Książka zacna i to pomimo braku wprowadzenia do świata, w którym żyją bohaterzy. Nie wiemy skąd się wzięli orkowie, elfy, oraz ich związki z ludźmi – również te prowadzące do wymieszania się ras. Nie wiemy nic o świecie, w którym przyszło żyć naszym bohaterom, a szkoda, bo powieść jest interesująca, ma ogromny potencjał.
W książce spodobało mi się kilka rzeczy. Po pierwsze – sylwetki kobiet. Chyba po raz pierwszy, poza Sapkowskim, i to w znacznie większym stopniu od niego, miałem przyjemność zapoznać się z różnego rodzaju silnymi kobietami ze świata fantastyki. Są one nie tylko pełnokrwistymi istotami, a nie tylko, jak to ma miejsce w większości naszej literatury „dupami”, które można „obracać”, bo niczym innym nie mogą się wykazać. Przepraszam za wulgarny język, ale myślę, że w tym wypadku odda on w pełni to, o czym się powszechnie mówi w świecie literatury fantastycznej, choć nie powinno się traktować kobiet przedmiotowo.
W tej powieści, wszystkie postacie kobiece mają charakter. Kathana Marr – to jedna z władczyń Imperium orków. Z niczym, z nikim się nie patoli. Ma się wrażenie, że trzyma wszystkie sznurki i nic nie może ujść jej uwadze. Jest niebezpieczna aż do szpiku kości – świetnie wytrenowana w sztukach walki (tak przynajmniej można wyczytać z kontekstu), posługuje się potężną magią, jest sprytna ponad miarę i zna się na zawiłościach polityki i ludzkich motywacji jak mało kto. Koleżanki Goratha, naszego głównego bohatera z Nocnych Cieni – taki legion asasynów do wynajęcia – również mają się czym poszczycić. Jednej z nich obawia się nawet Gorath. Czy słusznie? Przekonajcie się sami.
Drugi plus daję za sylwetkę tytułowego Goratha. Ten wyrzutek, outsider, wręcz wszech-renegat, zostaje wplątany w intrygę, której stawką – trochę nieoczekiwanie dla wszystkich – mogą być losy całego Imperium. Zmuszony do pracy na rzecz Kathany Marr, w zamian za darowanie win – oczywiście to tylko ładny slogan – musi przeniknąć do sekretnej organizacji płatnych zabójców, o charakterze niemal religijnym, zwanych Nocnymi Cieniami. Aby zyskać pewność jego „usług” władczyni rzuca na niego potężny czar, który pozwala jej śledzić Goratha, oraz sprawić, że jakikolwiek opór zostanie przypłacony śmiercią zdrajcy. Przeniknięcie do tej organizacji przychodzi mu to dosyć łatwo, zważywszy na jego doświadczenie w uśmiercaniu innych… Sprząta przed nosem Nocnych Cieni ich niedoszłą ofiarę.
Szybko zyskuje zaufanie i znaczenie w strukturach tej siatki płatnych morderców. Oczywiście, nie wszyscy pałają do niego miłością, ale koniec końców, staje się jedną z ważniejszych macek w „światowych” planach bossa Nocnych Cieni. Pomimo ciętego charakteru, i udawania, że na niczym mu nie zależy, Gorath nie potrafi wyzbyć się swego sumienia, ludzkich odruchów, nawet jeśli są to odruchy, jakby to określić, ciężkiej ręki sprawiedliwego losu… Będąc zabójcą, nie potrafi mordować niewinnych, sypiając z prostytutką nie umie nie pomóc jej bratu, który narobił sobie wrogów i grozi mu śmierć. Zawsze dotrzymuje słowa, a jeśli ktoś przeszkodzi mu w tym, czeka, aż nadarzy się okazja, aby zabić delikwenta, który spowodował taki uszczerbek na jego honorze/człowieczeństwie.
Trzeci plus – akcja dzieje się szybko. I jak to często w życiu bywa, szybko się plącze. Wartki przebieg akcji nadaje książce specyficznego posmaku. Nie da się nią znudzić. Nic nie jest oczywiste. Zdrada ściele się gęsto, trupy jeszcze bardziej. Ma się wrażenie, że stoi się u progu apokalipsy, a przynajmniej na początku gwałtownych zmian, które wywrócą cały świat do góry nogami. To coś fascynującego, nawet jeśli nie znamy pełnych praw rządzących światem przedstawionym w powieści. Daje to pole do popisu Autorowi książki. Wszystko może się zdarzyć, a to, co zdaje się pewnikiem, okazuje się ułudą.
Wada? Jak już pisałem wcześniej tylko jedna – brak wprowadzenia do „historii” rzeczywistości książki. Mamy wprawdzie niejasne opisy żywota głównego bohatera, ale nie wyjaśniają one wielu kwestii. Z jednej strony fajnie, bo nie wiem, czego się spodziewać w kolejnej części. Ale z drugiej, super byłoby wiedzieć, czy to na przykład nie kontynuacja Władcy Pierścieni, gdy orki mimo wszystko zdobyły dominację w Śródziemiu… Ech, tak puścić wodze fantazji.
Czy polecam – tak. Czytajcie śmiało, nie można się nią znudzić. Szybka akcja, interesujący bohaterowie, dużo zła, odrobina dobra w świecie, w którym oczywista jest tylko śmierć.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.