"Chiny są jak gołębie. Można je kochać całym sercem. I nienawidzić zarazem”.
I rzeczywiście, w tej książce gołębi jest pełno, można powiedzieć, że są częścią krajobrazu opisywanego przez autorkę, ba postawiono im nawet pomnik. Od nich zaczyna się literacka podróż przez Chiny, dlatego ja również w swojej recenzji zwracam na nie uwagę. Jestem świeżo po lekturze "Życia pisanego Hanzi" i muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Głównie zachodzę w głowę jak autorce udało się przybliżyć kraj pełen kontrastów na niespełna 350 stronach. Począwszy od kultury, przez zabytki, historię na kuchni i zwyczajach skończywszy. Nigdy nie byłam w Chinach, powiem więcej nie byłaby to pierwsza destynacja do której bym się wybrała, ale "podróżując" razem z główną bohaterką Julią Agnieszką Jakuć Aka Ashiją zapragnęłam poznać bliżej ten kraj, poszerzając swoją nikłą wiedzę na ten temat.
Opisy przyrody
To aspekt, który wybija się na pierwszy plan, i dodaje tej powieści głębi, a pisze to osoba która zazwyczaj przewija strony o ptakach i roślinach, ale w tym przypadku, nie mogło być o tym mowy.
Obserwacja otoczenia
Muszę przyznać, że obserwacja ludzkiego zachowania i otaczającej rzeczywistości to umiejętność, którą autorka obdarzyła główną bohaterkę powieści i która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ponieważ sprawiła, że książkę czytało się jak najlepszy reportaż.
Język
To w tym aspekcie odjęłam dwie gwiazdki. Z jednej strony dzięki lekturze można zrozumieć jak ważne jest posługiwanie się chińskim językiem, gdy się studiuje, mieszka na terenie tego kraju ze względu na: szacunek do mieszkańców, lepszą komunikację z nimi, ułatwienie sobie życia, poznając przy tym typowe zwroty przydatne podczas podróży. Z drugiej zaś strony ważnym dla mnie był język, którym autorka przedstawiła całą historię i w zdecydowanej części książki przez fabułę się płynęło, jednak wyjątkiem był tutaj aspekt pisania pracy doktorskiej i trudne słownictwo, które niestety sprawiało, że odkładałam książkę, lub przewijałam te opisy. Jest to subiektywna ocena, ale mnie to niestety wybijało z rytmu czytania.
Uniwersytet Fudan w Szanghaju.
Jest to miejsce, w którym bohaterka spędza najwięcej czasu, dzięki któremu może żyć i studiować w Chinach. Na przykładzie tej placówki możemy zaobserwować jakimi prawami i zasadami rządzi się chińskie szkolnictwo wyższe i jakie różnice występują względem polskiego, jak zachowują się wykładowcy i studenci oraz jak trudno jest obronić przewód doktorski w tym kraju.
Hanzi
Łączy się nieco z językiem, ponieważ to nic innego jak chińskie znaki, których jest około 50 tys. Pewnie dla niektórych jest to oczywiste, ale mnie zaskoczyło to jak proste jest wyjaśnienie tytułu książki. Podczas lektury miałam wrażenie, że hanzi są częścią kultury, która sprawia, że język chiński jest z jednej strony tak trudny, a z drugiej tak bardzo ciekawy.
,
Podsumowując:Azjatycka literatura coraz pewniej czuje się na polskim rynku wydawniczym, a fabuła umieszczona w Chinach, przedstawiona przez Polkę, która włożyła trud, aby utożsamić się z tak inną od swojej kultury, może być kolejnym przyczynkiem do tego, aby jeszcze częściej sięgać po książki umiejscowione w tym rejonie świata.
Książkę do recenzji otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl za co serdecznie dziękuję i mogę z czystym sumieniem polecić ten tytuł, ponieważ ufam, że bardzo wiele osób znajdzie w nim coś dla siebie.