Magdalena Rigamonti "Niewygodni" Mówią prawdę o wojnie,
Tych, którzy pamiętają II wojnę światową jest pośród nas coraz mniej. Wielu z nich traumatycznie wspomnienia, które towarzyszyły im przez życie, schowane pod powiekami makabryczne obrazy, ukryło tylko dla siebie nie chcąc o nich nigdy opowiadać. Innych obawiali się zapytać o wspomnienia z czasów wojny ich najbliżsi czy dorastające pod skrzydłami rodziców dzieci. Nie zawsze chciały słuchać też zajęte swoimi sprawami wnuki. I tak historia wielu wojennych losów, którą praktycznie każdy z nas ma w swojej rodzinie, rozmyła się, ukryła się w zasłyszanych od wstępnych strzępach historii, została zamknięta na dnie szuflad w postaci pozostałości wojennych pamiątek, dokumentów, zdjęć. Dla wielu, którzy na wojnie stracili wszystko, były one często jedynymi łączącymi ich z przeszłością rzeczami. Takich dziadków i babcie, czy teraz już coraz częściej pradziadków i prababcie w swoich rodzinach mamy wielu, bo przecież wojna w sposób dotkliwy nadszarpnęła spokojne do tamtej pory życie milionów ludzi.
Po mojej babci, która przeżyła Powstanie Warszawskie pozostało jedynie kilka dokumentów z wywózki do Niemiec. Działający w AK dziadek Zygmunt Gwozdek ps. "Schubert", "Ziemba", bedący również w Niemczech na robotach, po wojnie połowę życia poświęcił na spisywanie dziejów Armii Krajowej na Białostocczyźnie. Babci nie poznałam, bo umarła przed moimi narodzinami, dziadka nigdy o wojnę nie pytałam, a jego poświęcenie się pisaniu, uważałam za hobby jak każde inne.
Z tymi, którzy zechcieli podzielić się swoimi wojennymi przeżyciami, będącymi wtedy często jeszcze dziećmi bądź młodymi osobami, które musiały szybko dorosnąć, autorka rozmawiała przez kilka ostatnich lat. Prowadziła ze swoimi rozmówcami dialog w sposób bardzo intymny, nie pozbawiony taktu, ale również niezwykle dociekliwy, nie omijający wielu niewygodnych pytań. To właśnie ci dziadkowie i babcie, pradziadkowie i prababcie, przedstawiciele pokolenia, które jest wśród nas coraz mniej licznie reprezentowane zrzucają z piedestału bohaterstwo, ukazują przykłady dobrych i złych ludzi, pokazują ludzką odwagę a także wojenne występki, rozprawiają się z wizerunkiem moralności, mówią o przebaczeniu i bardzo irytuje ich współczesny polityczny słowotok.Wreszcie zgodnie podkreślają, że świat nie lubi wyciągać wniosków z minionych czasów.
Anna Szałaśna, która przeżyła najpierw więzienie w Tarnowie, a potem dwa obozy – Auschwitz-Birkenau i Ravensbück zapytana przez autorkę czy przebaczyła, odpowiada: "Przebaczyłam. (...) Jak się przebaczy, to jest lżej, nie ma się tego ciężaru. Jednak przebaczyć, to nie znaczy zapomnieć, to nie znaczy, że nie można oceniać tego, co się przeżyło." A my? Czy napewno dziś pamiętamy? I co pamiętać bedą następne pokolenia?