Mgnienie recenzja

Mgnienie

Autor: @S.anna ·6 minut
2021-06-16
1 komentarz
3 Polubienia
W mojej opinii o "Powtórce" pisałam, że jest to książka, dla której powinny być stworzone oceny ujemne, no, ale wtedy nie znałam "Mgnienia".

W "Mgnieniu" wszystko jest bardziej, mocniej i więcej, niż w "Powtórce". Autor nadal nie zna się na medycynie ("Tonące ciało przestawało wierzgać. Była to martwica" - martwica, panie autor, rzadko, a wręcz nigdy nie występuje w trzy minuty na skutek utonięcia), na Toruniu (areszt śledczy, nie bez powodu zwany "Okrąglakiem" opisywany jako "owalny"), na kryminalistyce (tym razem sam Leon włamuje się do przeróżnych miejsc, od sal Akademii Sztuk Pięknych po prosektorium, gdzie dokonuje kradzieży, wyłamuje zwłokom szczęki, żeby wygrzebywać z nich dowody rzeczowe, które sobie zabiera, zdziera im z twarzy maski silikonowe, których przedtem nie zauważyli ani ratownicy medyczni, ani lekarze, ani technicy kryminalistyczni, po czym wbija sobie te maski na durny łeb, żeby nastraszyć Halickiego, lekce sobie ważąc jakieś tam odciski palców i ślady biologiczne), na musztrze (wykonywanie komendy "na ramię broń, do nogi broń, prezentuj broń" wykonywane pistoletami, jak ja to widzę to nawet wy nie normalnie!).

Pan Woźniak z właściwą sobie nonszalancją nadal rozsiewa trupy w najbardziej ruchliwych częściach miasta w godzinach szczytu (tym razem podrzuca je na stragan warzywny w samym centrum dużego osiedla mieszkaniowego), nadal olśniewa nas swą wiedzą, która ma się nijak do treści, nie ma żadnego związku z akcją i podana jest w sposób powodujący eksplozję żenometru ("Uczucie to znane jest zawodowym sportowcom, złodziejom oraz żołnierzom piechoty. To właśnie oni potrafią całkowicie podporządkować się biomechanice ciała, by – w celu pokonania dystansu – za pośrednictwem nóg i ramion przenosić się do punktu destynacji", "Superświadomość Brodzkiego łączyła fakty dużo szybciej. Sterowała również fluktuacją związków chemicznych, od adrenaliny i oksytocyn, po dopaminę i serotoninę", "Bardzo się starał, żeby nie zapłakać, ale woda – wypełniająca jego ciało w siedemdziesięciu procentach – była silniejsza od niego. Woda, która pokonuje człowieka przez ustępowanie"), nadal zagina czasoprzestrzeń (trasę z Torunia do Darłowa bohaterowie przebywają dosłownie w mgnieniu oka, niektórzy pociągiem, chociaż bezpośrednie połączenie kolejowe między Toruniem a Darłowem nie istnieje, a niebezpośrednia podróż trwa od 11 do 15 godzin. Ojciec Leona, Franek Brodzki ginie 4 września. 5 września Leon Brodzki jak gdyby nigdy nic wyjeżdża do Darłowa do ukochanej małżonki, ale nie dojeżdża, bo mu drogę przecina wiszący na moście Żółtko, zostaje zawrócony z mostu przez Halickiego, przeżywa porwanie córki, a o pogrzebie ojca nie wspomina ani słowem. 6 września jest zorganizowana stypa, kremacja, kupiona urna, ściągnięta rodzina z Darłowa, Bieszczadów, postawiona na nogi policja, strażacy, wybrany znajomy ksiądz…), nadal opisuje wygląd ludzi w sposób wywołujący nieodparte skojarzenia z Wiktorem Frankensteinem i jego dziełem życia ("Uśmiechnęła się tajemniczo, a jej uśmiech odcięły wrota windy, którą detektyw ruszył w dół". "Mężczyzna wskazał na wierzby za pagórkiem i zarechotał, ukazując klawiaturę kawowych zębów w stanie spoczynku"), zaś ich zachowań - natychmiastową chęć, by sięgnąć po ołówek i sobie rzecz rozrysować ("Jeśli jama ustna człowieka jest tym, czym rezonatory instrumentów muzycznych, to Brodzki miał na końcu języka tysiące dramatycznych dźwięków, które chciał wygrać.", "[Łza] Przemknęła policzkiem, ominęła łukiem usta, zawisła na brodzie jak linoskoczek, po czym siłą grawitacji oddzieliła się od skóry i runęła ku podłodze". "Lewa noga naprzemiennie z prawą, dekada palców ogarnięta symetrią ciała"). Przybyło spisów ulic, bo tym razem do toruńskich dołączyły też ulice Darłowa (wrzuciłabym tu opis pierwszego spaceru Brodzkiego po Darłowie i jego pierwszą rozmowę z tamtejszym komendantem - śmiałam się na głos, nieco nie dowierzając własnym oczom, surrealistyczne uczucie -, ale mam litość nad czytającymi moje przydługie wynurzenia).

Polszczyzna leży na deskach i, łkając, błaga o litość, ale nie, nie ma tak dobrze, Marcel Woźniak pokaże jej, kto tu rządzi! ( "Stał w półcieniu migającej żarówki, zastygły w tej pozie, i przypatrywał się rubinowej plamie, która wypływała spod jego podeszw" Półcień żarówki!!! PODESZW!!! "Komendant po wypowiedzeniu tego zaimka pytającego" ZAIMKA. PYTAJĄCEGO. "Energicznym ruchem spojrzał").

Porzucając wrzucanie Błyskotliwych Cytatów (serio, gdyby każda bzdura, gwałt na ojczystym języku, błąd rzeczowy stał się ziarnkiem piasku, to by z "Mgnienia" można Kopiec Kościuszki usypać, i jeszcze by na jakiś kolejny co nieco zostało) i skupiając się na treści...

No więc przez pierwszą połowę treści nie ma. Brodzkiemu porywają córkę, i nie czyni tego żaden nieudacznik, tylko złowrogi, psychopatyczny zbrodzień o błyskotliwej inteligencji, a on przez pół książki nie robi w tej sprawie NIC. No, poza mówieniem, jak dużo robi i rozmyślaniem, jak kocha córkę i jak cierpi. W ciągu 48 godzin po porwaniu, czyli w czasie kluczowym, zrozpaczony tatuś porwanej zdążył uczestniczyć w pogrzebie, stypie, przejść się kilka razy po mieście, zażyć miłości fizycznej, zdrzemnąć się raz, dobrze wyspać raz, zrobić awanturę w szpitalu, włamać się do Instytutu Sztuk Pięknych, włamać się do prosektorium, odwiedzić Halickiego, wykonać kilka telefonów do żony, aby ją powiadomić, że ich córka na pewno żyje, odbyć dłuuuuuugą (NAPRAWDĘ długą) rozmowę o wielokrotnych mordercach, strona się zrobiła 229 na 416, a akcja nie drgnęła, i to by było na tyle w temacie "błyskotliwego debiutanta, który niebywale się rozwinął od poprzedniego tomu i potrafi tworzyć zapierającą dech w piersiach fabułę", o czym czytałam w licznych recenzjach.

A propos recenzji.

Ja rozumiem, że de gustibus i tak dalej, ale jak sobie pomyślę, że ktoś skuszony tymi recenzjami (zawsze "dziękuję wydawnictwu za egzemplarz" i teksty o precyzyjnej intrydze i bohaterze, który wchodzi do panteonu) , tymi opisami na okładkach (zawsze ochy i achy) raz, drugi natknie się na takie dzieUa, to się natychmiast przestaję dziwić, że nie ma ochoty po raz kolejny dać się nabrać, nie mówiąc już o wydawaniu na to swoich pieniędzy.

I jeszcze oczywiście de gustibus i tak dalej, ale nie wierzę, po prostu nie wierzę, że można tej pozycji dać uczciwe 10 gwiazdek. Wszyscy wybitni, wielcy autorzy, wszyscy doskonali pisarze, wszyscy klasycy, ci, których się ocenia na 9 gwiazdek, bo dziesięć się zostawia dla PRAWDZIWYCH ARCYDZIEŁ przewracają się w grobach w tempie turbosprężarki klasy lux. No, chyba, że żyją. W takim wypadku mam nadzieję, że fakt istnienia Marcela Wożniaka i jego nadmiernie wywindowanych ocen został im oszczędzony.

Tym razem, zirytowana do głębi ilością bzdur na centymetr kwadratowy, stężeniem (nie, nie będę elegancka, będę za to szczera) głupoty, potwornym językiem, nieskoordynowaną, rozłażącą się w szwach, wydumaną, pożal się Boże "intrygą" sprawdziłam, kto robił redakcję dzieła i odkryłam, nie, żeby ze szczególnym zdziwieniem, że robił ją kumpel autora, debiutant w temacie redagowania. Wyjaśnia to, dlaczego druga część jest gorsza niż pierwsza, zapewne redakcja wyglądała tak: "Cha, cha, cha, Marcel, ale mu pocisnąłeś! Ale słuchaj, to bym zmienił, bo ta dekada palców...". "Nie, wiesz, to tak poetycko, taka przenośnia, no i to jest zabawne przecież". "A, no chyba, że tak, dobra, to zostawiamy", i tak przez całą książkę.

W moim osobistym odczuciu jest to jedna z najgorszych (najgorzej napisanych, najgorzej skonstruowanych, najgorzej pomyślanych) książek, jaką czytałam w życiu i zasługuje na mocne -8.

Ponieważ najniższą oceną, jaką mogę tu wystawić jest "1", daję jedynkę za fakt napisania takiej drugiej części trylogii, po lekturze której czytelnik nie jest ciekawy, jak to się wszystko skończyło i nie zamierza czytać części trzeciej.

To w końcu też jest sztuka, i to niemała.

(Recenzja opublikowana po raz pierwszy na stronie lubimyczytac.pl 22.02.2020 r.)

Moja ocena:

× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Mgnienie
Mgnienie
Marcel Woźniak
5.9/10
Cykl: Leon Brodzki, tom 2

Leon Brodzki wraca do gry! Nawet gdy Heraklit ląduje za kratkami, policjant nie może długo cieszyć się spokojem. Brutalne morderstwo i porwanie młodej dziewczyny zmuszają go do wznowienia śledztwa. S...

Komentarze
Mgnienie
Mgnienie
Marcel Woźniak
5.9/10
Cykl: Leon Brodzki, tom 2
Leon Brodzki wraca do gry! Nawet gdy Heraklit ląduje za kratkami, policjant nie może długo cieszyć się spokojem. Brutalne morderstwo i porwanie młodej dziewczyny zmuszają go do wznowienia śledztwa. S...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Druga część cyklu z detektywem Leonem Brodzkim, rozpoczyna się dokładnie w tym momencie, w którym zakończyła się akcja pierwszej. Jeśli nie czytaliście „Powtórki”, to koniecznie musicie to zrobić. Po...

@recenzja_na_tacy @recenzja_na_tacy

No i masz, po urlopie – na moście korek, nad korkiem wisielec. Może Heraklit nr 1 siedzi w więzieniu, ale Heraklit nr 2 pracowicie zapełnia kostnice. A żeby emerytowany Brodzki nie stracił nim przypa...

@KazikLec @KazikLec

Pozostałe recenzje @S.anna

Ludzie z mgły
"Ludzie z mgły" Izabela Janiszewska

W niedzielny poranek dziewiętnastoletnia Alicja Jarosz, studiująca w Krakowie i odwiedzająca rodziców w weekend, wychodzi z domu i wszelki ślad po niej ginie. Zrozpaczen...

Recenzja książki Ludzie z mgły
Piętno
"Piętno" Przemysław Piotrowski

Po "Piętno" Przemysława Piotrowskiego sięgnęłam, albowiem podjęłam się ambitnego zadania przeczytania jakiejś pozycji pióra wszystkich tych autorów, których reklamy rzuc...

Recenzja książki Piętno

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka