Po przejściu przez pewien próg bólu oraz lęku, obydwa znikają bez śladu. To, co wtedy odczuwamy, jest poza nimi. Poza bólem i lękiem jest tylko spokój. Jakże często potrzebujemy tego spokoju. Radości życia. Miłości. A jak rzadko nasze przewidywania okazują się mylne...
Liv Kamark przez całe życie przeżywa ciągle to samo. Pijaństwo ojca, a później kochanka, śmierć siostry i tegoż ojca – przez całe życie traci najbliższe osoby. W końcu zapętlają się również jej problemy osobiste, które równie dobrze mogłyby być problemami jej rodziców. Czy jest to powielanie czyichś błędów, czy coś, na co nie mamy wpływu?
Debiutancka książka Krzysztofa Bodzoń Pionowe formy wyciszenia została wyróżniona w konkursie Literacki Debiut Roku 2011 wydawnictwa Novae Res. Nagroda prestiżowa, że tak bowiem, gdyż w konkursie biorą udział setki dzieł. Co tak bardzo wzbudziło zainteresowanie jury w tej książce?
Liv Kamark jest trzydziestodziewięcioletnią piękną kobietą kustoszem. Od dziecka podobała jej się sztuka i to właśnie ten kierunek postanowiła zgłębiać w czasie studiów. Nie wspomina swojego dzieciństwa najlepiej. Ojciec niezainteresowany jej życiem, w dodatku pijak, choroba młodszej siostry, która doprowadziła do jej śmierci, gwałt. Jej podporą była bliska przyjaciółka Isabelle, która niestety w przyszłości doprowadzi do jej dramatu.
Poznajemy ją jako kobietę odważną, lecz jednocześnie strachliwą swoich wyroków sumienia. Uczęszczającą do psychologa - Fredrika. Zawsze byli sobie bliscy (w końcu mówiła mu o swoim życiu w czasie wizyt), po jakimś czasie jednak ta bliskość pogłębiła się. Liv zakochała się w nim. Zauważyła, że już nic nie czuła do swojego życiowego partnera Johana. Lecz romans głównej bohaterki się wydał, przez co zaczęła się walka o dwie córeczki pomiędzy nimi.
Książka liczy zaledwie 150 stron. To nie jest dużo, ale moim zdaniem wystarczająco by się wkręcić w akcję i żyć nią. Pierwsze strony nie były zachwycające. Trudno było mi zrozumieć, o co w ogóle chodzi. Na całe szczęście przy około 50 stronie nie potrafiłam się już od książki oderwać. Proszę się nie martwić gatunkiem dramat - powieść liczy tak mało stron, że dostajemy tylko zalążek dramaturgi - wystarczającej, by zrobiło się nam smutno/przykro, lecz nie by się rozpłakać (przynajmniej w moim przypadku).
Pionowe formy wyciszenia to również rozmowy o malarstwie. Na początku każdego rozdziału znajdują się cytaty z Wikipedii mające przybliżyć nam twórczość malarzy czy też kierunków plastycznych. Nie brakuje również pięknych słów odnoszących się do pracy bohaterki.
Malarstwo jest drogą, którą trzeba przejść. To, co nazywam tworzeniem, splata się w moim odczuwaniem z interpretowaniem kolorów. Oświetlenie jest tym, co pokrywa spokój wydarty nocy. Mam wiele własnych skojarzeń, wiele kresek, po których chodzę. Jeśli malarstwo jest drogą, to El Greco tylko mi ją pokazał.
To książka o życiu kobiety, która stara się zostawić wszystko za sobą i żyć dalej. Ze swoją miłość, ze swymi kochanymi córeczkami, za które jest w stanie walczyć w sądzie z ich ojcem.
Powieść Krzysztofa Bodzoń kończy się niespotykanie. Pozostawia za sobą mały zimny wiaterek.