Krystalicznie czyste powietrze i woda? Brak chorób cywilizacyjnych? Zero współczesnych wynalazków? Życie w zgodzie z Matką Naturą i pod jej ochroną? Chcielibyście? Wiem, że zdecydowana większość powie NIE! Jak żyć bez komputera, komórki, samochodu? Szczerze mówiąc samej trudno mi to sobie wyobrazić, ale wiem, że to mogłoby się udać, gdybym tylko miała dostęp do książek 😊 Tak żyje się w Luonto, w krainie czystej, nieskalanej przyrody, gdzie każdy mieszkaniec żyje, czcząc ich najwyższe dobro: Matkę Naturę.
Do tego świata trafia Chloris, nastolatka z problemami, pragnąca uwagi rodziców, dla których praca jest jednak ważniejsza niż jedyna córka. W Luonto znajduje nową rodzinę, która otworzy jej oczy na problemy, które człowiek sprowadził na swoją planetę.
„- Wy naprawdę jesteście ignorantami […] Nic was nie obchodzi. Nie wiecie nic o świecie, w którym żyjecie. Nic się dla was nie liczy oprócz waszej wygody, waszego gatunku, waszego przetrwania. Byliście stworzeni ostatnimi, a chcecie być pierwszymi. Nie dbacie o tych, którzy żyją wokół was. Zabijacie z zimną krwią dla skóry, mięsa, ozdób, choć tak naprawdę ich nie potrzebujecie. Jesteście jak zaraza, która niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Robicie eksperymenty, zatruwacie, skażacie wszystko, co piękne i czyste”.
Brutalne słowa, prawda? Prawdziwe również, niestety. Któż z nas nie ma na sumieniu mniejszych bądź większych grzeszków ekologicznych, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ja się nie odważę. Sama ideałem nie jestem, ale od dłuższego czasu wyrabiam sobie nowe nawyki, bardziej ekologiczne i bardzo bym chciała, aby ta książka sprawiła, że ci niefrasobliwi pomyślą dwa razy, zanim wyrzucą śmieci do rzeki czy lasu, czy zrobią inną krzywdę naszej Matce Naturze. Nie chcemy jej doprowadzić do takiego stanu, jak to się stało w książce. Nie możemy doprowadzić do tego, że nasz Matka straci w końcu cierpliwość i postanowi dać nauczkę swoim niepokornym, ekspansywnym, chciwym dzieciom.
Melissa Darwood umie snuć swoje opowieści, przekonałam się o tym, czytając jej pozostałe książki. Każda z nich była dla mnie przygodą, rozrywką, ale też z każdej z nich wynosiłam coś dla siebie. Tak było również tym razem. „Luonto” uczy nas miłości do przyrody, do naszej planety i samych siebie. Ale też wyróżnia się świetną akcją i, jak to bywa u autorki, bardzo nieoczekiwanym zakończeniem. Czy to, co się wydarzyło było prawdą, a może prawda jest zupełnie inna, a może prawda to prawda, tylko ktoś próbuje nam wmówić, że ta prawda to nie jest prawda 😊 Hmmm, żeby przekonać się, co jest prawdziwą prawdą, radzę Wam przeczytać „Luonto”.
„Luonto” powstało w 2014 roku, po raz pierwszy wydana została w 2017 roku. Teraz ukazało się jej wznowienie, wzbogacone o rozwinięte zakończenie. Melissa Darwood zastanawiała się, do jakiego gatunku literackiego należałoby tę książkę zaliczyć i doszła do wniosku, że „romans ekologiczny” byłoby niezłym odzwierciedleniem treści. Jestem na tak 😊 Romans ekologiczny brzmi nieźle 😊
@melissa.darwood bardzo dziękuję za możliwość zapoznania się z tą lekturą. Zgodnie z zamierzeniem autorki, lektura uwrażliwiła mnie na losy Ziemi, naszych braci, mniejszych, ukazała mi piękno i siłę Matki Natury i na pewno nie pozostawiła mnie obojętną.