Właśnie skończyłam czytać i w głowie mi huczy. To moja trzecia powieść graficzna, jaką przeczytałam w życiu, po poprzednie dwie sięgnęłam z ciekawości i żeby zobaczyć o co chodzi. Nie pasowały mi. Do lektury „Mausa” też nie byłam początkowo przekonana.
- Nie da się przecież pogodzić tak ciężkiego tematu z lekką formą - myślałam. - Ludobójstwa z komiksem. Holokaustu ze zwierzątkami: myszkami i kotkami. I w ogóle nie dla mnie te wszystkie obrazki i kreska, której nie umiem ani docenić, ani ocenić.
A tymczasem autor dał mi prztyczka w nos, moja ignorancja została ukarana. wszystko się dało i podobało. I to było dla mnie.
Przeczytałam książkę absolutnie wyjątkową.
Bardzo nie chciałam opuszczać wykreowanego świata, choć nie działo się tam nic przyjemnego. Albo koszmar prześladowania, getto, zagłada Żydów, Oświęcim, cierpienia, krzywda, oba likwidacji całego narodu. Wiadomo o co chodzi - Holokaust. Albo nacechowane skąpstwem i niezadowoleniem smutne życie ocalonego człowieka, który sam jest nieszczęśliwy i uprzykrza życie rodzinie, co jest zapewne efektem wojennej traumy. Dodatkowy walor: to nie jest opowieść o bezimiennych ludziach, osobach bez twarzy, tylko konkretnie: autor - Art Spiegelman opisuje życie swojego ojca Władka, polskiego Żyda z Sosnowca, który cudem uszedł z życiem z obozu koncentracyjnego, a po wyzwoleniu przez Szwecję wyemigrował do Stanów i tam jeszcze żył kilkadziesiąt lat ze swoją żoną Andzią i synem. Bardzo to intymna i osobista relacja.
O ilu sprawach chciałabym jeszcze napisać!
* o mojej obawie, że przy tych wszystkich zwierzątkach będzie zbyt infantylnie (nie było)
* o tym jak wiele można powiedzieć w kilku dymkach i prostych czarno-białych obrazkach
* o niechcianych wspomnieniach i wspomnieniach utraconych
* o tym, że „Maus” to wstęp do wiedzy o Holokauście, więc jest idealną lekturą dla nastolatków
* że starsi, którzy dobrze znają temat, też będą pozytywnie zaskoczeni
* o takich historycznych tragediach jak Holokaust należy pamiętać i tę wiedzę przekazywać kolejnym pokoleniom. Taka książka jak „Maus” z pewnością temu sprzyja
Nie ma się co więcej rozpisywać, niechaj każdy sam zasiądzie do tej niesamowitej lektury, niech samodzielnie odkryje czemu kot, czemu mysz, żabka, piesek, czy świnka. A czasem mysz w masce? Na czym polegały trudne relacje Artiego z Władkiem, co z jego duszą zrobił Holokaust, jak pomysłowość pomagała przetrwać w trudnym czasie i jak rozpacz można było przekuć na działanie? Czy większą wartość ma dar zapominania, czy zapamiętywania?
Czytanie komentarzy, opinii, zagłębianie się w analizach przed lekturą, nie wyjdzie książce na dobre. Zamiast tego - bardzo namawiam do przeczytania. Teraz, zaraz, nie - kiedyś.
Nie trzeba być miłośnikiem komiksów, by książka pozytywnie zaskoczyła i sprawiła przyjemność (jeśli przy takiej tematyce można w ogóle mówić o przyjemności). Bo to książka absolutnie wyjątkowa.