To moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Lis i cieszę się, że mogłam je rozpocząć właśnie od książki „Blask choinki”. Bo zachęciła mnie do sięgnięcia po inne książki autorki.
Zbliżają się Święta. Rodziny Klemensa i Arkadiusza spędzają je od lat razem i od lat w domowym zaciszu. W tym roku uznają, że trzeba coś zmienić i odpocząć trochę od świątecznej krzątaniny. Nie wszystkim podoba się ten pomysł. Były mąż Barbary, Arkadiusz, wolałby spędzić Święta w domu, jednak córka go przekonuje i postanawia pojechać do Zakopanego z resztą rodziny. Każdy wyrusza na miejsce w swoim zakresie i różnymi środkami transportu. Jeszcze po drodze nie obywa się bez przygód, a kiedy wszyscy docierają na miejsce, dopiero zaczyna się dziać. Rodzina i przyjaciele mają szansę na spokojnie spędzić wspólnie czas, z czego zaczynają korzystać już w dniu przyjazdu. Dorośli nie rozstają się prawie z hotelowym barem, Calvados leje się strumieniami. Jak to w rodzinie, bez kłopotów się nie obejdzie. Na jaw wychodzą tajemnice i skrywane głęboko żale. Jest również czas na zadumę, rozmowę i drobne radości. Każdy z urlopowiczów odnajdzie podczas tego wyjazdu to, za czym najbardziej tęskni.
„Blask choinki” to niespieszna opowieść o zwyczajnych ludzkich sprawach. O tym wszystkim, co pomijamy w codziennym życiu, goniąc nie wiadomo za czym. Ta historia opisuje prawdziwe życie, takie, jakie wiedzie lub mógłby wieść każdy z nas. Bohaterowie powieści są tak bardzo różni, że bez problemu możemy się z którymś z nich identyfikować. Ich problemy i zmagania z codziennym życiem przyciągają najbardziej swoją zwyczajnością. Nie spodziewałam się w książce galopującej akcji i się na nią nie nastawiałam. I dobrze, bo jej tu nie ma. Jeśli więc lubicie, kiedy wszystko bardzo szybko się dzieje, lektura może Was rozczarować. Ja znalazłam w niej miejsce na własne przemyślenia i za to doceniam ją jeszcze bardziej.
Sięgając po książkę nie wiedziałam, że jest to kontynuacja losów bohaterów poznanych w wydanej rok wcześniej pozycji „Zapach goździków”. Mimo to nie miałam żadnych problemów w odnalezieniu się w tej historii. Początkowo nieco przytłaczała mnie liczba bohaterów, jednak pomocny okazał się spis i krótki opis postaci, który autorka zamieściła na samym początku. Podobało mi się, że bohaterów powieści poznajemy stopniowo. Przystępując do lektury, nie wiedziałam o nich nic, po zakończeniu stwierdzam, że niektórych znam lepiej niż członków swojej dalszej rodziny. Autorka skupiła się w tej historii na bohaterach, dzięki czemu możemy ich tak dobrze poznać. Na ich rozterkach, przemyśleniach, wzajemnych relacjach. Fajne jest to, że bohaterów poznajemy nie tylko dzięki ich własnym opowieściom, ale też z drugiej ręki, kiedy wypowiada się o nich ktoś z rodziny. Przez taki zabieg, zanim zdążyłam wyrobić sobie o kimś zdanie, zmieniałam je kilka razy. Świetnie się przy tym bawiłam. Autorka pokazała w ten sposób, jak bardzo różni się obraz człowieka w zależności od perspektywy. Dobrze zobrazowała również stosunki panujące właściwie w każdej rodzinie. Pokazała, jak, nawet kogoś nie lubiąc, potrafimy świetnie udawać komitywę. Jak łatwo nam to przychodzi. Również to zaliczam książce na plus, bo dzięki temu jest ona taka swojska i bardzo autentyczna.
Styl autorki przypadł mi do gustu. Czytało mi się tę powieść bardzo dobrze. I chociaż, jak już wspomniałam, akcja nie jest zbyt dynamiczna, nie obfituje też w zwroty akcji, które popychałyby ją do przodu, nie nuży ani nie męczy. Dominują w niej dialogi, co bardzo ułatwia przyswajanie tekstu i książkę czyta się szybko. To bardzo sympatyczna lektura, pokazująca, że najprostsze rzeczy w życiu i takie, które nie kosztują nic, są warte najwięcej.
Jeśli macie ochotę na niespieszną opowieść o zwykłych ludziach i ich normalnym życiu, polecam Wam „Blask choinki”. Książka świetnie wprowadza w klimat Świąt, co jest jej dodatkowym atutem. To idealna lektura na przedświąteczny czas. Urokliwa, zabawna i bardzo optymistyczna. Serdecznie polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Blask choinki” – Agnieszka Lis – maitiri_books (wordpress.com)