"Na moment przed świtem" - przede wszystkim uważam, że bardzo dobrze iż powstała ta książka, ten cykl. Pozwoli on wielu czytelnikom zrozumieć niełatwą, zawiłą i skomplikowaną historię Śląska. Książka nie do końca mnie urzekła i oczarowała jednak wiem, że jest to dopiero początek i dlatego z niecierpliwością czekam na kontynuację, i możliwość spojrzenia na tę historię z dużo szerszej perspektywy. Dużo dała mi rozmowa z autorką, gdzie pewne kwestie historyczne zostały mi w bardzo sympatyczny i przystępny sposób wytłumaczone.
Bardzo dobrze nakreślone tło historyczne, ze wszelkimi aspektami społeczno-obyczajowymi. Jest to taki rarytasik, wisienka na torcie. Pozwala to przeciętnemu czytelnikowi, nie związanemu ze Śląskiem i nie mającemu zbyt szerokiego pojęcia o historii tego regionu, dostrzec z czym musieli zmagać się ludzie w tamtym okresie. Przede wszystkim musieli się określić kim są. Czasami przynależność narodowa określona w dokumencie nie szła w parze z faktycznym poczuciem tego kim czuję, że jestem. Nie polubiłam ojca Agnes, dla mnie był odpychający z tymi swoimi niemieckimi skłonnościami i przekonaniami, że pod niemieckim płaszczykiem jego rodzina będzie bezpieczna. Może i faktycznie chciał jak najlepiej dla siebie, żony i dzieci ale on w moim odczuciu czuł się bardziej Niemcem niż Polakiem. I tutaj rozmowa z autorką bardzo mi pomogła, rojaśniła moje postrzeganie historii Śląska i pomogła zrozumieć postawę ojca Agnes. Nie tyle czuł się Niemcem, co był Ślązakiem urodzonym, wychowanym w Niemczech, władającym płynnie językiem niemieckim i gwarą śląską, gdzie niemiecki porządek wydawał mu się bezpieczny i dobry bo przecież znał to z własnego życia. Pod rządami polskimi żył zaledwie kilkanaście lat i nie było to najlepsze doświadczenie w jego życiu. Stąd jego postawa pro niemiecka i pozowolenie na to aby niemiecka propaganda zawładnęła jego umysłem.
Jeśli chodzi o mnie to miałam ogromny kłopot z polubieniem bohaterów tej powieści. Ani jeden bohater/bohaterka nie wzbudzili mojej sympatii. Po pierwsze Stefek, mąż Adriany. Wiem, że po tym naszym pięknym świecie chodzą, żyją i oddychają takie typki jak Stefan ale moje totalne wkurzenie na jego postawę spowodowało, że ciężko mi się czytało część współczesną. Wiem też, że są kobiety takie jak Adriana ale to jej cierpiętnictwo, karanie się za wydarzenia z przeszłości i bycie domowym popychadłem, stojącym w hierarchii tak nisko, że już bardziej się nie da, również działało mi na nerwy. nie do końca też skleiła mi się historia jej przemiany, która zaczęła dokonywać się pod wpływem historii Agnes. Nie widzę związku. Jednak tak jak napisałam wcześniej, jest to dopiero sam początek całej historii i czekam na kontynuację aby móc spojrzeć na życie tych dwóch kobiet z dużo szerszej perspektywy.
Doceniam ogrom pracy jaki włożyła pani Magdalena w napisanie tej książki, w napianie całego cyklu. Jest to bardzo potrzebna książka ponieważ w przystępny i sympatyczny sposób zaznajamia nas zwykłych czytelników z trudną i skomplikowaną historią, o której nie mówi się w ogóle albo niewiele się mówi. I chociaż pomiędzy mną a powieścią nie było iskier, nie było fajerwerków to uważam książkę za kawałek bardzo dobrej literatury i szczerze mogę ją polecić każdemu, jeśli tylko lubicie powieści z wojną w tle, podane w bardzo dobrym stylu. Jednak powieść nie powala na kolana i mało wyczuwalny jest ten charakterystyczny wojenny klimat. 6.5 - 7/10