Turyn. Most Wiktora Emanuela I. Ciekawy fenomen pająków.
Tak zaczyna się książka autorstwa Barbara Baraldi pt."Sezon pająków". Dość nietypowo. Mnie od razu ten początek zaciekawił i zastanowił jaki cel miało jego umieszczenie w książce? Czy znalazłem na to odpowiedź?
Francesco Scalviati, młodszy prokurator, od półtora roku mierzy się z serią okrutnych morderstw, które były "częścią planu jakiegoś zbrodniczego umysłu". Znajomość z prokuratorem zaczynam od... trzeciego podwójnego morderstwa. Matka i "wujek" zostają w okrutny sposób zamordowani w ustronnym miejscu w lesie. Świadkiem tej makabrycznej sceny był Tito, syn zamordowanej. Poczułem lekki niepokój... coś mi mówiło, że ta sprawa "wstrząśnie do gruntu całym społeczeństwem" Włoch i mną.
Francesco, młody prokurator; człowiek elastycznie myślący; potrafi "twórczo zareagować na niesprzyjające okoliczności";
Leda, dziennikarka śledcza z ogromnym bagażem traumatycznych wspomnień z Libanu; opatulona szalem dramatycznych doświadczeń; z silną wolą walki... o siebie.
Do nich obu poczułem silną empatię, "mając podświadomie nadzieję, że uda" im się rozwikłać tę kryminalną sprawę.
" - Prawda ma wiele form, czasem wiele twarzy". Wydaje się ulotną. Krąży ulicami Turynu. Szukamy jej. Umyka nam. Tylko poznając prawdę możemy czuć się bezpiecznie. I ja tej prawdy szukałem przemierzając karty książki #sezonpająków - prawdy, która wyjaśni i zapobiegnie "rozpętaniu psychozy strachu przed potworem".
Potwór. Człowiek, który "uważał ludzi za nic innego jak tylko ofiary, które mają zaspokoić jego głód krwi. (...) Wystarczająco zwinny, by nie zostawić śladów, tak skrupulatny, że eliminował każdego, kto mógłby pokrzyżować jego plany". Inkubator negatywnej energii. Był obecny przez cały czas czytania książki. Czułem jego obecność unoszącą się gdzieś niedaleko. Goniło mnie jakieś niewyobrażalne przeczucie. Czas naglił. Rozpoczął się pościg za cieniem potwora w świecie zdominowanym przez mrok...
Napisać, że ta historia to emocjonalny rollercoaster to jak nic nie napisać. Emocje. Były. Ogromne. Zalewały mnie jak rwąca woda wylana z koryta rzeki podczas ulewy. Pochłaniały mnie tajemnice i mrok, które zagęszczały się szybko wokół mnie. Mój umysł nie przestawał wypracowywać różnych, czasem fantazyjnych, scenariuszy możliwości rozwikłania tej kryminalnej zagadki. Czułem się, jakbym znajdował się w jakiejś nieznanej mi przestrzeni, zanurzony w cieczy utworzonej z tajemnic, zagadkowych morderstw, trudnych doświadczeń, złych wyborów...
Niepokój. Lęk. Przygnębienie. Stałem się statystą "greckiej teorii humorów".
Ezoteryka. Księżyc. Spleen. Konotacje seksualne. Chore fantazje. Mordercza furia. Katharsis.
Oswobodziłem umysł i dałem się porwać tej opowieści. Czytając czułem w powietrzu jakąś zelektryzowaną atmosferę, "jakby za chwilę miało stać się coś złego". Nie mogłem odłożyć książki. Czytałem. Pochłaniałem. Oczy same przesuwały się po literkach, "choć rozum stawiał im opór, krzycząc w głowie", bym zawrócił. Nie posłuchałem go. I... Krew była wszędzie. Żelazisty zapach przesycał powietrze. Widok zwłok przerażał. W żyłach ścięła mi się krew. Brakło mi tchu. Nacierała na mnie "wichura myśli". Zanim zdałem sobie sprawę, jak bardzo to śledztwo wciągnęło mnie w "wir ciemności, który wydawał się nie mieć końca", dla mnie było już za późno - mrok, koszmary, obsesje, kości i potok krwi zdominowały mój umysł...
"Będą kolejni. Będą migotać w blasku księżyca". Spojrzałem za okno. Ciemna noc. Las. A w dali, na niebie migotał ogromny księżyc. Jejciu. Przeszyły mnie dreszcze.
#barbarabaraldi zbudowała wielowątkową historię z przerażającym scenariuszem, gdzie w rolach głównych obsadziła młodego i niedoświadczonego prokuratora oraz przebiegłego zabójcę. Autorka wyśmienicie przetasowywała kartami powieści, dzięki czemu myliłem tropy; nasycała znaczeniami podejmowane przez potwora przedsięwzięcia; starannie planowała i aranżowała kroki podejmowane przez bohaterki i bohaterów.
Zakończenie tej historii jest bardzo dynamiczne. Zaskakuje i daje nadzieję. Świat tej powieści wessał mnie w siebie. Teraz, gdy jestem już po lekturze zaczynem dostrzegać, jak wiele energii kosztowało mnie zapoznanie się z nią. Pogoń za potworem, emocjonalne dywagacje, ciągła niepewność i strach... to wszystko bardzo mnie wyczerpały.