Książka Karoliny Wilczyńskiej, którą miałam okazję kilka dni temu przeczytać jest laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Świat Kobiety". Rzadko sięgam po twórczość polskich pisarzy, jednak w tym wypadku postanowiłam zrobić wyjątek. Jestem wzrokowcem, więc nikogo nie zdziwi fakt, że pierwsze co przykuło moją uwagę to okładka - subtelna i odrobinę tajemnicza. Zachęcająco brzmiał również opis według, którego bohaterka musi walczyć o miłość ukochanego mężczyzny z "tą drugą". Schematyczne, co nie? Tak samo pomyślałam i mimo że po uszy mam historii, które wałkowane były już mnóstwo razy, zaryzykowałam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że tą drugą kobietą nie jest kochanka, lecz teściowa. Z pozoru szablonowa opowieść w jednej chwili stała się oryginalnym pomysłem ukazania relacji synowa - teściowa.
Lena jest perfekcyjną panią domu. Ma kochającego męża i nastoletnią córkę. Wiele lat temu zrezygnowała z pracy, aby w spokoju móc opiekować się najbliższymi. W swoim mniemaniu bohaterka codziennie toczy walkę z teściową. Ciągle analizuje jej zachowanie, słowa, gesty, najmniejsze oznaki zainteresowania rodziną. Uważa matkę swego męża za wroga numer jeden - osobę, która stoi na drodze do pełni rodzinnego szczęścia. Kiedy Joanna trafia do szpitala po przedawkowaniu leków, cała sytuacja staje się dla jej synowej okazją do refleksji.
Autorka stworzyła niebanalną historię osiemnastu lat życia młodej kobiety, której los nie oszczędzał. Opuszczona przez ojca, wychowywana przez babkę, w głębi duszy cały czas opłakiwała śmierć matki. Musiała szybko dorosnąć i usamodzielnić się. Zamiast imprezować i dać się porwać nastoletniemu życiu, zacięcie się uczyła oraz opiekowała schorowaną babcią. W końcu szczęście się do niej uśmiechnęło. Spotkała miłość swojego życia. Tomasz miał wszystko to, czego nie miała Lena. Wiążąc się z nim miała nadzieję, że stanie się dla teściów córką i najbliższą osobą. I tak zapewne by się stało, gdyby bohaterka nie uroiła sobie nienawiści, jaką czuje do niej matka jej męża.
Owe bezpodstawne urojenia oraz irracjonalne myślenie Leny sprawiają, że nie można jej polubić. Wyniosła, dumna, ślepo zapatrzona w rodzinę, pedantka. Nie bez powodu użyłam określenia perfekcyjna pani domu. Nie wyobrażam sobie, bym mogła ograniczyć swoje życie jedynie do czterech ścian, kosmetyczki, męża i dziecka. Gdzie ambicje, marzenia? Lena to wykształcona, młoda osoba, a mimo to rezygnuje z tego co wartościuje kobietę, tylko dlatego, by być ideałem żony i matki. Czytelnik obserwując ją odnosi wrażenie, że życie jakie prowadzi właśnie takie jest. Monotonia, rutyna, rytm dnia odmierzają kolejne obowiązki domowe. Nie sposób nie odnieść przeświadczenia, że Lena jest osobą zmęczoną i zgorzkniałą.
Najgorsze jest jednak to, że o wszystkie swoje cierpienia obwinia Bogu ducha winną Joannę. Siedząc przy szpitalnym łóżku Lena daje nam się poznać jako arogancka egoistka i hipokrytka. Nieustannie wmawia sobie przeróżne intrygi, mające na celu ośmieszenie jej w oczach Tomasza. I choć bohaterka nie jest postacią pozytywną, nie jest także zła. Przepełnia ją gorycz, ale stać ją jeszcze na troskliwy gest względem teściowej.
Wspomnienia Leny przeplatają się z teraźniejszą akcją. Siedząc przy szpitalnym łóżku kobieta wielokrotnie cofa się do wydarzeń z przeszłości. Ona sobie przypominała, a ja w spokoju mogłam śledzić losy bohaterki. To w czym ona widziała niebezpieczeństwo i złośliwość, ja odbierałam jako wyraz miłości i akceptacji.
Być może na recepcję Tej drugiej przeze mnie wpłynął brak, tak przyziemnej istoty, jaką jest teściowa. Niemniej książka pani Wilczyńskiej jest dobrą literaturą kobiecą. U mnie zapunktowała nowatorskim pomysłem na fabułę oraz realizacją. Emocje, o których pisze autorka, mimo że fikcyjne, sprawiają wrażenie niezwykle autentycznych i szczerych. Teściowa może być dla młodego małżeństwa ciężarem, lecz z drugiej strony, a nuż okaże się osobą ciepłą, której warto zaufać. Powieść niesie ze sobą istotne przesłanie - nie powinniśmy skreślać drugiego człowieka, ani go osądzać, bo czy staraliśmy się go naprawdę poznać?