Serial i ta nowa, piękna okładka skusiły mnie, aby sięgnąć po historię Colina i Penelope kolejny raz. Kiedy czytałam ją pierwszy raz, nie zachwyciła mnie, był to tom, który najmniej mi się podobał. Wiele rzeczy nie podobało mi się w tej historii, zaczynając od wątku od przyjaciół do kochanków, po wolną akcję, która nagle zaczyna przyspieszać i wszystko zaczyna się dziać lawinowo. Teraz, gdy wróciłam do niej po czasie muszę przyznać, że odkryłam ją na nowo. Nadal nie jest to mój ulubiony tom, ale zdecydowanie zyskał w ocenie. Podoba mi się to, że relacja przyjaciół, nagle zaczyna się zmieniać i powoli rodzi się uczucie, tam, gdzie wydawało się, że go nigdy nie będzie. Nadal jest to bajkowa historia o prawdziwej miłości, ale tacy właśnie mają być Bridgertonowie - czarujący i zapewniający, że prawdziwa miłość czeka na każdego.
Serialowa okładka, która właśnie miała swoją premierę odczarowuję tę historię, sprawia, że ma się ochotę zanurzyć w tej opowieści. Przyznam szczerze, że jako okładkowa sroka jestem nią zachwycona i zauroczona. Nie można oceniać książki po okładce, ale czasami warto ponownie przeczytać historię, która wydaje nam się znana, bo odkrywamy to czego za pierwszym razem nie dostrzegliśmy.
Stałam się fanką romansów historycznych właśnie dzięki Julii Quinn, dlatego każda kolejna historia, która wychodzi spod jej pióra urzeka mnie i sprawia, że czuję pewien niedosyt. Uwielbiam styl autorki, dlatego „Miłosne Tajemnice” chociaż nie są moim ulubionym tomem sprawiły, że polubiłam Penelope jak i Colina. Czytając książkę mamy wrażenie, że jesteśmy uczestnikami tych wydarzeń, którzy patrzą gdzieś zza krzaka i z niecierpliwością czekają na to co wydarzy się za chwilę, wstrzymując oddech.
W tej części jest dużo tajemnic, więc podczas czytania towarzyszy nam cały wachlarz emocji, dzięki czemu czytelnik nie może się nudzić.
Colin Bridgerton powraca ze swojej długiej podróży. Matka cały czas wspomina, że to już najwyższy czas na ożenek i chociaż Colin dobrze o tym wie, to jednak chciałby się jeszcze trochę zabawić a ożenić z prawdziwej miłości. Od lat przyjaźni się z Penelopą i świetnie się z nią dogaduje, ale teraz okazuje się, że Penelopa ma sekrety również przed nim. Colina bardzo to nurtuje i chciałby się dowiedzieć dlaczego, poza tym Penelopa zaczyna się dziwnie zachowywać w stosunku do niego. Czy szukanie powodów tej zmiany nie wpakuje Colina w duże kłopoty? Może jednak to nie kłopoty a tak bardzo wyczekiwana miłość?
Historia sama w sobie jest wspaniała, ponieważ z przyjaźni zrodziła się wielka miłość. Nie ma nic piękniejszego i trwalszego niż związek oparty na prawdziwej przyjaźni i połączony miłością. Relacja Penelopy i Colina jest bardzo zażyła i powoli się rozwija wraz z każdym rozdziałem. Mija sporo czasu, nim Colin orientuje się, że to właśnie z Penelopą chciałby stworzyć trwały związek. Z drugiej strony Penelopa już od dawna jest zakochana w Colinie, ale trzyma to w tajemnicy przed całym światem gdyż wie, że gdyby wyznała to komukolwiek, mogłaby zostać zrujnowana, a przecież i tak już była na straconej pozycji jako stara panna. Po drugie wiedziała też o tym, że gdyby to wyszło na jaw, mogłaby też stracić przyjaźń z Colinem, a bardzo tego nie chciała, bo jeśli to miała być jedyna relacja jaką mogli mieć, to jej by to w zupełności wystarczyło. Mogła ukrywać swoją miłość i żyć w katuszach lecz za wszelką cenę nie mogła stracić tej nici porozumienia jaką z nim miała.
Sama ukrywa przed światem jeszcze inny sekret, który tak naprawdę bardziej by ją zrujnował, gdyby wyszedł na jaw. Dlatego Penelopa godzi się na życie w samotności. Tylko, że jak to zwykle bywa, w pewnym momencie niektóre sprawy się komplikują, a misterny plan zaczyna się rozpadać, a ona sama musi zacząć podejmować ryzykowne decyzje.
Nie jest to tak porywająca i pełna uniesień historia jak te o Anthonym i Benedictie, ale piękna i subtelna opowieść o dojrzewającej miłości.
Książka z "Klubu Recenzenta" serwisu nakanapie.pl