Twórczość Laury Kneidl oraz twórczość Bianki Iosivoni absolutnie nie są mi obce. Miałam już przyjemność przeczytać kilka powieści z ich dorobków i muszę przyznać, że jest to coś, co całkowicie mi odpowiada. Dlatego też, gdy dowiedziałam się, iż wychodzi ich wspólna książka - trochę oszalałam. Nie mogłam doczekać się momentu, gdy będę mogła ją poznać. Tak więc dziś przed Wami kilka słów na temat pierwszego tomu serii Midnight Chronicles.
Roxy to łowczyni duchów i doskonale wie, że jej misja jest właściwie niewykonalna. Na głowie ma nie tylko zbiegłe dusze, ale również zaginionego w tajemniczych okolicznościach brata, a teraz i opiekę nad pewnym młodzieńcem, który kompletnie nie pamięta nic ze swojej przeszłości. Na szczęście dziewczyna może liczyć na pomoc innych londyńskich łowców. Tak oto trafiają oni do Paryża, a następnie Edynburga. Czy uda jej się wypełnić misję oraz pokonać inne przeciwności losu?
Zacznę od głównej bohaterki. Roxy to postać, która wzbudziła moją sympatię oraz dużą ciekawość. Od samego początku poczułam się zaciekawiona tym, co takiego ta dziewczyna przeskrobała i jak może to naprawić. Uważam, że ta bohaterka została wykreowana naprawdę dobrze i w sposób całkiem realistyczny, a podczas lektury nie miałam wrażenia, że jest to tylko postać papierowa, którą ktoś postawił na mojej drodze i tak zostawił.
Podobnie sprawa wygląda z Shawem, który, choć nie był głównym bohaterem, to jednak odgrywał tutaj dość ważną rolę. Jego polubiłam jeszcze mocniej, niż Roxy, ale sama tak naprawdę nie wiem, dlaczego - przecież on też został wykreowany dobrze, ciekawie i w taki sposób, że czytelnik bez problemu może wczuć się w jego sytuacje i niemal odczuć jego emocje. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ uważam, że emocjonalny odbiór powieści jest naprawdę ważny - gdy podczas czytania nie czujemy nic, no to może oznaczać, że książka nie jest zbyt dobrze napisana.
Przejdę teraz do świata przedstawionego wykreowanego przez autorki. Słuchajcie, nie chcę absolutnie nikogo oskarżać o plagiat czy cokolwiek w tym kierunku, ponieważ wierzę w to, że zarówno Laura Kneidl, jak i Bianca Iosivoni nie posunęłyby się do tego. Nie da się jednak ukryć, że hunterzy, kwatery w poszczególnych miastach oraz łapanie duchów/zbiegłych dusz bardzo mocno kojarzą się z twórczością Cassandry Clare. Wiem, że właśnie spora część czytelników zwróciła na to uwagę, a w tym i ja. Czy przez to skreślę tę książkę? Absolutnie nie! Czuć, że się tutaj zainspirowano inną historią, ale ja i tak jestem pozytywnie zaskoczona tą pozycją i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy.
Autorki wrzucają czytelnika w akcję już od pierwszej strony i choć po drodze zdarzają się pewne przestoje – w tym chwilami przydługie opisy – to nie da się ukryć, że powieść ta jest na tyle ciekawa, że taki odbiorca mimo wszystko będzie ciekaw, co wydarzy się dalej. Naprawdę nie spodziewałam się, że Moc amuletu okaże się tak ciekawą i poprawnie napisaną pozycją i że tak mnie wciągnie. Jak widać, jeszcze mało rzeczy się spodziewam.
Jeżeli szukacie fajnej, ciekawej książki z gatunku fantastyki młodzieżowej, to myślę, że ta właśnie książka może Wam przypaść do gustu.