Gdy w grę wchodzi kolejna część ukochanej przeze mnie serii lub trylogii, wówczas moja zazwyczaj silna wola okazuje się beznadziejnie słaba i nawet nie staram się unikać spoilerów czy informacji na temat danej książki. Tak było w przypadku „Miasta Szkła”, trzeciej części serii Dary Anioła, oraz właśnie „Miasta Zagubionych Dusz”, kiedy to nic nie było w stanie mnie powstrzymać przed wypytywaniem różnych osób, co się stało z moimi ulubionymi bohaterami. Lubię, gdy książki, jeszcze zanim je zdobędę, powodują we mnie tak silne emocje, że nie sposób unikać jakichkolwiek informacji na temat danych powieści. Podczas czytania „Miasta Zagubionych Dusz” nie czułam się w żaden sposób zawiedziona tym, że ominie mnie element zaskoczenia, gdyż z niecierpliwością wyczekiwałam na dane momenty, a i gdy owe nadchodziły, momentami powodowały, że wpadałam w osłupienie.
Poprzednia część, „Miasto Upadłych Aniołów” zakończyło się bardzo niepewnie i – dla mnie osobiście – z wielkim hukiem. Pozostawało jedno, wielkie pytanie: Co teraz będzie? Jak potoczą się losy Jace’a, który został opętany przez Sebastiana, całkowicie utracił swoją wolną wolę i poddany jest jego rozkazom? Co się stanie z Clary? To było akurat oczywiste – rudowłosa bohaterka za wszelką cenę będzie starała się go uratować, łamiąc przy tym ogrom zakazów i sprzeciwiając się władzy Clave. W świat Nefilim wkracza ciemność i utrata Jace’a nie jest jedyną rzeczą, którą Clary i pozostali powinni być przerażeni.
„Aleca obudził Magnus, potrząsając jego ramię.
- No dalej, groszku pachnący. Czas wstawać i zmierzyć się z dniem.
Zaspany Alec wygrzebał się z pościeli i spojrzał na niego, mrugając. (...)
- Groszku pachnący? - powtórzył Alec.
- Chciałem wypróbować nowe określenie.”
Pisząc wcześniej o ulubionych bohaterach miałam na myśli – co nie powinno prawdopodobnie być zaskoczeniem – Aleca i Magnusa, i to o ich losy wypytywałam każdego, o którym wiedziałam, że przeczytał już tę książkę, zanim mi udało się to zrobić. Przyznaję, że ich losy są mi najdroższe, z uśmiechem na ustach śledziłam ich historię już od pierwszego tomu, a z każdym kolejnym uwielbiałam ich jeszcze bardziej. W „Mieście Zagubionych Dusz” ich związek zostanie wystawiony na wielką próbę, a w ich relacjach pojawią się trudności, które z pewnością mogą przestraszyć fanów tej dwójki. Cieszę się, że autorka postanowiła nie przedstawiać ich związku w postaci romantycznej miłości, rodem z bajek, gdzie niemal wszystko jest idealne. Aby związek wydawał się bardziej realistyczny, muszą pojawić się w nim problemy, którym bohaterowie będą starać się sprostać. Im w bardziej rzeczywisty sposób jest to ukazane, tym lepiej – nie tylko dla wizerunku bohaterów i ich związku, ale dla ogółu książki. Pierwsze sceny z nimi czytałam niemalże z urzeczeniem, jednak na zakończeniu książki, gdzie nastąpiło „rozwiązanie” ich problemów, miałam wrażenie, że zrzucono mnie z klifu, a upadem był bardzo bolesny.
Czytałam opinie, w których pisano, że jest to część bardzo nudna, w której niewiele się dzieje. Ja natomiast zawsze podziwiałam Cassandrę za umiejętne rozmieszczanie akcji, nadawanie jej tempa i lawirowanie pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami. Już pierwsze strony tej lektury mnie zainteresowały i wciągnęły od samego początku. Nie nudziłam się w żadnym momencie, a czasami wręcz specjalnie odkładałam książkę, żeby nie przeczytać jej zbyt szybko, dawkować emocje i wrażenia, aby nie pochłonąć tego wszystkiego od razu. Nie czułam się zawiedziona rozwojem wydarzeń, satysfakcjonował mnie każdy moment, który mogłam przeczytać. W dodatku ucieszył mnie fakt, że bohaterowie, którzy w poprzedniej części zostali zaledwie wprowadzeni, w tym tomie mogli się naprawdę wykazać. Choć nie tylko oni, gdyż każdy bohater miał chwilę dla siebie – cała książka została umiejętnie podzielona pomiędzy historie różnych postaci.
Fani tej serii z pewnością nie odpuszczą sobie „Miasta Zagubionych Dusz”, jednak wszelkich pozostałych jedynie zachęcam do sięgnięcia po tę serię. Każda kolejna część utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, kupując pierwsze dwa tomy, nad którymi bardzo długo się wahałam, niepewna, czy są warte poświęcenia im odrobiny czasu. Gdybym nie skusiła się na ich kupno, ominęłaby mnie jedna z obecnie moich ulubionych serii. Jest to godna uwagi seria, której polubienie nie powinno sprawiać problemu.