Nikt, tylko my recenzja

NUDNO I PŁYTKO

Autor: @mrocznestrony ·3 minuty
2022-06-08
Skomentuj
2 Polubienia
Są takie historie, które bardziej nadają się na opowiadanie, niż pełnowymiarową powieść. Weźmy chociażby Stephena Kinga i jego Cujo, albo Dziewczynę, która kochała Toma Gordona. W krótkich formach, może i te opowieści byłyby zjadliwe, a tak... Dokładnie ta sama myśl towarzyszyła mi podczas lektury debiutanckiej powieści Laure Van Rensburg Nikt, tylko my.

Jest zima, para zakochanych w sobie ludzi przyjeżdża do domu w lesie. Nie jest to jednak chatka, jaką znamy z Milczenia lasu Kimi Cunningham Grant czy Splątanych Łukasza Szustera. Tutaj mamy wypasioną chawirę, nowoczesną, piętrową i pełną udogodnień. Ellie i Steven wynajęli ją na kilka dni, aby spędzić romantyczny weekend tylko we dwoje, z dala od cywilizacji i innych ludzi. On jest profesorem stojącym u progu awansu, ona jest od niego o prawie dwie dekady młodsza. Brzmi jak początek kiepskiego romansu, prawda? Faktycznie, może to sugerować i powyższy opis, i pierwsze rozdziały powieści, ale romantyczne chwile szybko się kończą. Kończą, w momencie, gdy Steven traci przytomność i budzi się przywiązany do wózka inwalidzkiego. Nad nim stoi Ellie, która poznała wszystkie jego brudne tajemnice. Teraz nadszedł czas rozliczenia i zemsty...

Laure Van Rensburg napisała Nikt, tylko my, pod wpływem własnych przeżyć związanych z molestowaniem. Nie są to bynajmniej wspomnienia, ale... no, jakaś tam inspiracja na pewno była. Odniosłem jednak wrażenie, że temat molestowania i wykorzystywania naiwności młodych kobiet, czy wręcz dziewcząt przez starych zboków, został tu potraktowany płycej, niż by zabrał się za to Remigiusz Mróz. Van Rensburg nie zdołała ubrać w słowa dramatu kobiet, mimo iż ten dramat swego czasu dotknął ją osobiście. Czytając tę książkę nie poczułem ani współczucia dla głównej bohaterki, ani nawet nie specjalnie jej kibicowałem. I bynajmniej nie wynikało to z mojego braku empatii. Akurat pokłady empatii mam całkiem spore. Uważam, że Autorka nie poradziła sobie nie tylko z tematem jakiego się podjęła, ale również z postaciami. Para głównych bohaterów jest bezbarwna i nijaka. Zarówno Steven, jak i Ellie zaczęli drażnić mnie już od samego początku. On - nadęty profesorek, typowy snob, któremu na "dzień dobry" ma się ochotę obić gębę, ona - banalna i do bólu przeciętna, oboje - bez ciekawej historii, bez choćby zalążka złożoności. Bohaterowie wprost idealni, do jakiegoś taniego romansidła, ale przecież po thrillerze psychologicznym spodziewamy się czegoś więcej, prawda? Thriller psychologicznym, no do cholery, powinien opierać się na złożonych, skomplikowanych i niejednoznacznych postaciach, a czytelnik powinien je poznać najdokładniej jak to tylko możliwe, wczuć się w ich losy, pokochać, znienawidzić, albo poczuć rozdarcie między jednym a drugim. Tu tego nie znalazłem, a jedyne co czułem, to OBOJĘTNOŚĆ.

OK, w porządku, więc może Wydawca trochę przesadził nazywając powieść Nikt, tylko my thrillerem psychologicznym? Może jest to chociaż przyzwoity klasyczny thriller? No nie, nie jest. Serio, chciałbym napisać, że jest inaczej; że ta opowieść mrozi krew w żyłach, trzyma za gardło, czy za jakąkolwiek inną część ciała i nie można się od niej oderwać. Ale nie, tak dobrze nie ma. Tutaj tak mocno wieje nudą, że można się przeziębić. Główną sceną akcji jest dom w lesie i jego okolice. To tutaj wszystko się dzieje, w inne miejsca wpadamy tylko na chwilę przy okazji retrospekcji i wspomnień głównej bohaterki. A zatem mamy niewielką przestrzeń, co sprawiło, że książka ma kameralny, wręcz teatralny klimat, co samo w sobie ma ogromny potencjał. Niestety, Laure Van Rensburg nie potrafiła go wykorzystać. Nie wiem, być może brak doświadczenia sprawił, że Autorka i tu poległa. Podobno wcześniej publikowała opowiadania i tak sobie myślę, że gdyby poprawić bohaterów i z tych 350 stron, zrobić 50-stronicową krótkometrażówkę, może ta opowieść byłaby zjadliwa. Tymczasem dostałem powieść - skądinąd nie taką znowu długą, prawda? - która strasznie mnie nużyła i sprawiła, że zacząłem myśleć o tym, jak bardzo marnuję na nią energię próbując - zresztą na próżno - znaleźć w niej jakiś głębszy przekaz czy morał.

Nikt, tylko my to, w mojej ocenie, książka pieruńsko słaba, ale samej Autorki nie przekreślałbym zupełnie. Jeśli chodzi o język, to nie ma tragedii, stylistycznie jest całkiem przyzwoicie napisana. Być może kiedyś, w przyszłości Laure Van Rensburg jeszcze nas miło zaskoczy, ale to nie jest ten moment. Jeszcze nie teraz. Po Nikt, tylko my pozostał mi tylko i wyłącznie cierpki i gorzki smak straconego czasu. A szkoda, bo nic nie zapowiadało lektury aż tak słabej. Ale - jak to mówią - c'est la vie i trzeba jechać dalej.

© by MROCZNE STRONY | 2022

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-06-07
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Nikt, tylko my
Nikt, tylko my
Laure van Rensburg
6.0/10

To miał być uroczy weekend. Romantyczny i wyjątkowy, pierwszy spędzony tylko we dwoje.Szanowany profesor literatury Steven Harding i jego dziewczyna, dwudziestotrzyletnia studentka Ellie Masterson. Z...

Komentarze
Nikt, tylko my
Nikt, tylko my
Laure van Rensburg
6.0/10
To miał być uroczy weekend. Romantyczny i wyjątkowy, pierwszy spędzony tylko we dwoje.Szanowany profesor literatury Steven Harding i jego dziewczyna, dwudziestotrzyletnia studentka Ellie Masterson. Z...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Książka o tym, jak blisko od miłości do nienawiści. Niebezpiecznie blisko. Karuzela uczuć porusza się w szybkim tempie. Miłość łatwo przeradza się w nienawiść. Dwoje ludzi będących w związku pr...

@Zaneta @Zaneta

Kiedy przed laty Jerzy Stuhr brawurowo wykonał w Opolu piosenkę "Śpiewać każdy może" rozbawił publiczność do łez. Nie przypuszczał zapewne, że tekst tego utworu na stałe zagości w naszej popkulturze....

@Jezynka @Jezynka

Pozostałe recenzje @mrocznestrony

Żywe trupy
ROMERO POWRACA ZZA GROBU

Jestem kolesiem z ery kaset wideo. Wiem, że to niemal prehistoria, że równie dobrze mógłbym pamiętać dinozaury biegające po osiedlu, albo Adama i Ewę świecących gołymi t...

Recenzja książki Żywe trupy
Mickey 7
FACET OD UMIERANIA

W trakcie czytania niektórych książek pojawia mi się taka myśl: to dobry materiał film. Tak jakby Autor pisząc daną historię, już widział ruchome obrazy układające się w...

Recenzja książki Mickey 7

Nowe recenzje

Słona wanilia. Tom 3
SŁONA WANILIA (TOM 3)
@marcinekmirela:

RECENZJA PATRONACKA „SŁONA WANILIA” Cykl: Klub Pomocników (tom 3) Współpraca Reklamowa — AUTOR: ARTUR TOJZA WYD...

Recenzja książki Słona wanilia. Tom 3
Panika
Panika
@libros_de_c...:

To była mocna książka. Historia opowiada losy mężczyzny który pewnego dnia budzi się w łazięce knajpy, obok zwłok. Nie...

Recenzja książki Panika
Ocalenie
Książka zaglądająca do wnętrza duszy
@francuska_n...:

OCALENIE to nie tylko zwykle słowa na papierze. To zdecydowanie podróż w głąb duszy Amandy, głównej bohaterki. Gwarant...

Recenzja książki Ocalenie
© 2007 - 2024 nakanapie.pl