Scarlett i Martin są małżeństwem już od dziesięciu lat. On jest znanym architektem, ona pracuje w księgarni. Para od kilku miesięcy stara się o potomstwo, jednak bezskutecznie. Chociaż ostatnio kobiecie wydaje się, że Martin tylko ją obwinia o ten stan rzeczy…
James nigdy nie był w prawdziwym związku. Szybkie numerki po koncertach? Jak najbardziej. Gdy jednak jego siostrzenica wymusza w nim wizytę w pobliskiej księgarni, nie spodziewa się, że spotka tam piękną kobietą o smutnych oczach…
Tak zaczyna się ich przyjaźń. Scarlett potrzebuje odetchnąć od męża, tymczasem James zaczyna czuć do niej coś niespodziewanego… Instynkt opiekuńczy? Troskę? Bo przecież nie miłość – ostatecznie Scarlett jest mężatką! I na pewno nie odwzajemnia jego uczucia. A może…?
„Spacer w deszczu” to historia o tym, że nigdy nie jest za późno, aby zacząć od nowa. I czasem warto pomyśleć najpierw o sobie, a dopiero później o innych…
Biorąc tę książkę do recenzji, nie liczyłam na wiele. Chciałam po prostu zrelaksować się oraz dobrze spędzić czas. Od pierwszych stron jednak poczułam, że ta powieść to będzie coś zupełnie innego. Na pewno nie jest to sztampowa historia, a to głównie za sprawą głównych postaci.
Może znacie to uczucie, kiedy podczas lektury wydaje się Wam, że czytacie o prawdziwych osobach. Fikcja przenika się z życiem, a na usta aż ciśnie się „ja też tak miałxm!”. Cóż, jeśli chcecie doznać takiego uczucia, to „Spacer w deszczu” nada się do tego idealnie.
Czytając o perypetiach Scarlett i Jamesa, ma się nieodparte wrażenie, że są to postacie z krwi i kości. Ich relacja rozwija się naturalnie, nie ma w niej pośpiechu czy wyolbrzymionego uczucia. Bohaterowie to przede wszystkim osobne jednostki, które mają swoje marzenia, rodziny i plany na przyszłość. Owszem, ich zauroczenie sobą nawzajem jest ważne w fabule, ale ważniejsze jest to, czy ich życiowe cele się pokrywają. Nic nie jest tu robione na siłę, wszystko ma swój czas.
Ważnym wątkiem poruszonym w powieści jest temat bezpłodności. Autorka w świetny sposób ukazuje to, jak wpływa on na samoocenę człowieka i jest problemem w chwilach, kiedy inne metody zapłodnienia są nieakceptowane przez partnera/partnerkę. Oprócz tego tematu ważna jest także kwestia regularnego badania się. Katarzyna Bester w sposób przystępny, ale nie oceniający wprowadziła tę tematykę. Bardzo mi się to podobało.
Sympatycznym dodatkiem okazał się też wątek księgarni, w której pracuje Scarlett. Od pierwszych rozdziałów powieści widać, że kobieta kocha swoją pracę i lubi innych pracowników. Podczas czytania wręcz czułam ten zapach starych woluminów, świeżo parzonej kawy oraz deszczu właśnie, który wnosili na ubraniach nowi klienci. Pani Bester bardzo dobrze oddała klimat tego miejsca, do którego wręcz chciało mi się wracać… A tym samym i do samej książki.
Niestety, nie zabrakło w tej historii kilku wad. Przede wszystkim postać Martina jest bardzo jednowymiarowa. Praktycznie jedynym tematem, jaki go obchodzi, jest pragnienie posiadania dziecka. Naprawdę rozumiem, że to ważny wątek tej książki, ale brakowało mi w tym jakiegoś… zaskoczenia? Od pierwszych stron wiadomo już, że jego związek ze Scarlett nie przetrwa. Wolałabym jednak, aby odbyło się to mniej dosadnie, a on jeszcze w jakiś sposób walczył o uczucia kobiety. Cóż, przynajmniej po dziesięciu latach małżeństwa wypadałoby…
Niezbyt odpowiadały mi też duże przeskoki czasowe. Było ich kilka, ale ten ostatni najbardziej mnie zirytował. Pewnie się w tym momencie czepiam, ale zwyczajnie nie lubię takich zabiegów w książkach. A już szczególnie w obyczajówkach, w których tak naprawdę to emocje postaci są najważniejsze. I często wpływają na ich zmiany w poglądach czy charakterze.
Na tle całej książki kwestie te są jednak małymi szczegółami. Moim zdaniem powieść naprawdę broni się swoim klimatem, a także ważną tematyką. Potrafi oczarować, ale też wzruszyć oraz pokazać, że nigdy nie jest za późno na miłość. „Spacer w deszczu” to historia warta uwagi i bardzo się cieszę, że mogłam ją przeczytać. Polecam!
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Bardzo dziękuję!