Jak zwykle jest udało mi się czytać cyk praktycznie od końca. W ubiegłym roku Aleksandra Rupińska wraz z wydawnictwem Novae Res wydała książkę pod tytułem "Jedna dobra rzecz". Obecnie trafił do mnie drugi tom tego cyklu "Jedna dobra chwila". Na moje szczęście fabuła obu książek nie łączy się. Główni bohaterowie poprzedniego tomu są obecnie postaciami pobocznymi, a na pierwszy plan wychodzi osoba Alexandra. Oznacza to, że nie musiałam znać pierwszego tomu, aby zapować się z tym.
Po latach w życiu Alexandra ponownie pojawia się Emilia. Gdy On ulega wypadkowi, Ona przybywa na pomoc jako ratownik medyczny. Mężczyzna jest przekonany, że to nie mógł być przypadek – to przeznaczenie znów połączyło ze sobą ich ścieżki. Emilia kończy swój mocno nieudany związek i nie mając, gdzie się podziać, przyjmuje ofertę starego przyjaciela, aby z nim zamieszkać. Nowa dla obydwojga sytuacja sprawia, że każde z nich zaczyna odgrywać w życiu drugiego niezwykłą rolę. Ona staje przed trudnymi decyzjami, które spowodują, że bezpieczna bańka, w jakiej żyła, nagle pęknie. On musi nauczyć się ufać i okazywać uczucia, które do tej pory za wszelką cenę ukrywał pod niewzruszoną maską najniebezpieczniejszego człowieka w Warszawie. Emilia staje się obsesją Alexandra, bez której nie potrafi oddychać, a przeszłość dogania go szybciej niż myśli. Czy przeznaczenie pozwoli im cieszyć się tą jedną dobrą chwilą?
Początkowo trudno było mi się wbić w fabułę, kiedy Alexander nawiązywał do wydarzeń z książki "Jedna dobra rzecz", lecz po rozdziale, a może dwóch ten dyskomfort minął i mogłam w pełni skupić się na historii.
"Jedna dobra chwila" Aleksandry Rysińskiej wydaje się zwykłym gangsterskim romansem. Niektóre wątki okropnie przypominały mi cykl "Raw" (Belle Aurora), lecz osadzony w polskich realiach. Wiem, że gdy autor ma w głowie konkretny wątek trudno uniknąć podobieństw, ale mam wrażenie, że przez ten element "przyjaciela z dzieciństwa" niepotrzebnie porównywałam obie książki.
Jednak przede wszystkim w porównaniu do wyżej wymienionego cyklu, podoba mi się tutaj, że
relacje naszych głównych bohaterów nie opierają się głównie na erotyce. Budowanie zaufania pomiędzy tą dwójką jest naturalne i stopniowe powodując, że czytelnik płynie po opisach ich losów.
Mimo wszystko bardzo pokochałam tę historię. Naprawdę nie wiem, co jest w niej było takiego magicznego, że zdarzało się mi się ciężko od niej oderwać. Bohaterowie wzbudzali we mnie sympatię, a ja się bałam się skończysz tę wspólną podróż. Wielokrotnie zachodziłam w głowę, jak mogą potoczyć się lody Alexandra i Emilii, co mężczyzna jeszcze przed nami ukrywa, kiedy w końcu wyjaśni się ten jeden szczegół i rozjaśni nam całą opowieść.
Jestem ciekawa, jak inaczej w moich oczach mogłaby wyglądać ta książka, gdyby udałoby mi się nadrobić pierwszy tom. Z całą pewnością inaczej rozumiałabym postać Hrabi. Jeżeli pierwszy tom był tak samo genialny, jak jest ten, to żałuję strasznie, że go nie przeczytałam wcześniej.
Czekam na dalsze książki autorki, bo po tej nie będę mogła zapomnieć o niej na długo. W piórze Pani Aleksandry jest coś takiego, co kojarzy mi się z piórem Jennifer L. Armentrout i ten kryminalny wątek mnie utwierdzają, że to tak samo ciekawy styl pisania. Zakończenie zawraca w głowie, ja się nie spodziewałam i dzięki niemu jeszcze lepiej będzie mi wspominać się tę pozycję.
Recenzja we współpracy z sztukater.pl