Outsider recenzja

Stephen King "Outsider"

Zbierałam się do czytania dość długo, pomimo iż książkę miałam już w dniu premiery. Cierpliwie poczekała na swoją kolej. 
Uwielbiam Kinga. Outsider mnie nie zawiódł. Wręcz przeciwnie. 
Brutalne morderstwo chłopca we Flint City. Wszystkie dowody wskazują na człowieka szanownego, czystego jak łza. Świadkowie, DNA, po prostu wszystko. A jednak sprawa nie jest taka prosta. Są pewne "ale", do których normalny zdrowy człowiek, myślący racjonalnie, nie może się przekonać. Mimo wszystko wątpliwości pozostawiają ślad i w myślach, i w sercu, a nawet w duszy. 
Najlepsza część to ta, gdy pojawia się Holly Gibney. Moja ulubiona postać. Kobieta, która walczy ze swoimi natręctwami. Walczy z samotnością. I wciąż przeżywa  śmierć swojego przyjaciela-wspólnika - Billa Hodgesa - emerytowanego detektywa (Pan Mercedes, Znalezione Nie Kradzione, Koniec Warty). To właśnie Holly sprawia, że Ci, którzy byli winni aresztowania, a potem śmierci człowieka niewinnego, chcą uwierzyć. Uwierzyć w świat nadprzyrodzony. Uwierzyć, że wszechświat nie ma końca. Uwierzyć, że gdzieś tam jest ktoś/coś, kto jest odpowiedzialny nie tylko za śmierć chłopca, ale także za śmierć innych dzieci, bo to właśnie dzieci są dla niego najlepszym pożywieniem. 
Książka trzymająca w napięciu od samego początku do końca. Jak zawsze King rozwija akcję w swoim tempie. I właśnie to sprawiło, że przewracałam strony książki z emocjami, z wyczekiwaniem, a także strachem. 
Historia świetna, nie banalna, pełna tajemnic. Sama końcówka to duże zaskoczenie. Aż chciałoby się przeczytać ciąg dalszy. Jak Ralph i Holly poradzili sobie z tajemnicą, które dla dobra wszystkich zaangażowanych osób w śledztwo, musieli zachować dla siebie. 
Naprawdę polecam.