Czasami zdarza się tak, że bardzo ciężko znaleźć mi słowa, którymi mogłabym zrecenzować jakąś książkę. Nie ważne, jak bym się starała, nie potrafię niestety odnaleźć słów, które pomogłyby mi skleić choć kilka zdań na temat danej lektury. Zwykle zależy to od nastroju, w którym się znajduję, jednakże w tym wypadku chodzi o coś zupełnie innego. Po prostu po raz pierwszy spotykam się z książką o podobnej tematyce i muszę naprawdę głęboko się zastanowić, zanim zdecyduję się ułożyć te kilka zdań.
Książka „Pierwsi w boju” ma dwóch autorów, którymi są: David Sherman oraz Dan Cragg. Opowiada ona o sierżancie Marines, Charliem Bassie, który wraz z siedmioosobowym patrolem przebywa na gorącej pustyni, posiadając zapas wody tylko na jeden dzień. Mężczyźni wysłani na dość niezwykłą misję muszą zmierzyć się z niebezpieczeństwem, jakim jest miejscowa ludność, niezwykle groźna i rządna ich krwi. Od bazy dzieli ich czterdzieści bardzo upalnych kilometrów, a Marines muszą zrobić wszystko, by przeżyć.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się zbyt wiele po tej książce, moje oczekiwania naprawdę nie były wysokie. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to tematyka bardziej wojskowa, mimo wszystko podeszłam do tej lektury ostrożnie. Okazało się jednak, że było to działanie niepotrzebne, gdyż książka ta okazała się naprawdę ciekawą lekturą, dzięki czemu jestem mile zaskoczona. Autorzy nie wytworzyli wysublimowanej historii, tylko ciekawą i wciągającą opowieść, którą czytało mi się bardzo miło. Spodziewałam się skomplikowanych określeń, dziwnych skrótów, których nie znałabym znaczenia i nie potrafiła go odszyfrować, nazw, o których nie miałabym zielonego pojęcia. Autorzy jednak pod tym względem również mile mnie zaskoczyli, ponieważ ilość owych „dziwnych nazw” była naprawdę znikoma, a i tak znajdujący się na końcu książki słownik z tłumaczeniem niektórych określeń znacznie ułatwiał mi sprawę w zrozumieniu pewnych aspektów tej książki. Była to również miła nauka, dowiadywanie się czegoś, o czym wcześniej nie miałam żadnego pojęcia.
„- Wierzę w Boga. (…) To dowcipniś. On... albo To... jest jak dziecko, które lubi wsadzać małe zwierzątka do szklanych słojów i przyglądać się, jak próbują się wydostać."
Akcja, która toczy się w książce, jest niezwykle wartka, a krok za krokiem spotykały mnie dosyć zaskakujące wydarzenia, które momentami naprawdę wbijały mnie w fotel. Autorzy doskonale potrafili zbudować napięcie. Nie stronili również od dosyć brutalnych sytuacji, które opisane są w tej książce, momentów, gdzie krew leje się niemalże strumieniami, a zbrodnie dokonywane są w okrutny sposób. Fascynującym zabiegiem było tutaj ukazanie wydarzeń dziejących się kilka setek lat od czasów, w których żyjemy teraz. Wraz z biegiem lat ludzie umierali i rodzili się, dokonywano nowych postępów naukowych i technicznych, a przede wszystkim – zamieszkiwano inne, często nieznane zupełnie planety. Jedna rzecz niestety wcale się nie zmieniła. Osobowość ludzka. Ludzie, wciąż tak rządni władzy, chcący zdobyć ją chociażby za cenę śmierci. Zachowujący się w sposób zupełnie niepodobny do cywilizowanego świata. Myślę, że autorzy książki „Pierwsi w boju” w naprawdę ciekawy sposób ukazali tę brutalność, zarysowaną tak wyraźnie na kartach tej lektury. Dodatkową atutem jest również humor, który w tej książce naprawdę często można spotkać. On zdecydowanie rozjaśnia niektóre wydarzenia, które przesycone są okrucieństwem.
Książkę tę uważam za ciekawą lekturę, dlatego jestem w stanie polecić ją każdemu, nawet osobie, która zwykle (jak ja) stroni od tematów wojskowych, jednakże przede wszystkim każdemu mężczyźnie, bo myślę, że książka ta skierowana jest zwłaszcza w tym kierunku. Ja jestem nią mile zaskoczona, czego absolutnie się nie spodziewałam.