Na kartkach tej powieści poznajemy historię czeskiej rodziny Ludnaków. Małżeństwo z dwiema nastoletnimi córkami. Autorka skupia się tutaj na zachowaniu bohaterów, bez zbędnych ozdobników. Ona chce pokazać coś czytelnikowi, i pokazuje… Przygotujcie się na hard core.
Matka, która wszelkie frustracje (praca, mąż) wyładowuje w domu. Za ofiarę, bo tak nie można tego inaczej nazwać, obrała sobie…młodszą córkę, tym samym gloryfikując starszą, co udziela się również i tamtej, bowiem powiela ona zachowanie matki rozdmuchującej jej ego i obie tłamszą młodszą dziewczynkę. Jednak to nie wystarcza, kobieta podjudza też męża, by ten „ręcznie” wymierzał sprawiedliwość, dając poparcie jej chorym ambicjom. Ojciec kompletnie nieangażujący się w wychowywanie dzieci, myśli, że siłą wszystko nadrobi. Zrobi, czego żona oczekuje, byle tylko mieć święty spokój.
Ta książka porusza nie tylko temat podcinania skrzydeł artystycznej duszy w młodych latach, jaką jest Basia, tu chodzi o coś więcej. Mamy obnażone problemy rodzinne, a także trudny etap dojrzewania dziewcząt, również w tym fizycznym kontekście. Brak wsparcia i poszanowania intymności. Dziewczynka, uciekając w sztukę, znajduje odrobinę wytchnienia w swoim skomplikowanym życiu. Jedynie młody nauczyciel, zauważając jej talent, próbuje popchnąć ja dalej w tym kierunku.
Przychodzi jednak moment, że 12-latka zauważa, że coś jest nie tak…Nie potrafi zrozumieć, co się dzieje, całą winę, którą zresztą się jej wmawia, bierze za pewnik, i tkwi w takim przekonaniu. Znikąd nie dostaje pomocy, mimo że wysyła jawne sygnały.
A technicznie..?
Czyta się błyskawicznie, i wcale nie mam na myśli, że książka liczy 184 strony. Język jest bardzo prosty, przez co jeszcze bardziej dosłowny, głównym narratorem jest dziewczynka. Czytając, człowiek czuje się, jakby stał obok i słuchał, co do niego mówi. Wypowiedzi bohaterów są oddzielone, mało tego nawiązują do poprzednich, przez co uzupełniają się, dając obraz sytuacji z każdej perspektywy, a ja taki zbieg stylistyczny lubię bardzo.
Są momenty, że chciałoby się cisnąć książką o ścianę…zwłaszcza przy akapitach z matką… Ja rozumiem, jest pogubiona, słabo jej się wiedzie w małżeństwie, każdy ma jakieś swoje bziki np. obsesyjne dbanie o porządek. Ale nic nie usprawiedliwia okrucieństwa wobec drugiego człowieka, bagatela, córki! Kiedy czytałam rozdziały, kiedy ona była narratorem, to robiło mi się słabo, czy ona naprawdę jest taka…prosta i głupiutka? Ciągle chcąc być lepszą, próbuje dorównać koleżance z pracy. Co ona ma w głowie..? Despotyczna do granic, wciąga w to swojego męża. Niezdolna do żadnych negocjacji oraz miłości do młodszego dziecka.
Petra ślizga się między trudnymi tematami, dotyka wielu problemów rodzinnych, nakreśla, może nawet przejaskrawia, ale nie ocenia, pozostawia przestrzeń czytelnikowi. Serwuje nam wachlarz emocji, to, co się dzieje w głowie podczas lektury, to istne tornado wściekłości i bezsilności. Mocna lektura, więc zdecydowanie polecam amatorom mocnych wrażeń, ja jestem usatysfakcjonowana, jakkolwiek by to nie zabrzmiało w kontekście powyżej lektury, cenię sobie jednak w książkach, kiedy fundują burzę emocji.