"Czy zawsze musimy pragnąć tego przeklętego jabłka, które dojrzewało na jabłoni pokusy?! Czy nigdy nie możemy się zadowolić tym, co w danym momencie dał nam los?".
Pomimo badania przez nas wielu aspektów życia to właśnie ludzka natura i jej skomplikowany charakter, pozostaje nadal wielką tajemnicą, którą trudno nam rozgryźć. Wszystko przez to, że nie istnieje uniwersalna recepta na szczęście, a pozory potrafią skutecznie zniekształcić nam obraz całej sytuacji. Zbyt często doceniamy prawdziwe szczęście, gdy już je niestety stracimy i z taką właśnie sytuacją spotkałam się na łamach książki "Ironia losu".
Katarzyna Misiołek to pisząca także pod pseudonimem Olga Haber, absolwentka filologii polskiej ukończonej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Kilka lat swojego życia spędziła w Rzymie, który jest jej szczególnie bliski. Autorka interesuje się turystyką, psychologią, medycyną niekonwencjonalną i tarotem.
Marzena to bezdzietna kobieta po czterdziestce, która wiedzie iście sielankowe życie – posiada piękny dom oraz kochającego męża lekarza, spędzającego dużo czasu na dyżurach. Bohaterka jednak znudzona rutyną, nawiązuje romans z mężczyzną młodszym od niej o osiem lat. Początkowa ekscytacja oraz podnieta niezobowiązującym seksem i adoracja mężczyzny, zaczynają jednak słabnąć pod wpływem wybuchów zazdrości kochanka.
Po skończonej lekturze tej książki można byłoby powiedzieć, że Marzena sama zasłużyła sobie na to, co ją spotkało. Owszem, jednak ważniejsze od tego stwierdzenia jest to, że Katarzyna Misiołek w pełnej krasie ukazała postępującą degrengoladę kobiety, która zdradzając męża, z każdym dniem, z każdym kolejnym kłamstwem, pogrąża się coraz bardziej aż do momentu totalnej katastrofy. Marzena, którą nazwałam "kobietą upadłą", uległa najniższym instynktom i zapłaciła za to wysoką cenę - jej historia zaś pokazuje w swojej wymowie skomplikowaną, ludzką naturę. Bohaterka ta bowiem sama do końca nie wiedziała czego chce, na czym najbardziej jej zależy i dlaczego rani najbliższe sobie osoby. W poszukiwaniu ulotnej przyjemności, sprzeniewierzyła się wszystkiemu w co do tej pory wierzyła. To historia niezwykle gorzka, smutna i mocno realistyczna, aż do bólu.
"Ironia losu" to powieść, która pokazuje w pełni wszechobecną pozorność, jaka nas otacza. Pozorność zadowolenia, pozorność szczęścia, pozorność prawdy. Marzena, jako główna bohaterka i zarazem narratorka opowiadanej przez siebie historii, wywołuje wiele skrajnych uczuć – od potępienia i myśli, że zasłużyła sobie na taki los do żalu oraz współczucia. W zasadzie jej miotanie się od męża do kochanka, toksyczna relacja jaka wiąże ją z Jackiem oraz obwinianie innych wokół siebie to elementy, które wielokrotnie wywoływały we mnie złość i niechęć. Z drugiej jednak strony, rozumiałam tę część kobiecej natury Marzeny, która pozwalała jej iść za instynktem, dając porwać się ulotnej chwili. Dawno już żadna bohaterka nie wywoływała we mnie tak ambiwalentnych uczuć.
Katarzyna Misiołek dotknęła w sposób dość głęboki tematu zdrady. Złożona kreacja psychologiczna uwikłanej w romans głównej bohaterki, jej rozmowy z innymi kobietami, które jak się okazuje, również zdradzają, pozwalają zadać sobie pytanie o częstotliwość tego zjawiska wśród płci pięknej. Interesującym elementem fabularnym jest także zamieszczenie przez autorkę wpisów z forum o zdradach, które Marzena namiętnie czyta. Te historie, tak różne i jednocześnie tak podobne, również wywołują autorefleksję.
Nie powiem wam, że "Ironia losu" to książka napisana ku pokrzepieniu serc dla wszystkich kobiet, które romansują lub dopiero planują to zrobić. To raczej książka będąca swoistą przestrogą dla każdego, kto pozwoli porwać się chwili namiętności, nie licząc się z innymi. Mocna, bezkompromisowa proza – prawdziwa w każdym calu.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/