Ci, którzy trochę mnie już znają, doskonale wiedzą o tym, że jestem ogromną frankofilką. Od lat nastoletnich uwielbiam Francję i wszystko, co francuskie. W Paryżu byłam już trzykrotnie i ciągle mi mało. Więc, gdy tylko wypatrzyłam w kanapowym Klubie Recenzenta fotoprzewodnik poświęcony francuskiej stolicy, autorstwa Alastaira Horne'a, rzuciłam się na niego niczym wygłodniała hiena. Nie do końca wiedziałam, czy to dobra decyzja, bo z racji mojego frankofilstwa, a co za tym idzie posiadania sporej wiedzy o Francji i Paryżu, jestem na ogół niezwykle krytyczna wobec wszelkich publikacji im poświęconych. Coraz mniej z nich jest mnie w stanie czymś zaskoczyć; czy to ciekawostką historyczną, kulturową, czy informacją turystyczną dotąd mi nieznaną. Natomiast, kiedy nie odkrywam ani nie dowiaduję się niczego nowego, czuję rozczarowanie. A jak było tym razem?
Tym razem zamiast rozczarowania spotkało mnie oczarowanie, choć muszę przyznać, że pierwsze wrażenie było lekko rozczarowujące. Zapowiadano mi fotoprzewodnik. Pomyślałam, więc, że to będzie jakieś sporych rozmiarów albumowe tomiszcze. Musiałam mieć wyjątkowo głupią minę, gdy wydobyłam książkę z koperty formatu A5 (książka, jako taka jest jeszcze ciut mniejsza). Moja pierwsza myśl? „Phi! Co to ma być? Mogłam sobie odpuścić”. Ale gdy tylko zajrzałam do środka, musiałam zrugać samą siebie. Pamiętajcie! Nie ocenia się książki po okładce! Po rozmiarze też nie.
Choć format fotoprzewodnika jest niepozorny, to Alastair Horne spisał się na medal. Zdjęć jest naprawdę mnóstwo. Wszystkie są piękne. Barwne, ciekawe, wyraźne i dobrze wykadrowane, choć niewielkie. Na każdym z nich, nawet najmniejszym, dokładnie widać to, co ma być widać. Poza tym podoba mi się prosty, ale przydatny z punktu widzenia turysty, podział zdjęć na mini rozdzialiki pod względem tematycznym. Ułatwia to z pewnością poznawanie samego miasta z perspektywy turysty, ale także porządkuje informacje na jego temat.
Każde zdjęcie zostało starannie dobrane i podpisane. Krótko i zwięźle. Jednym, czasami dwoma zdaniami. Niby nic. No i ile informacji można zawrzeć w dwuzdaniowych opisach? Ze zdziwieniem i zadowoleniem odkryłam, że całkiem sporo. Opis pod każdą fotografią, to ciekawostka, lub inna informacja o danym miejscu, o paryskiej codzienności, kulturze, zwyczajach mieszkańców czy historii miasta. Alastair Horne bardzo szybko udowodnił mi, że przy całym moim frankofilstwie wielu rzeczy jeszcze o Paryżu nie wiem i mnóstwo ciekawych miejsc przeoczyłam podczas swoich dotychczasowych wizyt w mieście świateł. Koniecznie muszę to wszystko kiedyś nadrobić i już wiem, że w kolejnej podróży fotoprzewodnik Horne'a będzie mi towarzyszył.
Fotoprzewodnik to – jak sama nazwa wskazuje – połączenie albumu fotograficznego z przewodnikiem turystycznym. Zanim zajrzałam do środka, nie byłam przekonana, że w przypadku tej publikacji się to uda. Mały format, mnóstwo zdjęć… Albumem można to nazwać, ale mocno powątpiewałam, że przewodnikiem również. A jednak i tu się myliłam. Nie tylko dlatego, że w opisach pod zdjęciami znaleźć można mnóstwo ciekawych informacji o samym mieście i miejscach, które warte są odwiedzenia tak samo, a może nawet bardziej jak słynna wieża Eiffela, choć nie są aż tak popularne. Mały format sprzyja wędrowaniu z książką po mieście. Poza tym okładka jest miękka, ale zarazem dobrze usztywniona, dzięki czemu cała książka jest giętka, elastyczna. Można ją delikatnie wygiąć lub ścisnąć, tak by dopasowała się do wolnego miejsca w plecaku czy nawet większej kieszeni kurtki, bez uszczerbku dla samej książki.
Podsumowując. Jestem pod wrażeniem tego malutkiego, niepozornego albumiku i przewodnika w jednym. Naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. Znów zatęskniłam za Paryżem, a nawet uroniłam łezkę i już zabieram się za planowanie kolejnej wycieczki, choć nie mam zielonego pojęcia, kiedy możliwa będzie realizacja tych planów, a wszystko wskazuje na to, że naprawdę nieprędko.
Książkę otrzymałam do recenzji z Klubu Recenzenta.