Bardzo często zawodzimy się na okładce książki i krótkim opisie z tyłu. Uważamy ją za nieciekawą i tylko przymus sprawia, że ją czytamy. Wtedy okazuje się niezwykłą, fascynującą historią, do której nieraz powracamy. Prawda, że może się tak zdarzyć? Jednakże może też być odwrotnie - książkę ocenimy po okładce jako interesującą, a okazuje się...
Romek Romański w jedenastym roku życia zadaje swojej matce pytanie „dlaczego trzeba być dorosłym”? W zamian otrzymuje od niej zagadkowe stwierdzenie, które mocno nim wstrząsa.
Mimo ogromnej ciekawości, jakie wywołały w nim jej słowa, nie jest w stanie porozmawiać z matką na temat sensu owej zaskakującej odpowiedzi. Romek boi się, że każde następne pytanie jej zadane zrodzi kolejną bardziej niezrozumiałą odpowiedź. Bohater czuje, że matka jest w zmowie z tajemniczym osobnikiem, który włożył mu na głowę żółtą czapkę hańby.
Niewidzialne, aczkolwiek mocno uciążliwe nakrycie głowy Romek musi nosić do momentu, aż rozwikła zagadkowe słowa matki. Główny bohater wszelkimi możliwymi sposobami próbuje przez ponad trzydzieści lat rozszyfrować stwierdzenie rodzicielki. Romek wywołuje przeróżne, czasem komiczne zdarzenia, poznaje mnóstwo ciekawych ludzi, sądząc, że właśnie te sytuacje i osoby pomogą mu w rozwiązaniu trudnego zadania.
Powiem szczerze, że po przeczytaniu opisu uznałam książkę za oryginalną. Zainteresowało mnie podejście do tematu sens życia. A właśnie ten temat przywołuje matka głównego bohatera słowami: "Synu, jak nie będziesz miał w życiu swojego pola widzenia, to chuj z tego będzie". To właśnie zdanie matki napędza Romka do odnajdywania siebie.
Trzeba przyznać, że dużym plusem było nie tyle poprowadzenie akcji - dość dziwnej i komicznej - ale bohaterowie. Zacznę tutaj od matki Romka, która daje się poznać jako kobieta wszechwiedząca. Jeżeli matka Romka powie "chuj z tego będzie" to znaczy, że naprawdę chuj z tego będzie. Nie pomyliła się co do innych, nawet do własnego męża, któremu za prorokowała śmierć w czasie snu, więc nie pomyli się również co do życia jej syna. Dlatego właśnie jej zdanie jest tak istotne w ocenie głównego bohatera.
Główny bohater na początku historii należał do najbardziej oryginalnych postaci książki. Właściwie pozostał nim do końca, lecz w jakiś sposób poznawanie go sprawiło mi najwięcej przyjemności. Jego sposób myślenia, co do odnajdywania swojego pola widzenia, przywoływał na mojej twarzy uśmiech.
Autor przy wielu okazjach udowadnia swoje skłonności satyryczne. Jak na przykład bycie bohaterem - Romek postanawia zostać "herosem" w swojej okolicy, co okazuje się jednak trudniejsze do spełnienia, zupełnie odwrotnie niż w bajkach. Podobnie było z poznawaniem niektórych postaci - najśmieszniejsze było pierwsze spotkanie z przyszłą żoną Romka (naprawdę, autorowi udało się mnie rozśmieszać).
Książka napisana jest w sposób lekki, a narratorem był sam główny bohater. Lekkie pióro autora idealnie pasowało do komedii, jaką stworzył. Używał stylu potocznego. Jednakże, mimo największych chęci, muszę tutaj zwrócić uwagę na momenty, które niepotrzebnie zostały rozpisywane. Niektóre sytuacje można było skrócić w jednych-dwóch zdaniach, niż rozpisywać się na całą stronę.
Nie wiem, czy autor miał w planach zrobić z Żółtej czapki powieść psychologiczną, czy tak tylko mi się wydawało. Jeżeli tak - nie bardzo to wyszło. To nie był ten rodzaj komedii. Zamiast tego książka została wrzucona do kotła z napisem "Obyczajowa", a przecież z obyczajem nie miała nic wspólnego ze względu na nienaturalność niektórych faktów.
Żółtą czapkę czytało mi się raz szybko, raz wolno. Raz czytałam z zapartym tchem, raz przerzucałam kartki ze znudzenia. A to wszystko za sprawą zmiany sposobu pisania - bowiem autor co jakiś czas hamuje rozwój akcji, by przybliżyć się czemuś, co nie zawsze jest ciekawe. Lecz po tym jest duże BUM i historia znowu przyspiesza.