Tess Gerritsen jest z zawodu lekarzem internistą, pisze thrillery medyczne i romanse kryminalne. Słyszałam o jej książkach naprawdę wiele dobrego, więc kiedy zobaczyłam, że nakładem Wydawnictwa Albatros ukaże się jej najnowsza powieść, wiedziałam, że tym razem nie odpuszczę i sprawdzę jak pisze ta sławna pisarka.
Ava Collette główna bohaterka "Kształtu nocy" jest pisarką i właśnie pracuje nad książką kucharską. Wynajmuje dom na wybrzeżu nazywany Strażnicą Brodiego, mieszczący się na kompletnym odludziu. Ava potrzebuje odpocząć od ludzkiego towarzystwa, ponieważ zmaga się z jakąś traumą, która zdominowała jej myśli. To z jej powodu nie stroni od alkoholu.
Zamieszkuje w domu, który nadal jest w remoncie, razem ze swoim kotem rasy Maine Coon (irytowała mnie ta spolszczona nazwa) - Hannibalem i nocami wsłuchuje się w mysie harce.
Z każdą kolejnym dniem, przekonuje się, że nie jest sama w tym starym domu i coraz silniej odczuwa czyjąś obecność. Kiedy poznaje przeszłość budynku, losy kapitana, do któregoś należał oraz historie wszystkich poprzednich lokatorek, jej niepokój narasta, ale narasta również jej ciekawość.
Nawiązuje dziwną relację z postacią, która ją nawiedza.
Pojawia się też wątek kryminalny związany z poprzednimi lokatorkami i ich tajemniczymi zgonami.
Kobieta nosząca w sobie tajemnicę, opuszczony i stary dom, będący we władaniu nie tylko wydarzeń, ale i ich cielesnych emanacji, wzburzone morze, nostalgia...
To wszystko już gdzieś było.
Nie przeszkadzało mi to jednak w dalszym odkrywaniu powieści.
Styl Tess Gerritsen jest bardzo prosty, umożliwiający błyskawiczną lekturę, która ( w przypadku tej konkretnej książki) raczej nie skłania do głębokiej refleksji, ma to być czysta rozrywka. Z takim tez zamiarem czytałam dalej.
Jednak kiedy zrozumiałam, że akcja prowadzi wprost do uciech cielesnych z postacią nadnaturalną, z każdą kolejną stroną narastało we mnie jedynie zniesmaczenie.
Na początku wydawało mi się, że ma to być thriller psychologiczny z obciążoną przeszłością bohaterką i nawiązaniem do stylistki powieści gotyckiej.
Jednak tylko tak mi się wydawało.
Ava nie jest zbyt bystra, nie wyciąga oczywistych wniosków, dodatkowo otępia się alkoholem oraz poddaje fantazjom seksualnym.
Brak mi tutaj jakiejkolwiek głębszej charakterystyki psychologicznej, którejkolwiek z postaci.
Odniosłam wrażenie, że to taki niezbyt wyszukany, choć miał chyba trochę szokować, paranormalny romans.
Sposób postępowania bohaterów, zdobywania informacji o historii budynku, kapitana czy pomoc ze strony medium? przypominał mi masowe amerykańskie produkcje, które jak grzyby po deszczu zalewają rynek w okolicach Halloween.
Przeczytałam tę książkę, choć nie było to łatwe, bo z każdą kolejną stroną pytałam się samej siebie - po co to w ogóle robię? Tylko z poczucia obowiązku - swojego wewnętrznego uporządkowania i dążenia do kończenie tego, co zaczęłam.
Jestem trochę zła, bo liczyłam na dobrą fabułę, ciekawy temat - nawet jak z założenia był już odtwórczy, ale niestety nic z tego nie dostałam.
Gdyby nie zapewnienia innych osób, zasilających rzeszę fanów autorki, o jej naprawdę dobrych poprzednich książkach, to nie wiem czy chciałabym jeszcze kiedykolwiek coś spod jej pióra przeczytać.
Niemniej jednak uważam, że znajdzie się grono osób, którym tak podany temat nawiedzeń przypadnie do gustu i będą tą lekturą usatysfakcjonowani.
To nie była po prostu książka dla mnie.