Książka o książkach, świat, w którym słowo pisane jest priorytetem to chyba marzenie każdego prawdziwego czytelnika. Czyż nie lepsze byłoby życie, gdyby każdy człowiek swój sens istnienia widział w literaturze? Walter Moers odgaduje nasze marzenia. Kreuje rzeczywistość, gdzie uginające się półki są symbolem pasji i intelektu. Gdzie każdy jest humanistą i każdy nie wyobraża sobie dnia bez szelestu zadrukowanych stron.
Walter Moers, nasz sąsiad zza zachodniej granicy, to człowiek niezwykle wszechstronny. Autor komiksów, malarz, scenarzysta i wreszcie pisarz, który swe książki kieruje zarówno do młodszego jak i starszego odbiorcy. Jego seria o Camonii zyskała setki (jak nie więcej) fanów. "Miasto Śniących Książek" jest trzecią częścią opowiadającą o tym fantastycznym świecie. Wśród polskich czytelników cieszy się ona ogromną popularnością i takąż samą liczbą pozytywnych recenzji. Cóż - nie pozostało mi nic innego jak zapoznanie się z tym opasłym tomiszczem.
Hildegunst Rzeźbiarz Mitów to młody, bo zaledwie siedemdziesięciosiedmioletni smok, którego przeznaczeniem (jak każdego przedstawiciela jego gatunku) jest poezja. Od najmłodszych lat przygotowywany do pełnienia funkcji poety, oddany pod opiekę przewodnika i wuja zarazem - Dancelota, zmaga się nie tylko z arkanami pisarskiej sztuki, ale i niemożnością przelania swych myśli na papier. Niestety, nie jest mu dane dokończyć nauki - jego duchowy ojciec umiera, pozostawiając mu tajemniczy rękopis. Kilkustronicowe opowiadanie zostało przesłane do Dancelota przez anonimowego autora. Oczywiście, nie było nic dziwnego w tym, że do Twierdzy Smoków zwracają się przeróżni pisarze - miasto to bowiem cieszy się opinią niejakiej wyroczni, autorytetu w zakresie pisarstwa. Jednakże ów nieznany rękopis jest wyjątkowy - każdy, kto go przeczyta przeżywa całą paletę emocji jaka tylko dostępna jest na świecie. Płacz i śmiech mieszają się, a ostatnie zdanie pozostawai czytelnika w stanie niedosytu i otępienia. I nawet najlepszy pisarz staje się nikim przy ogromie talentu nieznanego autora rękopisu. Dancelot w całej swej mądrości poleca pisarzowi udanie się do Księgogrodu i wydanie tam swojego dzieła. Niestety od tej pory słuch o niezwykłym autorze zanika...
Załamany śmiercią opiekuna oraz zafascynowany tajemniczym tekstem Hildegunst postanawia odnaleźć jego twórcę. Wyrusza więc w daleką podróż, która przyniesie nie tylko rozwiązanie zagadki, ale i wiele cierpienia, strachu i niedowierzania.
"Miasto Śniących Książek" to dzieło, w którym literatura jest najważniejsza. Całe życie mieszkańców tej niezwykłej krainy, obraza się wokół słów, zdań, kropek i przecinków. Księgogród to raj dla każdego czytelnika. Liczne antykwariaty, gdzie przy odrobinie szczęścia można znaleźć literackie perełki, zaciszne kawiarnie, gdzie przy aromacie rozmaitych trunków można oddać się lekturze czy wysłuchać deklamacji najnowszych dzieł. To miejsce, gdzie można poznać sławnych pisarzy, odnaleźć twórczą wenę, czy w końcu odnieść życiowy sukces. Jednak ta zewnętrzna warstwa wydawałoby się idealnego świata, to tylko przykrywka dla tajemniczych i nie do końca legalnych interesów. Pod powierzchnią książkowego raju, kryje się rzeczywistość znacznie bardziej odrażająca, a legendarne podmiejskie labirynty, kryją nie tylko pozycje ze Złotej Listy.
Hildegunst musi pokonać wiele przeciwności. Poszukując zagadkowego pisarza, dochodzi do głosu jego brak doświadczenia, naiwność i wiara, że świat to wspaniałe miejsce. Popadając w coraz poważniejsze kłopoty musi zadbać nie tylko o swoje życie, ale także o tych, którzy udzielili mu pomocy. Musi też sprawić, by Księgogród mógł dalej istnieć, a książki nadal nadawały sens istnienia każdej, nawet tej najmniejszej, istocie.
"Miasto Śniących Książek" to niewątpliwie dzieło, które urzeka kreacją przedstawionego świata. Nie brakuje tu książek z historią, dzieł tajemniczych i niebezpiecznych. Nie brak tu także niezwykłych postaci, na czele z wyśmienitymi Buchlingami. Moers zadbał nie tylko o atrakcje związane z samym tekstem, ale i z oprawą graficzną. Wspaniałe ilustracje pozwalają naszej wyobraźni zwolnić obroty i odciążyć od nadmiaru fantastycznych przedmiotów.
Czytając jednak "Miasto..." nie można pozbyć się wrażenia, że książka kierowana jest do młodego czytelnika. Pierwszoosobowa narracja, prosty język i częściowo pouczająca warstwa dzieła, czasami nieco drażnią. I chociaż Moers wykazał się niezwykłą wyobraźnią oraz plastycznością słowa, to książka pozostawia jednak pewien niedosyt. Jednakże Hildegunst i jego przygody, to kawał dobrej literatury, a przedstawiony przez pisarza świat poznać musi każdy miłośnik czytania!