Magdalena Grzebałkowska - ukończyła historię na Uniwersytecie Gdańskim, jest reporterką Gazety Wyborczej.
„Jan Twardowski poeta chciał zdobyć świat. Jan Twardowski ksiądz nie chciał od życia niczego. Po Bogu najważniejszy był człowiek”.
Jan Twardowski, ksiądz Jan od biedronek - człowiek pełen sprzeczności i paradoksów. Sławny już za życia, mający rzesze fanów, pozostał do końca skromny i pokorny, wciąż dziwił się, że ktoś czyta jego wiersze. Ciągle szukał potwierdzenia własnej wartości, lubił być chwalony, a jednocześnie cenił sobie krytykę. Nie lubił, gdy nazywano go poetą, wolał raczej określenie „ksiądz, który pisze wiersze”. Skromny, pobożny, zawsze otwarty na ludzkie potrzeby. Uciekał od wywiadów, nie lubił się fotografować, zacierał po sobie wszelkie ślady, nie chciał żeby o nim pisano. Sam o sobie mówił niewiele i niechętnie. Potrafił jednak słuchać. Otoczony przez przyjaciół, ludzi, którzy go podziwiali i cenili, odwiedzany przez tłumy wielbicieli w głębi serca czuł się nierozumiany, pozostawał samotny. I tej samotności się bał, od tej samotności uciekał. Roztargniony, zamyślony - zdarzało mu się ubrać dwa różne buty, źle pozapinać guziki sutanny, za to tupecik miał zawsze perfekcyjnie przyklejony. Był pełnym powołania duszpasterzem, oddanym sługą Bożym, a jednocześnie było w nim coś groteskowego, ironicznego, niedoskonałego, rzeczywiście chciałoby się rzec: człowiek-paradoks.
„Można powiedzieć o nim przeciwstawne rzeczy i wszystkie okażą się prawdą. Taki paradoks”.
Grzebałkowska podjęła trud spisania biografii Twardowskiego, co okazało się niełatwym zadaniem. Tak naprawdę nie zostało po nim zbyt wiele, sam po sobie zacierał ślady, niszczył dokumenty. Osoby, które znały księdza nie chciały dzielić się wspomnieniami, nie zgadzały się na rozmowę. Na szczęście z niektórymi autorce udało się porozmawiać, dotarła do fragmentów listów, starych fotografii, dzienników, a nawet do teczki IPN. I chociaż niektóre pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, to możemy się wiele dowiedzieć o życiu księdza Twardowskiego, poczynając od dzieciństwa spędzonego w Warszawie przy Elektoralnej, przez pierwsze próby pisarskie, czasy powojenne, początki kapłaństwa, aż do śmierci w 2006 roku.
Napisanie biografii, która wciąga już od pierwszych stron i nie przytłacza czytelnika ilością dat i wydarzeń to nie lada wyzwanie, ale pani Grzebałkowskiej się to udało. Jestem zaskoczona, jak ze strzępków informacji, okruchów wspomnień można było stworzyć tak spójną całość. Autorka bardzo profesjonalnie podeszła do tematu, przedstawiła wielowymiarowy, zabawny, miejscami kontrowersyjny obraz księdza-poety. I co ważne, w moim odczuciu jest to obraz pozbawiony oceny, czy subiektywizmu. Podoba mi się, że Grzebałkowska nie próbowała przemycić do książki własnych opinii i przemyśleń, pozwalając mówić innym. Każda przeczytana strona tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że autorka musiała odwalić kawał solidnej i rzetelnej pracy, za co należą się jej ukłony.
Wiersze Twardowskiego są dla mnie wyjątkowe, a on sam należy do moich ulubionych poetów, dlatego jego biografia była dla mnie pozycją obowiązkową. Myślę, że zadowoli ona wielbicieli tego gatunku, a także tych, których ciekawi postać księdza Jana. Polecam też wszystkim, którym Twardowski kojarzy się jedynie ze słynnym zdaniem „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…” - bo warto wiedzieć coś więcej o tym niezwykłym człowieku.