Ciężko mi zacząć recenzje tej książki, ponieważ mam niezwykle mieszane uczucia. Fabuła kryminału skupia się na dwóch sytuacjach. Pierwsza dotyczy zabójstwa Liny- kobiety, która szantażowała rodzinę przyjaciela głównego bohatera. W tej sytuacji razem z głównym bohaterem próbujemy rozwiązać sprawę kryminalną. Druga natomiast opisuje losy mężczyzny, który jest w skrajnym momencie życia, nie ma niczego, ani nikogo. Poznajemy jego historię, przyczyny, które wywołały, że znajduje się w miejscu, w którym jest obecnie i motywy, które popychają go do wykonania pewnego czynu. Te dwie sytuacje splatają się przez całą długość książki, jednak pierwsza z nich stanowi główną fabułę, co moim zdaniem jest błędem. Zabójstwo to nie jest niczym nadzwyczajnym, jest to, ot co, zwykła historia, powielana w wielu książkach kryminalnych. Natomiast uważam, że historia wcześniej wspomnianego mężczyzny jest zdecydowanie bardziej ciekawa, a niestety została pominięta. Pod koniec książki prawie w ogóle nie była poruszana, poświęcony został jej tylko ostatni rozdział. Uważam, że gdyby autor poświęcił więcej uwagi tej części fabuły książka zyskałaby na wartości i nie stanowiła tylko błahej rozrywki, którą obecnie jest. Temat ten (który jest niezwykle istotny w obecnym społeczeństwie) został potraktowany po macoszemu, a szkoda.
Kolejną kwestią, która rzuciła mi się w oczy jest fakt przedstawienia głównego bohatera. Sigurdur jako stróż prawa, posiada w sobie takie cechy, które przez całą książkę wywoływały we mnie frustracje. Jest on mężczyzną dumnym, nieczułym, bez jakiejkolwiek empatii. Do szału doprowadzały mnie sytuację, w których wypowiadał się o innych osobach (nawet o denatce) "idioci" "debile". W każdym momencie traktował Siebie jako wyższego nad innymi.
Szokująca była również sytuacja, w której, powiedział on do chłopaka z problemami z prawem, że jest nikim, jego rodzice to socjopaci i już zawsze będzie nikim. Postawa ta okropnie mną wzburzyła, główny bohater nie jest osobą, którą da się lubić, co powoduje poczucie niechęci wobec niego, przewijające się przez całą książkę. Dodatkowo takie wykreowanie postaci gryzie się z ogólnym przekonaniem na temat tego jak powinien wyglądać funkcjonariusz publiczny. Odniosłam wrażenie, że w książce nie ma żadnej pozytywnej postaci, co może wpływać na satysfakcję z czytania.
Warto również poruszyć kwestię formalną książki. W tłumaczeniu zdarzało się, że brakowało liter w niektórych wyrazach. Niektóre zdania były dziwnie skonstruowane, ale tutaj mogła to nie być kwestia tłumaczenia. Zwróciłam również uwagę, że opis z tyłu nie zgadza się w 100% z tym co jest w książce, bo to nie Patrekur jest szantażowany, lecz mąż siostry, jego żony. Jednak to drobne błędy, które nie wpływają znacząco na doznania czytelnicze, aczkolwiek wiadomo, że czytelnik oczekuje, że książka będzie dopracowana w 100%.
Reasumując książka nie zaskakuje, nie ma w niej zwrotów akcji, które pozwalają czytelnikowi rozwiązywać sprawę z głównym bohaterem. Jednak stanowi ona dobrą rozrywkę dla tych, którzy chcą czerpać z niej głównie przyjemność i relaks.