Złota dziewczynka z Jassów recenzja

Paradoks "second-hand"

Autor: @asiaczytasia ·3 minuty
2023-09-21
Skomentuj
2 Polubienia
„Mnie obchodzi dokąd idę, a nie skąd pochodzę. Przeszłość jest dla historyków (…)”[1] słowa jednego z bohaterów powieści „Złota dziewczynka z Jassów” wprawiły mnie w konsternację. Zawsze byłam uczona, iż historia jest nauczycielką, że trzeba ją znać, aby nie powielać błędów z przeszłości, że nasze pochodzenie, dzieje naszej rodziny nas kształtują. Uderzmy się w pierś i niech każdy z nas przyzna się w duchu, na ile te dzieje zna. Czy wie skąd pochodzą jego dziadkowie i pradziadkowie? W jeszcze większą konsternacje wprawiły mnie słowa innej postaci z powieści, które to padły kilka stron dalej: „(…) wiem, aż za dużo. Nie twierdzę, że obojętność Bernsteinów jest rozwiązaniem właściwym, ale moja nadmierna ciekawość też do niczego nie prowadzi”[2] Pierwszy z cytatów pada z ust Bena, syna żydów, którzy wyemigrowali do Ameryki, a drugi cytat z ust jego żony Suzy. Czyja postawa jest słuszna? Dlaczego Bernsteinowie nie chcą mówić o przeszłości?

W powieści „Złota dziewczynka z Jassów” Cãtãlin Mihuleac przeplata dwie historie, a każda z nich ma taka samą wagę. Najpierw poznajemy Suzy, która „wżenia się” do rodziny Bernsteinów handlującej odzieżą używaną. Kobieta trafia w środek imperium „second-hand”, gdzie każda rzecz ma swoją historię (czasami ubarwioną). Wszystko poza jej nową rodziną. Co drugi rozdział przenosimy się do międzywojennej Rumunii i domu rodziny Oxenbergów. Ojciec, szanowany ginekolog, matka, wrażliwa literatka i dwoje dzieci – przedsiębiorczy Lew i delikatna Gołda obdarzona artystyczną duszą. Żyją, jak w bajce, jednak nienawiść do Żydów narasta, a naród „(…) zarażony szaleństwem odbierającym rozum (…)”[3] organizuje” istną jatkę.

Czy to kolejna historia o Holocauście? W w pewnym sensie tak, ale Cãtãlin Mihuleac nie opowiada jej „tak po prostu”. Już na pierwszych stronach rzuca się w oczy sarkazm, jakim autor obdarzył Suzy. Ta kobieta potrafi trafie, złośliwie i zabawnie podsumować wszystko od wystawy w muzeum po makijaż znajomej. To prawdziwa słowna „siekiera”. Dzieje rodziny Oxenbergów wydają się napisane bardziej klasycznie, jednak od razu zwróciłam uwagę, jak Cãtãlin Mihuleac potrafi wyjść od rzeczy pozornie nieważnej i zrobić z niej centrum, a nawet symbol dla jakiegoś fragmentu tej opowieści. Przykładowo, autor nie napisał po prostu, że Jacques Oxenberg był ginekologiem. On wyszedł od roli jaką pełni kochanka dla mężczyzny i jego żony. Od tego przeszedł do wpływu porodu na kobiecość i popularność, jaką zyskiwał zabieg cesarskiego cięcia. Zobaczcie jak sprytnie przedstawił jednego z bohaterów wplatając element społeczny.

Symboliki w „Złotej dziewczynce z Jassów” jest pełno od tej subtelnej po bardzo nachalną. Z drobnymi wyjątkami była dla mnie jasna, dlatego stwierdzam, że autor nie przesadził z tzw. poetyckością. Chyba najbardziej jaskrawym symbolem będzie tu odzież używana. Z jeden strony zmaltretowani żydzi obdzierani ze wszystkiego, z drugiej żydowska rodzina, która dorobiła się milionów na handlu produktami second-hand. Ale są tu też przesłodkie gumowe żółte kaczuszki ratujące życie dwójce żydów, analogia małżeństwa i zarządzania odpadkami, czy wszechobecna sztuka minimalistyczna. Cudowna spostrzegawczość autora doprowadziła do ciekawych porównań.

Jedyną rzeczą, którą bym poprawiła jest opis relacji Suzy i Dory, czyli synowej i teściowej. Sama Suzy mówi o swojej „nowej mamie”: „Stalin pomnożony przez Hitlera do potęgi Mao”[4] a ja do końca tej dyktatorskiej natury Dory nie czuję. Jest może nieco apodyktyczna, egoistyczna, ale nie przekracza niczyich granic. Być może równoległe czytanie historii „teraz” i „wtedy” oraz domyślenie się, jaką rolę odegrała w nich owa „zła teściowa” powoduje, że niejako rozumiałam jest postawę.

O wielu rzeczach mogłabym jeszcze tu napisać, ale „Złota dziewczynka z Jassów” jest taką powieścią, którą fantastycznie się odkrywa. Czytelnik dostaje świetnie napisaną książkę. Może się cieszyć i wzruszać (albo złościć) opisanymi wydarzeniami, ale też spostrzegawczością autora i detalami, które przemyca w fabule. Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o zakończeniu, bo jest w nim coś, co uwielbiam. Cała opisana (i rozwleczona w czasie) historia, wszyscy bohaterowie zostają fantastycznie połączeni. Nie ma tu miejsca na przypadek, ślepy los, albo inne czary-mary. Koło się zamyka.

[1] Cãtãlin Mihuleac, „Złota dziewczynka z Jassów”, przeł. Kazimierz Jurczak, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2023, s. 197.
[2] Tamże, s. 205.
[3] Tamże, s. 188.
[4] Tamże, s. 165.

Moja ocena:

× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Złota dziewczynka z Jassów
Złota dziewczynka z Jassów
Cătălin Mihuleac
10/10

Akcja powieści rozgrywa się na dwóch pozornie rozbieżnych planach. Pierwszy, zlokalizowany w międzywojennej Rumunii, to historia rodziny Oxenbergów, w którą wplecione są fakty znane z dokumentów i ta...

Komentarze
Złota dziewczynka z Jassów
Złota dziewczynka z Jassów
Cătălin Mihuleac
10/10
Akcja powieści rozgrywa się na dwóch pozornie rozbieżnych planach. Pierwszy, zlokalizowany w międzywojennej Rumunii, to historia rodziny Oxenbergów, w którą wplecione są fakty znane z dokumentów i ta...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @asiaczytasia

Stella Maris
„Ludzie uważają mnie za osobę interesującą, jednak właściwie przestałam z nimi gadać”[1]

Powieść „Pasażer” oraz „Stella Maris” powinno się czytać w duecie. Pierwszą z nich mam już za sobą. Jak napisałam w swojej recenzji, nie okazała się ona powieścią akcji,...

Recenzja książki Stella Maris
Strychnica
Awangardowy horror

Jak definiujecie horror w literaturze? Pytam się o to, bo w wielu recenzjach książki, o której chcę wam opowiedzieć pada sformułowanie, że nie jest literaturą grozy, a f...

Recenzja książki Strychnica

Nowe recenzje

Osobliwy dar Vanilli Bourbon
Jak pachnie miłość?
@Mania.ksiaz...:

Jak pachnie miłość? Wanilia? A może bergamotka? Nie, to chyba będzie śliwka? Ale czy jesteś pewna, bo ja bym chyba jes...

Recenzja książki Osobliwy dar Vanilli Bourbon
Rogata dusza
Tylko dla wytrwałych
@ania_gt:

Kto lubi historię, ten wie, że wbrew obiegowej opinii średniowiecze nie było li tylko czasem wzmożonej dewocji i umartw...

Recenzja książki Rogata dusza
Zaginione miasto
Eldorado - zaginione miasto.
@Malwi:

"Zaginione miasto" Anny Klejzerowicz to książka, która pochłonęła mnie od pierwszych stron. Emil Żądło, znany z poprzed...

Recenzja książki Zaginione miasto
© 2007 - 2024 nakanapie.pl