowach z realnymi świadkami wydarzeń sprzed ponad pięćdziesięciu lat. Zachwyca lekkość z jaką połączyła prawdziwe zdarzenia z fikcją literacką. Czytając opis książki, od razu zaczęłam się zastanawiać, jaki związek z wydarzeniami w Zawoi może mieć niewyjaśniona katastrofa samolotu. Wiedziałam, że to pytanie nie da mi spokoju, dopóki nie przeczytam książki. Okazuje się, że elementów łączących te dwie sprawy jest całkiem sporo, jak choćby dziadkowie i rodzice wspomnianej już Izy, a także jej przyszłego męża. Więcej nie zdradzę, bo najbardziej intryguje w tej powieści chyba właśnie fakt powiązania pomiędzy jedną i drugą tragedią.
Nie bój się zwierząt, największe bestie spotkasz wśród ludzi.
Książka wciąga czytelnika w wir wydarzeń od samego początku i trzyma w napięciu do spektakularnego, mocno zaskakującego finału. Nie tylko pomysł na fabułę jest w tej powieści genialny. Autorka wplotła w opowiadaną historię dawne wierzenia, legendy i tajemnice Babiej Góry. Mało tego, dialogi zostały zabarwione lokalną gwarą, co jest dla czytelnika niezmiernie ciekawym doświadczeniem i zdecydowanie podnosi atrakcyjność publikacji. Fajny jest klimat powieści. Taki trochę mroczny, duszny, klaustrofobiczny. Rzecz dzieje się w małym miasteczku, w zamkniętej społeczności, w której praktycznie każdy wie wszystko o każdym. To dodatkowo wzbogaca atmosferę powieści. Dodatkowo, bo w pierwszej kolejności to właśnie Babia Góra i jej tajemnice wprowadzają niesamowity klimat, przesycony niepokojem, grozą i rodzącymi się na każdym kroku nowymi niewiadomymi. Niewiadome, których jest w tej książce bez liku, odkrywamy stopniowo. Mowa oczywiście o wiodącym wątku kryminalnym i związanymi z nim intrygami i tajemniczymi porachunkami. Wątek kryminalny, chociaż ciekawie skonstruowany i nie dający się łatwo rozwiązać, nie jest jedynym wartym uwagi w powieści. Muszę w tym miejscu nadmienić, że jest to historia wielowątkowa i dość zawiła, dlatego pochłania na wiele godzin. Mamy w niej miłość, cierpienie i stratę. Dzięki temu naszym udziałem staje się cała gama emocji i napięcie, które nie pozwala oderwać się od tej lektury nawet na chwilę. Przyznam, że chociaż zawsze staram się rozwiązać zagadkę kryminalną zanim zostanie przedstawione rozwiązanie, tym razem mi się nie udało. Do końca nie wiedziałam, kto zabił. W książce dużo się dzieje, do tego autorka umiejętnie stosuje zwroty akcji, dzięki czemu skutecznie myli tropy. Odkrycie prawdy nie jest łatwe, a to duży plus dla tej książki, bo jej lektura jest zwyczajnie fascynująca i bardzo zajmująca.
Książka jest przemyślana i dobrze napisana. Styl autorki nie męczy, dialogi są naturalne, gdzieniegdzie zaprawione gwarą, a opisy przyrody zapierają dech w piersi. Dosłownie czuć górski klimat. Dużym plusem powieści jest też świetna kreacja bohaterów. Są prawdziwi, bez odrobiny fałszu (no może poza jednym detektywem, w którym rozpoznawałam kogoś, kogo rozpoznać się nie spodziewałam, ani tym bardziej nie chciałam). Baśka, główna bohaterka powieści, jest świetna. Ma za sobą trudne doświadczenia, jednak nie blokują jej one, tylko pchają do przodu. To silna kobieca postać, zdeterminowana, inteligentna, obrotna, z sercem na dłoni.