Pamiętnik mojej mamy Anny Barczyk – Mews to książką, którą zapamiętam na długo i którą niezwykle przyjemnie mi się czytało. Jak sam tytuł wskazuje napisana jest w formie pamiętnika. Główną bohaterką jest Gabriela, młoda kobieta, która przy pomocy ojca dostała posadę w banku. Mieszka wraz z babcią, która z czasem okazuje się jej największym oparciem. Gabrysia jest bezgranicznie zakochana w Adamie, ale na ich drodze pojawia się ktoś jeszcze – na szczęście – a ten ktoś ma na imię Zen.
Mamy powrót do pięknych lat osiemdziesiątych z muzyką The Beatles czy też Elvisa i obraz wiejskiego domku z tamtych lat. Aż mnie samej się łezka zakręciła na pewne wspomnienia, co prawda nie tak odległe, bo mnie jeszcze na świecie wtedy nie było, ale taki wiejski klimat jaki był kiedyś od razu wkradł mi się do serducha. To pewnie dlatego, że sama wychowałam się na wsi i od razu miałam wyobrażenie tego domku, klimatu, natury.
Z pozoru bardzo poukładane życie Gabrysi w jednej chwili zostaje rozwalone na małe kawałeczki, bo zostaje ona zdradzona przez osoby, którym najbardziej ufała. Zdawać by się mogło, że cały świat obrócił się przeciwko niej i właśnie wtedy największe oparcie znajduje w swojej babci oraz w Zenie, z którym nie chciała mieć nic wspólnego, ale z czasem wszystko się zmienia.
Dzieje bohaterki i jej zawirowania życiowe, jak wspomniałam mają miejsce w latach osiemdziesiątych, ale jest też inna historia, która ma miejsce w roku obecnym, co sprawia, że książkę czyta się jeszcze lepiej i z każdą kolejną stroną wciąga jeszcze bardziej.
Jedno co mnie dziwiło jak czytałam losy Gabrieli to jej naiwność oraz ufność zbyt wielu osobom. Mam na myśli nie tylko znajomych, ale też i matkę. Nie raz wspominała, że robiła wszystko pod dyktando matki, że nie miała własnego zdania, a w najważniejszym wtedy momencie jej życia, od razu jej zaufała. Najwidoczniej tak musiało być, żeby Gabriela zrozumiała co jest najważniejsze i dla kogo ONA jest najważniejsza oraz że musi się całkowicie od pewnych osób odizolować już na zawsze.
Czytając tę książkę od razu w głowie miałam skojarzenie i wyobrażenie, że mógłby być z tego nawet fajny film, oczywiście gdyby dobrać jakąś fajną obsadę aktorską. Jest tu miłość, zaufanie, zdrada, niesamowity ból jakiego doświadczyła Gabrysia. Ba! Nawet ducha można się było doszukać. To mnie bardzo zaskoczyło, ale taka mała wzmianka jak najbardziej mi pasowała. Po tylu życiowych rozczarowaniach i samych kopniakach na pewno nie jednej osobie byłoby się bardzo ciężko pozbierać, a jednak wystarczy jedna osoba, jedna pomocna dłoń, ktoś kto potrafi wysłuchać, pocieszyć, po prostu być, to wystarczy by świat nabrał znowu barw, a uśmiech znowu pojawił się na twarzy. I co do uśmiechu to kolejnym plusem jest zawarty w książce humor. Mimo tego co przeżywała bohaterka, nie raz można się było pośmiać i w końcu bić brawo za to, że od pewnych osób się oderwała i wzięła sprawy w swoje ręce…oczywiście z małą pomocą. I oby takie oparcie znalazła każda kobieta w swoim życiu. Polecam jak najbardziej.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.