Baśka umarła. Na stypie spotykają się się jej dawni, nazwijmy ich podopieczni - chłopcy, dzisiaj dojrzali mężczyźni, dla których Baśka była kimś bardzo ważnym.
Tak się zaczyna krótka opowieść o ludziach z warszawskiej Ochoty i o ich dzieciństwie w latach 80-tych. Ale, to nie są zwykli mieszkańcy. Bohaterów powieści nazywa się ludźmi z marginesu społecznego. A może, są to po prostu ci spośród nas, którzy mieli mniej szczęścia w życiu, bo urodzili w takich, a nie innych rodzinach, takim właśnie miejscu, jak warszawska Ochota.
Narratorem jest Rivanol, któremu jako jedynemu z całego towarzystwa powiodło się. Na stypę przyleciał z Wielkiej Brytanii, a nie miał łatwo cyt.: "Nie przypominam sobie z dzieciństwa ciepłych ubrań na zimę. Pamiętam raczej zmarznięte stopy, bitwy na bryły lodowe, śnieżki z ukrytymi w środku kamieniami. Pamiętam latanie co parę minut do zsypu, żeby przytulić się do ciepłej rury kanalizacyjnej".
"Baśka" to debiut literacki Wojtka Friedmanna - syna znanego aktora Stefana Friedmanna, człowieka o skomplikowanym życiorysie - alkoholika. Opowiada o tym bardzo szczerze i interesująco w Podcaście Przemka Górczyka (do posłuchania na youtubie).
Jak sam o sobie mówi, w tym wywiadzie, jest nowelistą, nie pisarzem. Bardzo ciekawie opowiada o współpracy z wydawnictwem, o tym, jak wygląda jego pisanie oraz jak to robi Jakub Żulczyk. I niezwykle ważne są jego słowa o alkoholiźmie (pił 25 lat), o tym, skąd się wzięła ta choroba w jego życiu - twierdzi, że jej przyczyną jest brak wiary w siebie oraz jak wielkie znaczenie ma korzystanie z pomocy psychiatry lub psychologa. Jego dotychczasowe życie, świadczy o tym, że bycie dzieckiem znanego aktora, nie daje gwarancji na szczęście.
Lektura tej książki nie jest łatwa, bo bieda nie jest przyjemna, ani ładna, cyt.: "Przy stole oprócz mnie siedzieli Stasiek, Szczepan i Dzięcioł. W pokoju śmierdziało. Śmierdziało przygnębienie. Śmierdziało uczucie straty. Śmierdziały niepokój i żal. A dodatkowo na pewno coś z lodówki. Prąd odłączyli parę tygodni wcześniej."
Na uwagę zasługuję język powieści, prawdziwy, warszawsko-uliczny, co jest zaletą opowiadanej historii.
I jeszcze zakończenie książki - znakomite, ostatnie zdanie, które spina opowieść klamrą. Nie jest łatwo wymyśleć takie słowa na finał powieści, taki mocny akcent na koniec.
"Baśka" to świetny debiut Wojtka Friedmanna, choć nie będzie to książka interesująca dla wszystkich.
Świadomy autor wie, że jego utwory nie będą się wszystkim podobać.
Ale warto ją przeczytać, żeby mieć świadomość, że obok nas mieszkają także ci, którym zawsze jest w życiu pod górkę.