Wiara. Autobiografia recenzja

Michał Witkowski, „Autobiografia”, czyli bo Witkowskiego się albo kocha, albo nie znosi

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Orestea ·5 minut
2023-10-13
Skomentuj
8 Polubień
„W młodości robimy wiele rzeczy, które wcale do nas nie pasują. Cała ta gigantyczna praca nad tożsamością, która toczyła się przez te wszystkie lata, polegała właśnie na dochodzeniu, metodą prób i błędów, do tego, co jest „moje”, a co jest „cudze”. [s.329]

Ja go uwielbiam i przyznaję się do tego od razu, że kiedy tylko zobaczyłam jego „Autobiografię” w Klubie czytelnika portalu nakanapie.pl, to aż mi się ślepia zaświeciły. Raz: to Witkowski, dwa: to autobiografia. Zestawienie autora i gatunku zawieść nie może.

I faktycznie - czytelniczo mnie nie zawiodło.

„Autobiografia” Witkowskiego, a raczej jej pierwszy tom (kolejne w przygotowaniu), obejmujący dziecięctwo autora aż po inicjację, to była dla mnie piękna podróż i to na wielu płaszczyznach. Ale recenzja to nie miejsce na wycieczki osobiste i na wspominki, więc skupię się na prozie i powiem tak: jeśli czytaliście cokolwiek Witkowskiego, to wiecie, czego się po tej książce spodziewać. Otóż dostaniecie książkę absolutnie pozbawioną szacunku dla różnego rodzaju norm społecznych, za to oddającą w piękny sposób hołd temu, co w polskiej literaturze było obrazoburcze i nowoczesne. Przeczytacie książkę szczerą do bólu, rubaszną jak „Opowieści Kanterberyjskie”, nostalgiczną jak guma balonowa, miejscami zabawną, czasem przerażającą ze względu na brak filtra w opisywaniu rzeczywistości tak, jak widziało ją dziecko.

Ale nie to jest najważniejsze. Dla mnie zasadniczym było przypomnienie sobie, że Witkowski pisze w sposób niebywale zmysłowy. Tylko żeby wam się w głowi nie roiły jakieś koronki i jedwabie, i prześcieradła, i świece, bo nie o taką zmysłowość mi chodzi. Myślę o takiej, dzięki której opis wrażeń i wydarzeń z pierwszych piętnastu lat życia autora nie odbywa się jedynie za pośrednictwem tego, co Witkowski-dziecko widział. O nie. Autor opisuje wrażenia pochodzące z każdego ze zmysłów: to, co smakował, jakie zapachy zapamiętał, jakie kolory utkwiły mu w głowie, jaki był w dotyku świat jego dzieciństwa, do słyszał wokół. Autor uruchomił wszystkie swoje zmysły, sprawiając, że czytelnik praktycznie został zanurzony się w tej dziwnej krainie, którą na nasze i swoje potrzeby Witkowski odtworzył z pamięci.
Kiedy czytałam, jak pisał o jedzeniu o tych wiecie… białych, migdałowych landrynek, to nie mogłam sobie nie przypomnieć, jak miałam palce ulepione ich klejącą się słodkością. Czułam i zapachy, i klęłam na te elektryzujące się swetry, smakowałam i kleiki, i lody Bambino.
Pisać tak, by umieć przywołać nie tylko swoje wspomnienia, ale i te czytelniczki- to niemała rzecz.

„Więc zjeżdżamy maluchem i wartburgiem, wynosimy owiniętą w gazety […] wałówę i rozkładamy ją na tych stołach zbitych z pali, ptaki śpiewają, korniki już się na nas szykują, grzyby kiełkują, dzięcioły kują, wiewiórki spierdalają na drzewo, aż się kurzy, upał, próchno, zapachy leśne, mama rozkłada koce, mrówki już się cieszą… […]Pobrązowiałe zakrętki i kubki z termosów i bidonów pachną jedyną w swoim rodzaju mieszaniną kawy i herbaty plus jeden sekretny składnik absolutnego szczęścia - tak pachną endorfiny[…]” [s.242]

A pamięć Witkowski ma dobrą i pisać potrafi. No i świat, w którym się urodził był fascynujący, bo był dzieckiem „późnej komuny”, które w dorosłość/dojrzałość wkroczyło zaraz po przełomie 89 roku. Witkowski odtwarza szczegóły, buduje z nich obraz świata, którego już nie ma, a który często pojawiał się w jego wcześniejszych utworach.

Zresztą jest „Autobiografia” czymś w rodzaju przewodnika po jego twórczości. Autor mówi bardzo często coś w stylu: o tym pisałem w XX, ta postać pojawiła się później w XXX, a to wydarzenie już opisałem XXX. Pisarz buduje mapę drogową swoich własnych dzieł.
Zresztą nie tylko własnych, bo Witkowski przywołuje całą klasykę tego, co czytało się będąc nastolatkiem w tych czasach przed komórkami i netem. I jest to fajne spojrzenie w przeszłość, w czasy - co autor podkreśla - kiedy nastolatki czytały.

„Autobiografia” jest kapitalnie napisana. Jeśli czytaliście coś Witkowskiego, znacie jego styl. Soczysty, bujny, prawie barokowy. Ale tutaj, w „Autobiografii” widać jeszcze dodatkową cechę jego pisarstwa: Witkowski potrafi być kameleonem. Nie naśladowcą, nie, tylko kameleonem. Są miejsca „Autobiografii”, które są gombrowiczowskie, są takie, które pachną Schulzem, są inne, pełne ironicznie podanej, ale chłopackiej werwy znanej z Nienackiego. To nie są imitacje, podróbki, pastisze. To Witkowski, który pisze językiem innych autorów, bo taktu pasuje do sceny, którą przywołuje. Bo taki mu kontekst się spodobał.

Witkowski opisuje świat swojego dzieciństwa z sympatią, ale bez tego słodko-pierdzącego sentymentalizmu, który tak często pojawia się w autobiografiach i który aż mdli przy ich czytaniu. Nie idealizuje siebie jako dziecka. Nie obawia się pokazać, że zależało mu, żeby być w grupie „odpowiednich dzieci”- tych dobrze ubranych, których rodzice jeździli na Zachód i przywozili lepsze rzeczy, niemożliwe do zdobycia po naszej stronie granicy, nie wstydzi się ujawnić, że miał schizę, że pójdzie do zawodówki i jak chłopcy z tej szkoły będzie miał źle utlenione włosy i brud za paznokciami. Nie robi sobie nic z poprawności, opisując romskie dzieci, z którymi był w klasie, dokładnie tak jak widział je i jak je oceniał, kiedy był dzieckiem. A dzieci są okrutne. Nie ”bywają”, po prostu są okrutne i kropka.

„System losowania paczek pierwotnie miał wyeliminować wszelkie wzajemne animozje […], […] ale uzyskano w konsekwencji okrutny i bezduszny system, w którym straszliwie odbijały się nierówności socjalne klasy. Niektóre paczki, robione przez najbiedniejsze dzieci, były po prostu przerażające w swojej nędzy. Kiedy wylosowały je bogate dzieci, oczywiście śmiały się z nich okrutnie i natychmiast ostentacyjnie wywalały je do śmietnika. Od razu wiadomo, kto mniej więcej jest autorem. Te najuboższe dzieci były też najmniej błyskotliwe, małomówne, jąkały się, nosiły jakieś pozalepiane z jednej strony plastrem okulary w nietwarzowych oprawkach, źle się uczyły, kiblowały w tej samej klasie, były szare, niedożywione i jakieś takie skurczone”. [s. 74-75]
Witkowski zresztą nie lukruje i siebie. Pisze, jaki był, czego chciał, czego się obawiał i w nosie ma, jak go ocenimy. I bardzo dobrze. W końcu i tak wiadomo jak, prawda? To po co ściemniać? ;)
„Marka papierosów wciąż jeszcze pozwalała więc sygnalizować „jestem bogaty” lub „jestem z tych lepszych”. Mój Boże, jak tanie i łatwe było to sygnalizowanie! Piętnastolatek czujący się Alexis, robiący miny, palący dostojnie długie brązowe papierosy, a jednocześnie utrzymujący w klasie, że nie wie w ogóle, co to jest ta „Dynastia”, to coś leci niby w telewizji?”. [s.441]

Jeśli potrzebujesz książki, w której prozie możesz się zanurzyć, jeśli ciekawa jesteś, jakim dzieckiem była pewna „młoda ciotka” (określenie Witkowskiego), jeśli brak koturnowości, miejscami brutalna ocena ludzi i zjawisk jest tym, czego potrzebujesz - sięgnij po pierwszą część „Autobiografii” Michała Witkowskiego. Warto.

Moja ocena:

× 8 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Wiara. Autobiografia
Wiara. Autobiografia
Michał Witkowski
7.7/10

Tylko Witkowski mógł napisać taką autobiografię! Po koronki na suknię ślubną moja mama z babcią pojechały do NRD. W Polsce nigdzie nie można było ich dostać. – I gdzie teraz jest ta suknia, mam...

Komentarze
Wiara. Autobiografia
Wiara. Autobiografia
Michał Witkowski
7.7/10
Tylko Witkowski mógł napisać taką autobiografię! Po koronki na suknię ślubną moja mama z babcią pojechały do NRD. W Polsce nigdzie nie można było ich dostać. – I gdzie teraz jest ta suknia, mam...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Wiara. Autobiografia" Michała Witkowskiego to jedna z tych książek, które budzą wiele emocji. Było to do przewidzenia, ze względu na osobę autora, który w ostatnim czasie bardziej jest znany ze swoj...

@atypowy @atypowy

Przedstawiam Wam tom pierwszy autobiografii autorstwa Michała Witkowskiego pt. "Wiara. Autobiografia". Książkę otrzymalam z serwisu nakanapie.pl za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova M...

@Czytajka93 @Czytajka93

Pozostałe recenzje @Orestea

Wieczne igrzysko. Imię duszy
„Imię duszy” Jakuba Pawełka, czyli piekło, polityka i wielka cierpiętnica

Jakby to powiedzieć… chyba już kiedyś pisałam, w jednej z moich recenzji, że jest taka grupa książęk, które nazywam zwodniczymi albo podtrutymi. To takie pozycje, które ...

Recenzja książki Wieczne igrzysko. Imię duszy
Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)
Mirosław J. Leszka, Szymon Wierzbiński, „Wodzowie Zenona i Anastazjusza I”, czyli działo się w Bizancjum!

Jeśli komuś się wydaje, że Cesarstwo Rzymskie upadło w V wieku naszej ery, to mu się tylko wydaje. Ono jeszcze jakieś tysiąc lat żyło sobie w najlepsze nad brzegami B...

Recenzja książki Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)

Nowe recenzje

Chłopak z sąsiedztwa
Patrz sercem nie oczami
@kd.mybooknow:

„Żadne dziecko ani żadna kobieta nie powinna przechodzić przez to, przez co my przechodziliśmy . Nikt nie powinien żyć...

Recenzja książki Chłopak z sąsiedztwa
100 dni bez słońca
Historia Tessy jest jedną z tych, obok której n...
@xbooklikex:

"- O rany - odzywa się. - Należysz do tego rodzaju ludzi? - To znaczy jakiego rodzaju? - pytam z uśmiechem. - Ludzi, kt...

Recenzja książki 100 dni bez słońca
Czas Adeptów
Nick i jego czas w MAOS
@maitiri_boo...:

„Sieć. Czas Adeptów” to powieść, która wciąga od pierwszej strony i nie pozwala oderwać się od lektury nawet na chwilę....

Recenzja książki Czas Adeptów
© 2007 - 2024 nakanapie.pl